część 2 rozdział 10

1.4K 71 2
                                    


*tydzień później*

Kończyłam pakowanie walizek podczas gdy Justin siedział z Vailet w salonie.
Nie dziwie mu się, to logiczne, że chce spędzić czas ze swoją córką.
Cieszę się, że Vailet go akceptuje, zauważyłam, że złapali ze sobą naprawdę dobry kontakt.

Drew natomiast siedział przy mnie na łóżku i z wielką fascynacją bawił się nową zabawką którą kupiłam mu wczoraj na zakupach.

Nie chce wracać do Londynu, stęskniłam się za mamą, a tamto mieszkanie będzie mi przypominać o Liame, swoją drogą pierwsze co zrobię po przyjedzie do spakuje pięknie jego rzeczy i zaniosę do jego siostry, albo wypierdole do kosza.

Samolot mamy za 5 godzin, a odprawa i inne zajmą nam pewnie sporo czasu także powinniśmy się już po woli zbierać.

Zaniosłam walizki na dół, a później wróciłam po Drewa i torebkę. Jeszcze raz upewniłam się czy wszystko spakowałam.
Stwierdziła, że wszystko co należy do mnie spakowałam więc mogę spokojnie pożegnać się z mamą i jechać na lotnisko.
Zeszłam na dół, mama siedziała w kuchni, nie chciałam się z nią żegnać, jednak nie miałam wyboru, w Londynie jest teraz moje życie.
Mam tam pracę i mieszkanie, a dzieciaki szkołę i czy mi się to podoba czy nie, muszę wracać.

Mama wstała i podeszła do mnie, aby mnie przytulić.

-Obiecuję, że niedługo tu wrócę - próbowałam się uśmiechnąć co nie wyszło za dobrze ponieważ czułam się naprawdę źle, że muszę ją zostawić.

- Mam nadzieję, że tak będzie - spojrzała na mnie ze smutkiem w oczach, wiem doskonale o co jej chodziło.
Dużo razy mówiłam, że przylece, ale nigdy nie miałam na to odwagi, ani nie byłam psychicznie na to gotowa.
- Szczęśliwego lotu córeczko, zadzwoń, jak wylądujecie.

-Nie ma problemu - uścisnęłam kobietę jeszcze raz po czym przeszłam do salonu, aby powiedzieć Vailet, że musimy już iść.

- Vailet? Musimy już jechać - powiedziałam do dziewczynki która siedziała na kolanach Justina i razem układali puzzle czyli wielkie uzależnienie mojej córki.

- Ale ja nie chcę - powiedziała przytulając się do Justina.

- Vailet, słonko, ja też nie chce stąd wyjeżdżać, ale musimy, obiecuje Ci, że wróciły tutaj tak szybko jak to możliwe - kucnełam przy niej.

- Vailet, twoja mama ma rację, musicie już jechać - odezwał się Justin widząc, że ta nie ma najmniejszej ochoty na lot do domu.

- A ty nie możesz lecieć z nami? - spytała Vailet patrząc na Justina, a mnie dosłownie zatkało.

- Niestety nie mogę, mam tutaj pracę i mieszkanie, wiesz?

- Możesz mieszkać z nami - powiedziała znowu dziewczynka coraz bardziej mnie zaskakując.
Zeszła z kolan Justina i ubrała bluzę którą jej podałam.

- Niestety nie mogę słońce, ale mogę was podwieźć na lotnisko hm? - zaproponował Justin, a mi to pasowało ponieważ to lepsze niż tłuc się taksówką.

Vailet skinęła energicznie głową i poszła pożegnać się z babcią.
Wzięłam Drewa który cały czas był u mojej mamy na rękach i ruszyłam w stronę wyjścia.
Justin wziął nasze walizki chociaż wcale go o to nie prosiłam, ale byłam mu wdzięczna bo nie musiałam się już cofać drugi raz.

Zapięłam Drewa i Vailet i fotelikach i ostatni raz pomachałam mamie po czym wsiadłam do samochodu.

Dotarcie na lotnisko to masakra ponieważ znajduje się ono kawałek od domu, a korki wcale niczego nie ułatwiają, ale czego się dziwić skoro jest południe i każdy wraca z pracy lub do niej jedzie.

-Dlaczego Drew? - zapytał mnie Justin. Dobrze wiesz czemu nie pytaj się głupio.

-To pierwsze co mi przyszło do głowy, sam wiesz Justin - wzruszyłam ramionami.

- Cieszę się, że Ci się ułożyło - powiedział na co się zaśmiałam, proszę Cię.
- Mój były uprowadził mi dziecko, więc jak widzisz niezbyt mi się ułożyło.

- Ale byłaś szczęśliwa przez ostatnie lata, o to mi chodzi.

Szczęśliwa to pojęcie względne mój drogi.

- No tak, masz racje, a jak u Ciebie to wygląda?- zapytałam bo w sumie wierzyć mi się nie chciało, że był cały czas sam.

- Ostatni mój związek był 6 lat temu, z Tobą - i w tym momencie mnie trochę zatkało, nie sądziłam, że będzie sam.
Znaczy do niedawna myślałam, że nie żyje.
Ale gdy go spotkałam to myślałam, że się ustatkował, założył rodzinę, rzucił ten syf i wszystko u niego dobrze.

Siedziałam w samolocie, nie wiedząc co ze sobą zrobić, czułam się zupełnie jak za pierwszym razem gdy stąd odlatywałam.
Miałam w Londynie zacząć od nowa, chciałam polecieć gdzieś gdzie nikt mnie nie będzie znał i nie będzie mnie ocieniał.
Byłam strasznie zdenerwowana czy mi się to uda.
Teraz czułam się tak samo, w pewnym sensie zaczynam od nowa, to co wydarzyło się tutaj to dla mnie naprawdę wiele, tak też było 6 lat temu.
Zastanawia mnie czy gdybym wtedy nie wyjechała to czy nadal była bym z Justinem? Czy miałabym na nazwisko Bieber?
Tego się nigdy nie dowiem.

Hej hej
Więc ogólnie jest to dopiero 10 rozdział 2 części, ale zbliżamy się już do końca, mam już pomysł na nowe opowiadania, a tego nie ma co dłużej przeciągać.
Zapraszam was na mojego tt (ja_nasx) gdzie informuje o nowych rozdziałach i innych rzeczach🙈

Dziękuje wam za 61k wyświetleń to dla mnie naprawdę wiele!

Besos!

Stay [J.B] 1&2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz