Rozdział XXVII

16.5K 1.1K 442
                                    

następny rozdział pewnie we wtorek lub poniedziałek:)

- Jesteś kompletnym idiotą, Weasley, wiesz? - warknęła Pansy, popychając Rona dłonią.
- Co? - zaskoczony chłopak obejrzał się, a kiedy zobaczył Parkinson na jego twarz wstąpiło coś pomiędzy ulgą, a strachem.
- To, co powiedziałam! - Brunetka była wściekła.
Rudowłosy nie odpowiedział. Po chwili jednak, postanawiając zignorować słowa Pansy, odezwał się.
- Harry nie wrócił na noc... - zaczął cicho.
- Oczywiście, że nie! - prychnęła dziewczyna. - Też bym nie wróciła na jego miejscu! Bo jesteś debilem, idiotą, cymbałem, matołem... A zresztą... - machnęła ręką i odeszła, zostawiajac Weasley'a, który stał jak wryty na środku korytarza.

                     *                  *                 *

- Nigdzie nie idę - mruknął Harry, przewracając się na drugi bok.
- Musimy - powiedział Draco, niechętnie podnosząc kołdrę i wysuwając nogi z łóżka.
- Wcale nie - warknął brunet. - Ej! - zawołał, kiedy Malfoy jednym szarpnięciem zerwał z niego okrycie.
- Wstawaj - zachichotał Ślizgon. - Za pół godziny mamy eliksiry.
- Mówiłem już, że nigdzie się nie wybieram - odparł Gryfon, nic sobie nie robiąc z  braku kołdry i układając się wygodnie na łożku.
Draco westchnął teatralnie.
- Jak chcesz - powiedział celowo chłodnym głosem. - ja idę.
Tak jak się spodziewał, Harry podniósł głowę z poduszki i mrucząc coś z irytacją pod nosem, zaczął się ubierać.
Już po chwili obaj gotowi byli do wyjścia.

                 *                     *                     *

Ron siedział, wbijając wzrok w swoją jajecznicę.
Wpadł po uszy w kupę ciepłego gówna.
Jego przyjaciel, dziewczyna, wszyscy, na których mu zależało, byli teraz przeciwko niemu. Jedynie dzięki Dean'owi nie popadł w paranoję. Nikt poza Thomasem i Seamus'em się do niego nie odzywał. Kiedy wszyscy dowiedzieli się, co zrobił, uznano go za homofoba i odepchnięto go na dalszy plan.
Ginny też go unikała, ale nie był pewien, czy z tego samego powodu, co inni.
Hermiona od czasu do czasu rzucała mu zagadkowe spojrzenia, których nie był w stanie rozszyfrować, a Pansy nie mówiła nic.
Harry'ego za to nie widział od wczorajszej afery. Powoli zaczynały zalewać go wyrzuty sumienia, ale odganiał je, przypominając sobie z kim teraz jest Potter.
Zazgrzytał zębami ze złości. Chciał się pogodzić z Harrym, bardzo. I pewnie dawno by to zrobił, gdyby nie cholerny Malfoy.
Jak Harry mógł? Przecież Draco dręczył jego i jego przyjaciół od pierwszego spotkania. Poniżał rodzinę Rona i Hermiony. Traktował ich jak robaki. I nagle to wszystko się zmieniło? Przestali się nienawidzieć? Mało tego, zaczęli się kochać? Weasley zaśmiał się cicho. To było niedorzeczne. Prychnął mentalnie i wbił widelec w jajka. Nie będzie przepraszał. Przecież nie ma za co! To Malfoy, ma prawo być wściekły i nie akceptować ich związku.... Prawda?

                 *                      *                    *

Eliksiry mijały jak zwykle. Dłużyły się w nieskończoność, a Snape nie omieszkał dorzucać kąśliwych uwag co do wywaru Harry'ego. Jedyne, co powstrzymywało Wybrańca przed opróżnieniem kociołka na głowie profesora, był Malfoy, który co i rusz kładł mu uspokajająco dłoń na ramieniu i Hermiona, rzucająca mu od czasu do czasu krzepiące spojrzenia.
Mniej więcej w połowie lekcji Severus opuścił klasę.
- Niedługo wrócę, do tego czasu lepiej, żebyście nie wysadzili pracowni i ma być cisza. - Powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu. Zresztą, nikt nawet nie miał zamiaru takowego okazywać.
Właśnie wraz z Draco kończyli swój eliksir, gdy nagle Snape wpadł do sali.
- Panie Malfoy, ktoś chce się z panem widzieć - nauczyciel zasiadł za biurkiem, spoglądając znad niego na blondyna.
Potter uniósł ze zdziwieniem brwi, zerkając na Ślizgona, który wzruszył ramionami.
- Rób wszystko według moich notatek - szepnął. - Zaraz wracam - i wyszedł.
Gryfon tylko odprowadził go wzrokiem i wrócił do pracy, pod taksującym spojrzeniem Snape'a.

                 *                   *                  *

Hermiona co i rusz zerkała na Harry'ego, który wyglądał jakby za chwilę miał eksplodować.
Dobrze, że był przy nim Malfoy, który uspokajał go, kiedy tamten był już na granicy wytrzymałości.
Po wyjściu Snape'a odważniejsi uczniowie powymieniali między sobą wskazówki, a ci nieśmiali nadal uważnie mieszali w swoich kociołkach.
- Panie Malfoy, ktoś chcę się z panem widzieć - głos profesora sprawił, że Granger uniosła głowę z zaciekawieniem.
Zauważyła zdziwienie Pottera i nie mniej zaskoczonego Dracona, który szepnął coś Gryfonowi na ucho i opuścił salę.
Dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Wiesz, kto to przyszedł? - zapytała cicho stojącego obok Blaise'a.
-Domyślam się - westchnął Ślizgon. - Ale obym się mylił.

Give me love // Drarry ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz