Rozdział XLIII

10K 884 501
                                    

Zapraszam na rozdział!                         I jak zwykle proszę o komentarze!

Harry poczuł tylko, jakby coś wwiercało się w jego głowę. Świat zafalował mu przed oczami, naprzemian z mroczkami pojawiały się białe plamy. Przebłyski wspomnień przelatywały przez jego świadomość. A potem po prostu zemdlał.

          *                   *                  *

Obudził się w swoim dormitorium. Był chyba środek nocy, ponieważ w pokoju panowała ciemność, a ciszę przerywały tylko ciche oddechy lub, jak w przypadku Neville'a, chrapanie.
Potter usiadł na łóżku i potarł oczy. Wymacał dłonią na szafce okulary i włożył je na nos.
Teraz, kiedy widział zdecydowanie lepiej, rozejrzał się dokładniej po sypialni. Nie pamiętał prawie nic sprzed kilku dni, nie znał dzisiejszej daty.
Ostatnie, co był w stanie sobie przypomnieć, to rozmowa z Hermioną i Ronem, a potem opuszczenie dormitorium, jednak nie wiedział, kiedy to się zdarzyło. Równie dobrze mogło to mieć miejsce wczoraj, co dwa lata temu.
Większość jego wspomnień była  nieklarowna lub zniekształcona.
Spuścił nogi z łóżka i stanął na chłodnej posadzce.
- Harry? - usłyszał niepewny głos, dochodzący od łóżka Rona.
- Tak?
- Jak... Jak się czujesz? - zapytał Weasley cicho.
Brunet zmarszczył brwi.
- Dobrze... - powiedział ostrożne. - A czy jest jakiś powód, dla którego miałoby być inaczej? - domyślał się, że jego przyjaciel na pewno wie więcej od niego. Dużo więcej.
Rudzielec skulił się pod swoim bordowym kocem.
- N-nie, nic się nie stało, po prostu uderzyłeś się w głowę kilka godzin temu i długo spałeś, to wszystko.
Potter wątpił w prawdomówność Rona, ale postanowił nie drążyć. Na wszystko przyjdzie czas.
- Czemu nic nie pamiętam? Nawet nie wiem, jaki mamy dzień! - spojrzał na Weasley'a.
- 10 maja - odparł tamten szeptem. - Może to przez ten wypadek... Czy coś...
Harry spojrzał na rudowłosego, unosząc brwi. Może Ron miał rację? Może to wszystko jest spowodowane tylko szokiem pourazowym? W końcu, jeśli wierzyć przyjacielowi, uderzył się w głowę.
Może jutro rano, kiedy się obudzi, wszystko wróci do normy?
Gdzieś w jego głowie błysnęła nadzieja.
Położył się z powrotem do łóżka, ale długo jeszcze nie zasnął. Podświadomie czuł, że to nie jest takie proste, jak mu się wydaje.

         *                    *                    *

Tak, jak się spodziewał następnego dnia nic się nie zmieniło. Wciąż czuł, jakby część jego wspomnień została zamazana albo najzwyczajniej usunięta. Nie pamiętał ostatnich dni. A może pamiętał? Sam już nie wiedział.
Rano niechętnie zwlókł się z łóżka i zaczął przygotowywać do wyjścia.
Był w trakcie pakowania książek (dziś wtorek, czy może środa?), kiedy usłyszał oburzone krzyki, dochodzące z pokoju wspólnego.
Zaciekawiony, zszedł na dół.
- Harry, możesz powiedzieć swoim Gryfonom, że wcale nie próbowałem się włamać do waszej wieży? - przywitał go głos, którego Potter zupełnie się nie spodziewał. Zamurowało go.
- Malfoy?! - zawołał. - Co on tu robi? - rozejrzał się po Gryfonach, szukając wyjaśnień. - I skąd w ogóle wie, gdzie mamy dormitoria?!
Blondyn potarł twarz dłonią.
- Bardzo śmieszne - mruknął. - Idziemy? Nie lubię czuć się obserwowany - tu zmroził wzrokiem osoby zebrane w pomieszczeniu.
Harry spojrzał  na Draco z niedowierzaniem.
- Z-z tobą? - z oburzenia i szoku aż zaczął się jąkać.
Ślizgon obrzucił go dziwnym wzrokiem.
- To już nie jest zabawne - przewrócił oczami. - Chodźmy, wszyscy się gapią.
Brunet był skołowany. Poczuł, jak kręci mu się w głowie. Draco Malfoy, ten Draco Malfoy, zwracający się do niego po imieniu, znający ich hasło i przede wszystkim - miły dla niego, to było za wiele. Nic z tego nie rozumiał.
Jeszcze raz rozejrzał się po pomieszczeniu, rozpaczliwie szukając kogoś, kto wyskoczy zza fotela i krzyknie "Dałeś się nabrać!" i wszystko okaże się tylko głupim żartem z użyciem eliksiru wielosokowego.
Nic podobnego jednak się nie wydarzyło. Malfoy nadal stał w tym samym miejscu, z rękami splecionymi na piersi, niecierpliwie uderzając palcami w ramię.
- Potter - jęknął blondyn. - Nie mam zamiaru sterczeć tu do jutra.
Harry zachłysnął się powietrzem. O co tu, do cholery, chodzi?
Brunet jeszcze raz obleciał wzrokiem wszystkich, szczególną uwagę poświęcając Malfoyowi, po czym z szokiem wypisanym na twarzy, wbiegł po schodach. Zanim zatrzasnął za sobą w panice drzwi, usłyszał jeszcze głos Draco:
- Co mu odbiło? - lecz blondyn nie doczekał się odpowiedzi.

Pamiętajcie o komentowaniu!❤️

Give me love // Drarry ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz