40

2.3K 84 10
                                    

Do mamy dodzwoniłam się 23 Grudnia.
Okazało się, że wyjechała do cioci Maggie na święta.
Ciocię znam tylko z opowiadań mamy, była to nasza dalsza rodzina za którą nie przepadałam.
Ciocię i wuja widziałam tylko raz w życiu, gdy był ślub Elli- mojej kuzynki.
Poczułam naprawdę wielką ulgę, gdy mama zadzwoniła, a z drugiej strony byłam zawiedziona, zależało mi na tym, aby te święta spędzić razem z nią.

Dziś mamy wigilię, dla wielu ludzi święta są czymś magicznym, ja jednak nigdy za świętami nie przepadałam.
Nie lubiłam całej tej naciąganej szczerości i miłości którą ludzie okazywali w święta, a za raz po nich wracali do rzeczywistości i tak co roku.
Owszem, jako dziecko kochałam święta, prezenty, zapach choinki oraz ozdabianie domu.
Cały czar prysł, gdy miałam może z 12 lat?
Tak więc obchodziłam święta pierwszy raz od 3 lat w liczniejszym gronie niż tylko ja i mama.
Wcześniej święta spędzaliśmy z dziadkami, jednak od czasu, gdy mama pokłóciła się z nimi ja też nie mam z dzadkami żadnego kontaktu, a szkoda.

Teraz święta spędzam z Justinem, Nicole i Lukiem z tego co mi wiadomo miał sie zjawić także Nick którego nadal nie widziałam.
Cieszy mnie fakt, że Nicole wyzdrowiala już do tego stopnia, aby samemu sie poruszać. Nie wyobrażam sobie świat z Nicole która samotnie leży na górze.

Około 18 wszyscy usiedliśmy przy stole w jadalni i zaczęliśmy ,,świętować".
Siedziałam koło Justina i Nicka, a na przeciwko mnie usiadł Luke z jego prawej siedziała Nicole.

Przed godziną 19 Luke nagle poprosił o ciszę i wstał.
Obszedł swoje krzesło i podszedł do Nicole.
Ukucnął przy jej krześle, z spodni wyjął małe pudełeczko.
- Zostaniesz moją żoną?
Wszyscy łącznie ze mną otwarli buzię ze zdziwienia.
Nicole ze łzami w oczach pokiwała energicznie głową ns tak.
Podejrzewam, że nie była w stanie nic powiedzieć.
Luke przytulił wciąż płacząca Nicole.

Uśmiechałam się od ucha do ucha.
Przypomniałam sobie jak w wakacje Nicole cały czas mówiła, że nikogo nigdy nie znajdzie i pójdzie do klasztoru.

4 miesiące później.

Trwały właśnie przygotowania do ślubu Luka i Nicole.
Stwierdzili, że chcą poczekać, aż będzie cieplej.
Date porodu mam na tydzień po ich ślubie.
Ostatnie miesiące minęły spokojnie.
Kornel jakby zapadł się pod ziemię, ostatnio byłam sama w sklepie i obyło się bez żadnych porwań i innych gówien.
Albo to zasługa mojej ciąży, albo mam nadzieję odpuścił sobie mnie.

Siedziałam właśnie w salonie razem z Nicole i przeglądałyśmy suknie ślubne.
-A może ta?- zapytałam Nicole.
-ładna, ale nie dla mnie. A może ta?- nastolatka wskazała na suknie obok.
-możemy iść jutro i ją przymierzysz- powiedziałam wstając z kanapy.
-okej.

Weszłam ns górę domu i skierowałam die na koniec korytarza.
Justin od rana pracuję nad pokojem dla dziecka.

Odcień ścian to lekki róż, natomiast meble które Justin właśnie skręca są białe.
-Jak Ci idzie?-zapytałam stojąc w drzwiach pokoju.
-dobrze, zaraz kończę.
-musimy jechać do sklepu, lepiej już kupić ubrania i takie tam- chłopak stanął obok mnie patrząc na efekt końcowy.
-Jest piękny Juss.

Szliśmy przez korytarz, telefon Justina dał o sobie znać.
Chłopak wyjął telefon z kieszeni i odebrał.

-Japierdole, jak to możliwe?

Hej hej.
Zero akcji i wgl ale no.
Powracają klopoty?
Wybaczcie, że dosyć krótki, ale tak jakoś wyszło.
Btw nie wyobrażam sobie Justina który składa dziecięce mebelki xDDD
Wybaczcie ten przeskok, ale chcę już żeby urodziła.
PS. Zbliżamy się do końca ff

GWIAZDKUJCIE I KOMENTUJCIE BO TO MEGA MOTYWACJA

BESOS!

Stay [J.B] 1&2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz