24

3K 126 4
                                    

Po kłótni z Justinem wyszłam z pokoju.
O co się kłóciliśmy?
Mimo, iż do naszego wyjazdu zostały dwa dni, mój jakże kochany chłopak nie chce mi powiedzieć gdzie lecimy.
A ja nie mogę tego znieść.
Stwierdziłam, że krótki spacer dobrze mi zrobi.
Ubrałam białe krótki conversy oraz bluzę i wyszłam z domu.
Szłam przed siebie, nie wiedziałam do końca dokąd się kieruje.
Gdzie mnie nogi poniosą, tam wyląduje.
Szłam osiedlem, było tu pełno domków jednorodzinnych.
Osiedla są duże, tym lepiej dla mnie, mogę w spokoju wszystko sobie przemyśleć.
Uczucie, że ktoś śledzi każdy mój krok towarzyszy mi ostatnio zawsze.
Nawet w domu.
Niby mam zakaz wychodzenia, ale ja tak nie wytrzymam.
Nagle mój telefon, który miałam w kieszeni zaczął dzwonić.

- Emilly, gdzie Ty kurwa jesteś!- wykrzyczał do słuchawki wkurwiony Justin.
- Na osiedlu, będę już wracać.
- Gdzie jesteś! Przyjadę po Ciebie.
- Jestem dużą dziewczynką i poradzę sobie sama. Do zobaczenia Juss- powiedziałam po czym nacisnęłam na czerwoną słuchawkę.
Szłam do domu powoli.
Gdy zaczęło się ściemniać, przyspieszyła trochę.
Szłam po nierownym chodniku, było mi dosyć zimno.
Zważając na fakt że inni chodzą już w kurtkach, a ja wyszłam z domu w bluzie.

Na głowę naciagnelam kaptur, ręce skrzyżowałam na piersi i ze spuszczoną głową szłam w stronę domu, wpatrując się w swoje buty.
Fascynujący widok.

Poczułam mocne uderzenie.




JUSTIN.

Emilly nie odbierala odemnie telefonu.
Od naszej rozmowy przez telefon minęła godzina.
Gdzie ona kurwa jest!

- Luke możesz namierzyć Emilly?
-Nie ma jej?- Zdziwił się Luke
-Trochę się polocilismy, wyszła i nadal jej nie ma- tłumaczyłem wszystko przyjacielowi chodząc w kółko.
Ten tylko westchnął, po czym wstał i ruszył w stronę piwnicy.
Odpalił swoje cacko i zaczął namierzać dziewczynę po numerze telefonu.

- Jest dwie ulice stąd- pokazał na monitor.
Bez słowa bralem buty, idąc w stronę dziewczyny zakładałem kurtkę.
Dotarłem do podanej ulicy, to co zobaczyłem to był najsilniejszy i najbardziej bolesny cios, jaki ktokolwiek i kiedykolwiek mi zadał.
Na ulicy leżał jej telefon.
Ktoś ją porwał, ale był na tyle sprytny że jej telefon postanowił zostawić.

EMILLY.
Obudziłam się w pokoju.
Nie znałam tego pokoju.
Kim ja jestem?
Ile mam lat?
Co się ze mną dzieje?
Do pokoju wszedł chłopak, kim był?
-Kochanie, już wstałaś? Boli Cię coś?
-Kim Ty jesteś? Co ja tu robię? I kim ja jestem?- zdałam sobie sprawę ze nie pamiętam nic.
Miałam jakiś wypadek?
-Nie pamiętasz nic? Spadłaś ze schodów. Jestem Twoim chłopakiem, mam na imię Kornel Ty Emilly. Spodziewamy się dziecka.
Że co kurwa? Jestem w ciąży?
-Ile mam lat?- spytalam siadajac na łóżku.
-17- odpowiedział chłopak i przytulił mnie, oddałam uścisk.
Czy ja nie jestem za młoda na dziecko?
No cóż.
- Powiesz mi coś o mnie?- spytalam odrywajac się od chłopaka.
- eh.. jak już mówiłem, masz na imię Emilly Cartz, masz 17 lat.
Twoja rodzina zmarła rok temu w wypadku samochodowym i od tego czasu mieszkasz ze mną. Jesteśmy parą od trzech lat- słuchałam chłopaka z zainteresowaniem, w moich oczach pojawiły się łzy. Moi rodzice nie żyją?
-Emilly Ty naprawdę nic nie pamiętasz?- spytał Kornel z troską. Pokrecilam przecząco głową.



NAMIESZALAM XDDD
WYBACZCIE.
JAK MYSLICIE PRZYPOMNI SOBIE COKOLWIEK?
A MIELI JECHAC NA WAKACJE :( .
DZISIAJ KRÓTKI ALE DODAM COS JESZCZE W WEEKEND :D

ABY MNIE ZMOTYWOWAC GWIAZDKUJCIE I KOMENTYJCIE! MAM NADZIEJE ZE SIE PODOBA!

BESOS!

Stay [J.B] 1&2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz