Justin
Kierowaliśmy się właśnie w stronę magazynu jednej z grup.
Podpadli nam i musieliśmy ich wyeliminować, jechałem z Lukiem i Mikiem w jednym aucie, a reszta w drugim.
Założyłem swoją skórzaną kurtkę i wysiadłem z auta uprzednio biorąc broń.
Luke szedł równo ze mną a Mike i reszta za nami.
Auta standardowo zaparkowaliśmy dalej.
Około dwa kilometry lasem pokonaliśmy pieszo, tak było bezpieczniej dla nas.
Schowaliśmy się niedaleko obserwując czy ktokolwiek jest teraz w środku.
Przez ostatnią godzinę obserwowaliśmy magazyny.
Zobaczyłem 3 postacie, młodego chłopaka mniej więcej w moim wieku, ochroniarza, sądząc po ubraniu który miał pilnować terenu oraz chłopaka który na 100% nie skończył jeszcze 16 lat.Ostrożnie, ale szybkim krokiem pokonaliśmy dystans dzielący nas od budynku.
Stałem dociśniety plecami do ściany czekając, aż Patrick który stał przy drzwiach da znak, że można wejść.Patrick skinął ręką i pokazał, że mamy iść.
Za mną stał tylko Mike i Harry, przede mną Luke, oraz Patrick.
Ostrożnie wkroczyliśmy na teren wroga.Kierowalismy się w głąb budynku, smierdziało tu niemiłosiernie, myślałem, że zaraz się zrzygam.
Próbowałem wytrzymać smród tu panujący co nie było wcale łatwo, jak Ci ludzie tu wytrzymują?!Dotarłem do jednego z pustych pomieszczeń w którym panowała głucha cisza, jedyny dźwięk jaki było słychać to mój oddech, którego dźwięk odbijał się od ścian niedużego pokoju.
Usłyszałem ciche, nierówne kroki paru osób, kierowali się w moją stronę.
Postacie były coraz bliżej sądząc po nasilającym się dźwięku.
Nie miałem drogi ucieczki, utknąłem.
Pomieszczenie w którym sie znajdowałem było puste, cztery ściany i nic więcej.
Weszli.Emilly
Robiłam właśnie jedzenie dla małej, którą w tym czasie zajmowała się Nicole.
Vailet nie należy do grzecznych, mimo iż jest taka mała już wiadomo, że charakter ma Justina. Wspolczuje jej chłopakowi, naprawdę. Chłopak będzie miał ciężkie życie.Razem z butelką z gotowym mlekiem wróciłam do salonu, wziełam Vailet na ręce i zaczęłam ją karmić.
-Niech oni juz wracają- zobaczyłam zdenerwowanie Nicole która próbowała zająć czymś swoje myśli mimo, iż sama byłam kłębkiem nerwów starałam się zachować spokój.
-Daj im czas, nic im sie nie stanie, obiecuje- poklepałam dziewczynę pocieszająco po plecach.-obys miała rację-nastolatka schowała twarz w ręce.
-ja zawsze mam rację-usmiechnelam się do dziewczyny- położe małą i wrócę do Ciebie- powiedzialam odkładając pustą butelkę na stół, który był przede mną.
Justin
Nie było drogi ucieczki, to koniec.
Strzał.
Poczułem przeszywajacy ból w lewym udzie, przez co upadłem.
Broń wypadła mi z ręki, mam przesrane.
-no, no, no Bieber, nic nie powiesz?- zobaczyłem nad sobą Berna. Który ukucnął przy mnie.
-Ostatnie życzenie?-zobaczyłem jego glupkowaty śmiech i odgłos przeladowanej broni.
Przed oczami przelecialo mi cale życie.
Mały ja, biegnący w ramiona mamy.
Mały Justin który idzie odsniezac, który gra na perkusji, ja na meczu, skończenie podstawówki.
Szef który oznajmia, że moim zadaniem jest chronienie jego córki przed Kornelem, człowiekiem którego ludzie zaraz mnie zabiją.
To gdy na mnie wpadła, jej uśmiech, oczy, to jak uroczo marszczyła nosek, gdy się złościła, jej przerażoną, zapłakana twarz gdy oznajmiła, że jest w ciąży i w końcu Valiet.
Mój promyk szczęścia, mój aniołek, moje całe życie, największe osiągniecie, moja duma, moje wszystko.
Wychowa się bez ojca tylko dlatego, że wplątałem się w takie życiowe gówno.
Dopiero teraz, gdy mam broń przy skroni doceniam dar jakim jest życie.
Kocham Cie Emilly, Vailet. Na zawsze razem.
Dobranoc...
Strzał.

CZYTASZ
Stay [J.B] 1&2
FanfictionZwykła 16-letnia dziewczyna. Jej życie komplikuje się po tym jak wprowadziła się do innego stanu. A może jest ktoś kto ją chroni? Za wszelkie błędy przepraszam, jestem w trakcie poprawiania :)