Rozdział LVII

10.3K 960 226
                                    

Sprawdzam ostatnio liczbę obserwatorów, patrzę a tu... PRAWIE 130!!!
130 osób czytających moje amatorskie wypociny! Nie wierzę w to:')
Tak strasznie się cieszę, że mam dla kogo pisać, że są osoby, którym moja twórczość się podoba.
Kocham Was❤️

Harry skulił się pod kołdrą i odwrócił na drugi bok.
Minęła godzina od spotkania z Malfoyem. Godzina, od powrotu części wspomnień.
Po tym wszystkim Potter czuł się podobnie jak pod działaniem Imperiusa. Nie miał już pojęcia, co jest jego prawdziwymi wspomnieniami, a co sobie wyobraził na skutek słów Draco.
Nie odróżniał własnych uczuć od tych narzuconych mu przez innych.
Nie wiedział, co ma robić.
Fakt, nie lubili się z Malfoyem (choć ten twierdził, że ich relacje się zmieniły), ale to nie znaczyło, iż Potter chciał go zranić. Bo nie chciał. Nie chciał ranić nikogo. Ale teraz po prostu nie był w stanie spędzać czasu w pobliżu Draco. Nie miał zamiaru przyznać mu się do powrotu części wspomnień, a na pewno musiałby to zrobić, gdyby został tam razem ze Ślizgonem. Właśnie dlatego uciekł.
Poduszka ogrzała się, więc przekręcił ją na drugą stronę. Było mu strasznie duszno.
Uchylił odrobinę kotary osłaniające łóżko.
Próbował zasnąć, naprawdę próbował. Jednak jego umysł obrócił się przeciwko niemu.
Malfoy wciąż siedział mu w głowie.
Nie mógł przestać o nim myśleć.
Ciągle i ciągle powracał do wspomnień, które odzyskał.
Czy były prawdziwe? A jeśli tak, to dlaczego nie miał o nich wcześniej pojęcia?
Przypomniał sobie, że ponoć Ron i Hermiona rzucili na niego klątwę zapomnienia i gniew na przyjaciół zawrzał w nim na nowo.
Nie mieli prawa tego robić, nie mieli prawa próbować zmieniać jego decyzji! A jednak to zrobili. Pozostawało tylko pytanie - z jakiego powodu?
Harry zatrząsł się z tłumionej złości.
Był pewien, że Ron i Hermiona chcieli dobrze, ale to nie zmieniało faktu, iż jego życie to także jego wybory i nawet jeśli zdecydował się związać z Malfoyem (w co szczerze wątpił, ale wszystkie dowody na to wskazywały), to najwyraźniej miał ku temu powody i wiedział co robi.
Westchnął cicho.
Ta cała sytuacja okazała się jeszcze bardziej poplątana, niż na początku sądził.
Gryfon stwierdził, że roztrząsanie tego tuż przed snem niewiele mu da.
Zmusił się do zamknięcia oczu i wygonił Malfoya ze swojej głowy.
Już przysypiał, gdy nagle zbudziło go skrzypnięcie drzwi.
Uchylił jedno oko, na wpół wciąż śpiąc. Do sypialni wszedł Ron.
Potter z powrotem zacisnął powieki. Nie miał teraz ochoty na rozmowę z przyjacielem. Nie teraz, kiedy dopiero co się uspokoił, a jego umysł skapitulował i pozwolił mu wreszcie zapaść w sen.
- Harry? - usłyszał szept Weasley'a, ale nie odpowiedział, starając się zachować równomierny oddech.
Rudzielec najwidoczniej dał się nabrać, bo nic więcej nie powiedział i chyba położył się spać.
Już po chwili ciszę panującą w pokoju przerwało pochrapywanie.
Potter ułożył się wygodnej i zapatrzył w ciemność. Nie wiedział, czy uda mu się zasnąć po raz kolejny. Przeczuwał jednak, że nie zmruży już oka.

* * *

Draco leżał w łóżku od dobrych trzech kwadransów, bezskutecznie starając się zasnąć. Był cholernie zmęczony i marzył tylko o odcięciu się od rzeczywistości i oddaniu w objęcia Morfeusza. Jednak jego mózg najwyraźniej przechodził okres nastoletniego buntu, ponieważ uznał za o wiele ciekawsze kontemplowanie wystroju sypialni oraz powracanie wspomnieniami do spotkania z Czarnym Panem.
Malfoy warknął zirytowany.
Wciąż nie mógł przestać myśleć o tym, co wydarzyło się podczas zebrania.
Ostatnia osoba, którą spodziewał się tam zobaczyć. Ostatnia osoba, którą chciał tam zobaczyć. Ta osoba nie miała prawa tam być.
Nie wierzył w to, miał pewność, że coś się nie zgadzało, ale jak na złość nie mógł odkryć co.
Cóż, pomyślał, po dzisiejszych rewelacjach chyba już nic mnie nie zaskoczy.
A jednak się mylił, co potwierdziło skrzypnięcie otwieranych drzwi.
Blondyn zerwał się do pozycji pół siedzącej i automatycznie sięgnął po różdżkę.
Drzwi uchyliły się, ale nikt nie wszedł do pokoju.
Ślizgon zmrużył oczy, próbując wyłapać jakikolwiek kształt w tych egipskich ciemnościach.
Pewnie gówniarze robią sobie żarty - prychnął mentalnie i już miał położyć się z powrotem, kiedy nagle drzwi zamknęły się i ktoś zapalił wszystkie pochodnie, oślepiając go.
- Em, Malfoy? - najprawdziwszy Harry Potter właśnie zdejmował z siebie coś, co wyglądało jak przezroczysta tkanina.
Draco na chwilę zaniemówił, lecz szybko odzyskał fason.
- Potter? - zapytał, autentycznie zaskoczony. - Co ty tu robisz? Jak tu się dostałeś?
- Długa historia. - Odparł Harry, zwijając pelerynę i wkładając ją do kieszeni. - Musimy porozmawiać.
Serce blondyna zabiło mocniej. Po chwili jednak jego zapał przygasł.
Stop. - Zrugał się w myślach. - Potter raczej nie przyszedł do mojego dormitorium w środku nocy na sekcję całowania. - Stwierdził posępnie, przypominając sobie jednocześnie, że przecież Gryfon stracił wspomnienia.
Poczuł, jakby na jego żołądku zacisnęła się żelazna dłoń. Przełknął ślinę.
- O czym? - udało mu się wydusić, zachowując nonszalancki ton.
- O nas. - Odpowiedział brunet, patrząc Malfoyowi w oczy.
Źrenice Draco rozszerzyły się, oddech stał się płytki i urywany.
Harry zawahał się na moment, ale już po chwili ruszył w stronę łóżka Malfoya i ostrożnie usiadł na materacu.
Ślizgon gwałtownie wciągnął powietrze, jednak nie skomentował zachowania Pottera.
Brunet otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, jednak, już drugi raz w ciągu tej doby, poczuł silny ból w skroni.
Syknął i złapał się za głowę, zaciskając powieki.
- Potter! - Draco nie zwracał uwagi na to, jak histerycznie brzmiał jego głos. Harry kolejny raz tego dnia prawie mdlał na jego oczach. Nie mógł tego, do kurwy nędzy, dłużej ignorować!
Złapał chłopaka za ramiona i potrząsnął nim.
- Potter! Potter! Harry, do cholery!
Brunet nie zareagował. Dopiero po chwili otworzył oczy i oparł się o wezgłowie łóżka, dysząc ciężko.
Draco wypuścił powietrze, niespodziewanie zdając sobie sprawę, że wstrzymywał oddech przez ten cały czas.
Gryfon wyglądał na naprawdę zdezorientowanego.
- Ja... Muszę... - Jąkał się. - Chyba... Pójdę już...
W oczach Malfoya błysnęła złość i determinacja.
- Nie. - Syknął. - Nie pójdziesz. Zostaniesz i wyjaśnisz mi to wszystko.
- Ale... - zaczął Harry zdesperowanym głosem, lecz Draco był nieugięty.
- Mam ci przypomnieć, kto przyszedł do czyjej sypialni w środku nocy porozmawiać o nas? Bo wydaje mi się, że to byłeś ty. - Ślizgon splótł ręce na piersi.
Potter wpatrywał się w blondyna przez moment, po czym spuścił wzrok.
Przez chwilę żałował, że tu przyszedł.
Ale tylko przez chwilę.
- Dzisiaj wieczorem - zaczął, starając się dobrać odpowiednie słowa - kiedy się... Zderzyliśmy - odetchnął głęboko. - Ja wtedy... Tak jakby coś sobie przypomniałem.
Draco otworzył usta, a jego oczy zabłysły. Harry jeszcze nigdy nie widział go w takim stanie.
- A co konkretnie? - zapytał Malfoy.
Potter zmarszczył brwi.
- Urodziny Luny i... Podobną sytuację do tej dzisiejszej. Też się zderzyliśmy pod Wielką Salą, tyle że wtedy był dzień.
- A teraz? Też coś sobie przypomniałeś? - dociekał blondyn.
Gryfon zarumienił się. Nie bardzo miał ochotę o tym mówić. Bał się, że to wspomnienie okaże się nieprawdziwe i tylko się skompromituje.
Ślizgon, widząc jego zażenowanie, przewrócił oczami.
- Bez przesady, Potter. To na pewno nie jest takie złe.
Harry westchnął. Domyślał się, że Draco nie odpuści. Jakiś głos podpowiadał mu, żeby jednak wyznał chłopakowi prawdę.
- Emm... Byliśmy w tym pokoju... - zająknął się, a jego policzki oblały się jeszcze mocniejszą czerwienią. - I chyba my... No... Do cholery, nie każ mi o tym mówić!
Malfoy uśmiechnął się drwiąco.
- Pieprzyliśmy się, mam rację?
Harry przypominał już kotary w dormitorium Gryfonów.
Draco musiał przygryźć policzek, żeby się nie roześmiać. Wiedział, że to wcale by nie pomogło. Ale zawstydzony Harry był naprawdę uroczy.
Ślizgon poczuł ucisk w żołądku.
Właśnie tego uroczego Harry'ego stracił. Chęć do śmiechu natychmiast mu przeszła.
- Więc... Pamiętasz wszystko? - zapytał po chwili ciszy, próbując ukryć nadzieję, którą zabarwiony był jego głos. Bezskutecznie.
- Nie... Znaczy... - plątał się brunet. - Kilka wspomnień mi powróciło, ale nadal... Słuchaj Malfoy, przykro mi, ale nadal nic do ciebie nie czuję.
Draco odniósł wrażenie, jakby dostał prosto w splot słoneczny. Na moment odebrało mu oddech.
Harry musiał to zauważyć, bo przestraszony zerwał się na nogi i podszedł do Ślizgona.
- Malfoy? W porządku? - pytał zaniepokojony.
Blondyn zdusił sarkastyczną uwagę. Mógłby jedynie pogorszyć sprawę.
Zdobył się tylko na:
- Tak, Potter. W jak najlepszym. - Po prostu cały mój pieprzony świat wali mi się na głowę, dopowiedział w myślach. - Wydaje mi się, że lepiej gdybyś już poszedł.
Harry patrzył na niego otępiały przez kilka sekund. Po chwili jednak wstał i wyjął swoją pelerynę.
- Tak... Masz rację. To, ee, narazie... - To powiedziawszy, narzucił na siebie tkaninę i opuścił sypialnię.
Draco opadł na poduszki. Nawet nie miał ochoty płakać. Postanowił po prostu osobiście udusić Granger za robienie mu fałszywych nadziei.
Ta noc zapowiadała się na kolejną bezsenną, pełną wspominania.

Give me love // Drarry ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz