Rozdział XLI

11.4K 1K 675
                                    

Jest rozdzialik:)
Błagam was o komentarze, i to jak najdłuższe, wyrażacie swoją opinię!! Bez tego nie mam zupełnie motywacji:// piszcie też coś więcej niż tylko "super", będzie mi naprawdę miło!!
Btw. Koniecznie wbijajcie tu obejrzeć zwiastun mojego kolejnego ff (autorstwa Wyimaginowanej, dziękuje raz jeszcze:*) -> https://youtu.be/wdb21paowL8
No i jeszcze chciałam was poinformować, że zacznę pisać miniaturki i one shoty na zamowienie:) przyjmę każdy pairing (nieważne czy yuri, yaoi czy hetero) poza parami dorosły i dziecko, np. Snarry, Sevmione i Dramione:) resztę chętnie napszę^^
Jeśli chcecie, żebym coś dla was napisała to piszcie na priv lub w komentarzach, jak wolicie:) a teraz zapraszam do czytania!

- Gdzie idziesz?! - Zawołał Harry, kiedy Hermiona zaczęła wchodzić po schodach prowadzących do jego dormitorium. Dziewczyna albo go nie usłyszała, albo, co było bardziej prawdopodobne, zwyczajnie zignorowała, bo nawet się nie odwróciła, tylko uparcie wspinała po stopniach.
Potter jęknął i ruszył za nią.
Granger pchnęła drzwi i wkroczyła do środka.
- I co? - Harry usłyszał głos Rona.
- Już idzie - czy mu się tylko wydawało, czy Hermiona była lekko poddenerwowana?
Potter nieśmiało wszedł do sypialni i odrazu zapragnął z niej wyjść. Poważne spojrzenie Weasley'a, tak do niego nie podobne i niepewny wzrok Hermiony speszyły go.
- Co takiego się stało? - zapytał, chcąc mieć to jak najszybciej za sobą.
- Harry, może usiądź... - zaproponowała szatynka drżącym głosem.
Chłopak posłusznie opadł na łóżko.
- Więc? - zerknął na przyjaciół z wyczekiwaniem.
Rudowłosy zacisnął usta, a Granger położyła mu dłoń na ramieniu w krzepiącym geście.
- Jak wiesz - zaczął Weasley - Ginny jest w szpitalu. Ostatnio, kiedy byłem ją odwiedzić powiedziała mi kilka rzeczy, które powinieneś wiedzieć.
Potter ponaglił Gryfona gestem dłoni.
-  Harry, Ma... Draco jest Śmierciożercą - wyręczyła Rona Hermiona.
Brunet spojrzał na nią dziwnym wzrokiem.
- Wiem - odparł spokojnie.
Granger i Weasley przez chwilę wyglądali jakby ktoś wymierzył im mocny policzek.
- Wiesz? - jęknęła słabo szatynka, a rudzielec poczerwieniał, prawdopodobnie ze złości.
-I nic z tym nie zrobiłeś?! - Zawołał Ron. - Mało tego, dalej się z nim szlajasz i migdalisz?!
- Nic nie rozumiecie - prychnął Harry. - Nie dociera do was, że on nie ma wyboru? Został do tego zmuszony. Oceniacie, nie znając sytuacji!
Teraz kolor włosów Weasley'a zlewał się już z jego twarzą.
- Nawet jeśli to prawda, to co z tego?! Nadal grozi tobie i wszystkim innym niebezpieczeństwo z jego strony!
- Harry, Ron ma rację... - wtrąciła nieśmiało Hermiona. - Jeśli Sam-Wiesz-Kto będzie chciał ukarać Malfoya, jego bliscy pójdą na pierwszy ogień. A ty i tak już jesteś celem, Voldemort - Weasley się wzdrygnął, ale szatynka go zignorowała - nie potrzebuje więcej powodów, żeby chcieć cię zabić, a ty mu ich dostarczasz!
Wybraniec zerwał się z posłania z wściekłością wymalowaną na twarzy.
- A nie przyszło wam do głowy, że kocham Draco?! - warknął.
- Harry... - jęknęła płaczliwie Granger. - My się o ciebie martwimy!
- Nie mam pięciu lat - syknął Potter. - Umiem o siebie zadbać i wiem co dla mnie najlepsze! - To powiedziawszy, brunet opuścił dormitorium, głośno trzaskając drzwiami.
Hermiona opadła na pobliskie łóżko i ukryła twarz w dłoniach. Po chwili dało się słyszeć szloch.
Ron, wciąż zły na Harry'ego, podszedł do przyjaciółki i objął ją delikatnie. Gładząc jej kręcone włosy wyszeptał:
- Mówiłem, że to nic nie da. Tylko go wkurzyliśmy. Powinniśmy przejść do działania.
Gryfonka pokiwała głową, nadal płacząc.
- Masz rację - pociągnęła nosem. - Dla dobra Harry'ego.

* * *

Potter wściekły dotarł do lochów.
Stanął pod ścianą, wpatrując się z nienawiścią w biedne wejście do pokoju wspólnego Slytherinu.
- Concilio - warknął, a mur posłusznie się rozstąpił. Dobrze, że Draco regularnie podawał mu hasła, bo w przeciwnym razie byłby zmuszony potraktować ścianę Bombardą, a to nie byłoby najlepszym rozwiązaniem.
Harry wpadł do pomieszczenia niczym burza, zarabiając tym samym zdziwione i pogardliwe spojrzenia niektórych Ślizgonów, ale zupełnie je zignorował. Szukał tylko jednej osoby.
Wreszcie odnalazł wzrokiem platynowe włosy.
Malfoy siedział na kanapie przy kominku i czytał coś, co chyba było podręcznikiem do numerologii.
Gryfon szybkim krokiem podszedł do chłopaka i złapał go za rękę. Blondyn wzdrygnął się i spojrzał na przybysza, zniesmaczony. No bo kto śmiał dotykać Draco Malfoya bez wyraźnego pozwolenia?
Kiedy jednak zobaczył kim był ów przybysz, jego spojrzenie złagodniało.
- Coś się stało? - zapytał. Potter nie odwiedziłby go ot, tak sobie, nie lubił przebywać w pokoju wspólnym Slytherinu.
Harry powstrzymał zirytowane prychnięcie. Był wściekły, to fakt, ale nie powinien wyżywać się na Draco, szczególnie, że on nie był w tej sytuacji niczemu winien.
- Nie tutaj - wycedził, a Ślizgon najwyraźniej zauważył, że z chłopakiem jest coś nie tak, bo bez słowa zamknął książkę i wstał, kierując się do sypialni.
- Co się stało? - ponowił pytanie Draco, zamknąwszy drzwi dormitorium.
Potter nie odpowiedział.
Położył się na łóżku blondyna, chowając twarz w poduszce.
Malfoy podszedł niepewnie do posłania. Nigdy nie widział Harry'ego tak rozjuszonego i nie bardzo wiedział co z tym zrobić. Usiadł na brzegu łóżka, nie chcąc niepotrzebnie denerwować Gryfona.
Po kilku minutach ciszy, blondyn zaczął się niecierpliwić.
- Na Merlina, odezwiesz się wreszcie, czy tylko dalej będziesz mi ślinił poduszkę? - powiedział, nie kryjąc irytacji.
Potter mruknął coś niezrozumiale, ale po chwili podniósł się i przetarł oczy. Najwyraźniej wściekłość mu przeszła i zostało tylko zmęczenie i bezsilność.
- Wyobraź sobie - zaczął tonem, który wskazywał na to, że brunet jednak nadal jest zły - że Ron i Hermiona kazali mi z tobą zerwać.
Ślizgon zesztywniał.
- Co? - warknął. - Jaki związek ma szlama i wiewiór z nami? Myślałem, że już dawno zaakceptowali to, że jesteśmy razem!
- Tak, ale nie o to chodzi - mruknął Gryfon. - Ron był w szpi... Eee, znaczy usłyszał od kogoś, że jesteś Śmierciożercą - Draco sapnął, więc Potter splótł ich dłonie. - I uwierzył w to, rozumiesz?!
- A-ale przecież... Przecież to prawda, Harry - Malfoy spuścił wzrok.
- Co z tego! On wziął to za pewnik, nie mając żadnych dowodów! Poza tym, ty nie służysz Voldemortowi. Możesz mieć ten Mroczny Znak, ale to nie czyni cię jego pieskiem - pogładził delikatnie wierzch dłoni blondyna. - Nie mam zamiaru dziś do nich wracać. Mogę zostać u ciebie, prawda? - pytanie było, rzecz jasna, retoryczne.
Ślizgon nie odpowiedział. Harry pokłócił się z najlepszymi przyjaciółmi, bo go bronił. Cholera, czuł się winny!
Potter, jakby odczytując myśli Draco, przyciągnął go do siebie i pocałował delikatnie.
- Nie martw się - mruknął w jego usta. - Przejdzie im. To, że masz na przedramieniu tą śmieszną czaszkę, nie oznacza, że przestanie mi na tobie zależeć, muszą to zrozumieć.
Malfoya jednak to nie uspokoiło, ale postanowił nie kłopotać już Harry'ego, więc uśmiechnął się.
- Skoro tą noc spędzisz tutaj, to może... - zaproponował sugestywnie.
Gryfon nie odpowiedział, tylko zaczął rozpinać koszulę Draco.

Jeszcze raz błagam o komentarze kochani:((

Give me love // Drarry ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz