Rozdział XXII

18.7K 1.3K 348
                                    

Mam pewne problemy z motywacją i weną, więc rozdziały mogą pojawiać się rzadziej, przepraszam:c

Hermiona podniosła głowę z nieswojej poduszki, wyszła spod nieswojej kołdry i rozejrzała się po nieswoim pokoju.
Była w dormitorium Ślizgonów.
Wspomnienia wczorajszej nocy uderzyły w nią bez zapowiedzi. Zarumieniła się, widząc leżącego obok niej Zabiniego. Obrzuciła wzrokiem całe pomieszczenie. Wszystkie łóżka były pościelone i na pewno nie wyglądały, jakby ktoś w ostatnim czasie w nich spał. Zmarszczyła brwi. Jak Blaise'owi udało się pozbyć współlokatorów na całą noc? Chyba wolała nie wiedzieć.
Z zażenowaniem zauważyła, że ma na sobie tylko bieliznę. Zsunęła się z posłania i zaczęła zbierać części garderoby, rozrzucone po podłodze.
Kiedy wciągnęła już bluzkę i założyła spodnie, podeszła do nadal śpiącego chłopaka, pocałowała go w policzek i opuściła dormitorium.
Na jej szczęście w pokoju wspólnym przebywała tylko dwójka pierwszoroczniaków, którzy byli zbyt pochłonięci rozmową o quidditchu, żeby zauważyć przemykajacą się na palcach Gryfonkę.

                   *                 *                *

Harry stanął pod kamienną ścianą, zastanawiając się, czy aby na pewno dobrze robi. Własnowolne wkroczenie na terytorium Ślizgonów przez osobę z innego domu, a tymbardziej Gryfona, było masochizmem i podchodziło pod samobójstwo, a przynajmniej okaleczenie.
Westchnął i przypomniał sobie, że nawet nie zna hasła!
Odwrócił się i zrezygnowany opuścił lochy.
Do spotkania z Draco zostało jeszcze 5 godzin, ale on chciał zobaczyć go teraz. Jęknął i udał się do wieży.
Spożytkuje pozostały czas na naukę, ponieważ nic lepszego nie przyszło mu do głowy.

                    *                *                *

Rona zerwał się z łóżka. Rozejrzał się gorączkowo po pokoju i odetchnął z ulgą. To tylko mugolski budzik Seamus'a wydawał te okropne dźwięki. Weasley uciszył go jednym ruchem różdżki. Ziewnął i przeciągnął się. Zmarszczył nos, gdy poczuł niezbyt przyjemny zapach. Skrzywił się jeszcze bardziej, gdy zorientował się, że ów smród pochodzi spod jego pach. Natychmiast zszedł z posłania i udał się do łazienki.
Po szybkim prysznicu odezwał się jego żołądek, dając o sobie znać głośnym burczeniem. No tak, przecież nie jadł wczoraj kolacji i dzisiaj śniadania!
Zerknął na zegar i wytrzeszczył oczy. Dochodziła 13. Przespał prawie dobę!
Wiedział, że na posiłek już nie zdąży, ale jego brzuch wciąż upominał się o przynależną mu porcję jedzenia. Obiad dopiero za 2 godziny. Rudzielec westchnął i postanowił udać się do kuchni. Skrzaty na pewno chętnie coś mu przygotują.

                    *               *               *

Draco obudził ból pleców. Otworzył oczy i natychmiast je zamknął, ponieważ oślepiło go światło dnia, wpadająca przez okno. Jęknął i spróbował wstać, jednak skutecznie uniemożliwiło mu to kłucie w kręgosłupie. Blondyn zorientował się, że zasnął tak, jak siedział - oparty o drzwi, z podciągniętymi pod brodę kolanami. Przez jego głowę przebiegł cień nadziei. Drżącymi dłońmi podciagnął rękaw na lewej ręce. Był tam. To jednak nie sen. Malfoy zacisnął usta. Musiał się z tym pogodzić. Westchnął i rzucił  zaklęcie maskujące. Nie miał zamiaru tłumaczyć się komukolwiek z Mrocznego Znaku na przedramieniu.
Spojrzał na zegar. Wpół do 14.
Spotkanie z Harrym! Natychmiast, nie zważając na ból, zerwał się z podłogi.

                    *                  *                  *

Ron stanął pod drewnianymi drzwiami, zza których dochodził wesoły gwar rozmów. Westchnął i niepewnie je pchnął, wchodząc do środka. Uderzyła w niego fala ciepła, dało się odczuć sporą różnice pomiędzy wnętrzem baru, a chłodem na dworzu. Weasley zdjął kurtkę i rozejrzał się po pomieszczeniu. Przy stoliku pod oknem ktoś do niego pomachał. Rudowłosemu zaschło w ustach, gdy zauważył, że to Pansy. Przełknął ślinę i powoli ruszył w jej stronę. Dziewczyna zerwała się z krzesła, poprawiła swój i tak już dość dużo odsłaniający dekolt, i rzuciła się Ronowi na szyję. Zszokowany chłopak objął ją sztywno ramionami i delikatnie odsunął. Parkinson zaproponowała, że pójdzie zamówić kremowe piwo i już jej nie było. Weasley opadł na krzesło. Cóż, może nie będzie źle...

                   *                  *                  *

Draco chyba już po raz tysięczny sprawdził, czy czarna czaszka jest dobrze zamaskowany. Poprawił krawat i wyszedł z sypialni.  Na twarz przykleił swoją obojętną, malfoyowską maskę, choć w środku serce waliło mu jak młotem i gotował się z niepokoju. Wiedział, że prędzej czy pózniej będzie musiał powiedzieć Harry'emu o Znaku. Zmarszczył brwi i stwierdził, że jednak wolałby to zrobić pózniej. Nadal nie był pewien, co Potter do niego czuje, a takie wyznanie mogłoby zburzyć wszystko, co udało mu się zbudować. Nie, nie jemu, co udało im się zbudować.
Wyszedł z zamku. Mimo kwietnia, dzień był chłodny.
Skręcił i skierował się w stronę Hogsmeade. Do spotkania zostało 15 minut. Przyspieszył. Dotarł do wioski i  odrazu ruszył do Trzech Mioteł. Zdecydowanie pchnął drzwi i zamarł. Zamrugał kilka razy oczami, ale obraz nie zniknął. Pansy, tak, ta Pansy, siedziała razem z Weasley'em. Mało tego, śmiali się i popijali kremowe piwo. Malfoy minął  ich stolik, skinął głową Parkinson, uśmiechając się i sugestywnie poruszając brwiami, a następnie usiadł przy dość oddalonym od wspomnianej dwójki miejscu. Założył nogę na nogę i czekał.

Give me love // Drarry ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz