5

8.1K 282 15
                                    

Nie mogłam uwierzyć, a może też nie chciałam wierzyć, że stoi przede mną chłopak przez którego straciłam wiarę w siebie, samookaleczałam się i wylałam milion łez.
Kornel nękał mnie w szkole przez dwa lata.
To były najgorsze dwa lata mojego życia, nic mu nie zrobiłam, on tak po prostu się do mnie doczepił.

- witaj skarbie

- odwal się odemnie!- krzyknęłam w stronę chłopaka, łzy zaczęły napływać mi do oczu.
-Czego znowu chcesz?

-Ciebie- powiedział jakby to było coś oczywistego.
Co za chory pojeb.

-Haha, po moim trupie, zostaw mnie w spokoju.

-Słuchaj głupia szmato, nie zostawię Cię, dopiero co Cię znalazłem.

- Na chuj mnie szukałeś!? Żeby znowu zniszczyć mi życie? Przez Ciebie byłam wrakiem człowieka. Dokuczałeś mi na każdym kroku!

- Próbowałem zwrócić na siebie Twoją uwagę!- wrzasnął Kornel

-Gratuluje kurwa, udało się!

-Nie w takim sensie. Emilly od zawsze mi sie podobałaś!

Nie mogłam uwierzyć. Co ten jebany idiota sobie myśli?
Wystarczyło podejść zagadać a nie obracać moje życie w koszmar.

-Jesteś pojebany. Nienawidzę Cię wypierdalaj!

chłopak zacisnął szczękę. Bałam się go. Chciałam aby to się skończyło, tak się cieszyłam, że zacznę na nowo, ale nie ten kretyn musiał mnie znaleźć.
Znowu zostałam sama. Nie wiem czemu, ale zaczełam myśleć o Justinie.
Chciałam uciec stąd, nigdy nie spotkać, tego kretyna.
Wszystkie wspomnienia wróciły.
Miałam niecałe 14 lat gdy ten kretyn się do mnie przyczepił. Na początku małe zaczepki, z czasem coraz bardziej mnie upokarzał, sprawiało mu to frajdę.
Przecież to normalne nagle uczepić się dziewczyny i po prostu nie dawać jej spokoju.
Blizny na moich rękach nadal widać, staram się je zakrywać. żałuję że to zrobiłam przez tego kretyna.
Teraz mieszkam w nowym miejscu, jestem szczęśliwa, a przynajmniej byłam zanim mnie porwali.
Położyłam się na brudnym materacu, lepsze to niż betonowa podłoga.

Justin.

- jak to ją kurwa porwał? Szef mnie zabije, miałem jej  pilnować!
Ojciec Emilly to szef gangu. Gangu w którym jestem.
Wiedziałem że gdy się dowie, że Kornel w końcu ją znalazł i porwał, wkurwi się nie na żarty.

- stary spokojnie, wyciągniemy sprzęt i namierzymy skurwiela- odezwał się Luke.

- idziemy stary.

Zeszliśmy do piwnicy. Luke włączył cały sprzęt i zaczął bawić się w detektywa. Wszedłem do pomieszczenia obok, załadowałem i uszykowałem całą broń.
Kornel nie był zbyt błyskotliwy. Pewnie nawet nie zabrał jej telefonu. Zasrany bachor.

Wybierałem broń już dobre 15 minut, jeśli nie znajdziemy młodej mogę już sobie kopać grób.

-Justiś!! Mam coś.

-Japierdole Luke trochę powagi, stary.

-Ostatni sygnał jej telefonu znajduję się tu.

Obrzeża miasta. Jacy kreatywni, poszli na łatwiznę. Nie twierdze że Kornel jest mądrym szefem. Przejął on bagno po swoim ojcu. Jego ojciec, to jeden z mądrzejszych, jednak syn do błyskotliwych nie należy, a mi to pasuje.

-Luke zwijaj dupę za 10 minut w garażu.

- Tak jest Justiś!- zasalutował Luke.
Co za idiota.

=======

Jechaliśmy autem w ciszy. Musiałem wszystko mieć dopracowane, młodej nie może się nic stać.

-Dałeś sygnał chłopakom, gdzie mają być?

-Taa, będą tam przed nami- odpowiedział Luke.
Niby nic trudnego zabić parę idiotów. Jednak są oni nieobliczalni i mogli zrobić coś Emilly.

=======
Dojechaliśmy. Kurwa nareszcie.
Chłopaki czekali już na drodze. Auta zaparkowaliśmy dalej. Nie mogą wiedzieć, że tu jesteśmy.
Luke zdjął trzech idiotów, którzy stali i mieli wyjebane na pilnowanie terenu.

Stare fabryki nie są duże. Lepiej dla nas.
Rozdzieliliśmy się, razem z Ryanem weszliśmy przodem. Osłaniali nas Luke i Harry.
6 osobowa grupa poszła tyłami.
W środku cisza. Cisza przed burzą.
szliśmy powoli ale pewnie przed siebie, czułem że gdzieś tu jest Emilly. To dziwne, ale to czułem.
Zeszliśmy do piwnicy. Otwierałem po kolei każde drzwi. Co za idioci, nikogo tu nie ma. Nie dać żadnego ochroniarza to już  kretynizm. Zawiodłem się na nim.
W pokojach nie było nikogo. w niektórych leżały stare materace. Otwierałem już chyba 20 drzwi. Traciłem nadzieję że jest tu córka szefa.
Pierwsze co zobaczyłem po otwarciu drzwi to jakiś chłopak. Słyszałem płacz dziewczyny, poznaje ten głos to Em.
Szybko podeszłem do chłopaka, szczerze mówiąc widzę go pierwszy raz.

-Emilly! wszystko dobrze?

-Teraz już tak- widziałem na jej twarzy wymalowaną ulgę.
Chciałem już powiedzieć dziewczynie żeby wstała, gdy ta zemdlała. Można i tak. Luke zajął się tamtym chłopakiem.
Emilly była strasznie lekka. Wychodząc na dwór widziałem że jest strasznie blada, przemarznietą i pewnie głodna.
Posadziłem ją na tylnich fotelach auta i ruszyłem.
W domu, przebrałem dziewczynę w moją koszulkę i bokserki i położyłem na łózko. Kładąc się obok.

Witam ponownie!
Nie jest dobrze ale do takich akcji to ja nie jestem stworzona :D
Rozdział nie sprawdzony.
Czytasz? skomentuj lub daj gwiazdkę bo dajesz mi tym mega motywacje!

Stay [J.B] 1&2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz