-Ju-Justin no bo no my ją znaleźliśmy ale o-ona je-est tak ja-jakby pod na-narko-kozą - usłyszałem w słuchawce Nicka chłopak strasznie się jąkał co oznaczało, że jest nieźle zdenerwowany.
-Gdzie jesteście?- starałem się być spokojny, ale w takiej sytuacji to cholernie trudne i prawie niemożliwe.
- Jesteśmy.. kurwa sam nie wiem jakąś godzine na północ od miasta, straszne zadupie.
-Zaraz tam będziemy- spojrzałem na mapę.
-Macie Nicole?- na te słowa Luke jak oparzony podniósł się z siedzenia i popatrzył na mnie czekając, aż dam mu odpowiedź.
-Chłopacy przeszukują budynek. Jak będę wiedzieć zadzwonię. Mamy zawieźć Emilly do domu?
-Tak zabierz ją z tamtąd, a chłopcy niech przeszukują budynek, zaraz im pomożemy.
Rozłączyłem się i jechałem najszybciej jak mogłem.
Nie mamy żadnej pewności czy zabrali dziewczyny w te same miejsce.
Jednak wątpliwe jest, aby znali nasz plan.Po około dwóch godzinach wysiadłem z auta i razem z Lukiem ruszyliśmy pod budynek.
W koło nie było nic, prócz lasów.
Weszliśmy do sporej wielkości domu.
Chłopacy już przed nami zajęli się tym, aby w środku było czysto.
Szliśmy wąskim korytarzem i szukaliśmy kogoś od nas.Na końcu korytarza znajdowały się schody. Schody i na górną część domu i do piwnicy.
Na dole słychać było kogoś głosy, a raczej krzyki.
Usłyszeliśmy strzał i ciszę.
Brzdęk kluczy i ciche szlochy.Zobaczyłem jak chłopcy po kolei wyprowadzają różne dziewczyny, żadna z nich na bank nie skończyła nawet 17 lat.
Wszystkie były młode i w nie najlepszym stanie.
Jako ostatnia wyszła Nicole.
Była w najgorszym stanie, ubrana w podarte resztki swoich ubrań, cała posiniaczona z zaschniętą krwią po lewej stronie twarzy. Na rękach było widać liczne otarcia i dużego rozmiaru siniaki.
Było mi jej naprawdę szkoda nie zasłużyła na to co musiała przejść, ani ona, ani żadna inna znajdująca się tu dziewczyna.-Co mamy z nimi zrobić?- zwrócił się do mnie Patrick.
-Zabierzcie je do domu na obrzeżach i zostaniesz tam z nimi dopóki nie dojdą do siebie. Później dowiesz się skąd są- zwróciłem się do chłopaka, ten tylko skinął głową.
4 dziewczyny ruszyły za nim, a Luke i Nicole zdążyli się już przywitać.-Lepiej stąd chodźmy- powiedziała nadal roztrzesiana nastolatka.
-Gdzie Em? Oni ją zabrali. Gdzie ona jest?!.- zaczęła krzyczeć Nicole przypominając sobie o Emilly.-Ej spokojnie, pojechała do domu z Nickiem. Jest bezpieczna.
Luke pomógł obolałej nastolatce wsiąść do auta i usiadł razem z nią na tylnich siedzeniach.
Byłem wykończony, jedyne o czym w tej chwili marzę to położyć się spać z Emilly obok.
Nic więcej się nie liczy.Dojechaliśmy.
Kurwa, nareszcie.
Pobiegłem do domu, chcąc jak najszybciej zobaczyć moją dziewczynę.
Pobiegłem do swojego pokoju.
Leżała na łóżku, a przy niej siedział Nick.-Jesteś już, parę razy ruszyła głowa niedługo się obudzi.
-Dzięki stary- Nick wyszedł z pokoju, a ja zostałem sam na sam z Emilly.
48h później.
EMILLY
Doszłam już do siebie po tym co się stało.
Gorzej z Nicole, rany i siniaki będą się goić tygodniami.
Ja mam tylko parę, ledwo widocznych zatrapań.
Justin wyjął mi już z ręki to gówno. Usuwanie tego nie było ani trochę komfortowe.Powiedziałam Justinowi o tym, co Kornel z swoją pojebaną ekipą miał w planach.
Jednak nie zdążyli.
Całe szczęście, nie wiem jakbym to wytrzymała.
Świadomość tego, że usunęli mi dziecko byłaby nie do zniesienia.
Justin umówił nas już prywatnie do ginekologa, aby sprawdził czy z dzieckiem wszystko dobrze.-Emilly gotowa?- poczułam ręce oplatające mnie w pasie.
-Tak.Nie byłam zbyt rozmowna, denerwowałam się tym czy aby na pewno z dzieckiem wszystko dobrze.
Po ostatnich wydarzeniach niewiadomo, jednak jestem dobrej myśli.Dojechaliśmy pod nieduży budynek.
Justin wymienił parę zdań z recepcjonistką.
Razem z Justinem skierowałam się na piętro.
-Wejść z Tobą czy zaczekać?-Zaczekaj, zaraz będę.
Pchnęłam drzwi od gabinetu.Lekarz coś tam gadał, jedyne na czym mi zależało to usłyszeć piękne ,,z dzieckiem wszystko dobrze".
-Dziecko zdrowe, chcesz poznać płeć?- rozpromieniłam się na te słowa.
-Tak- odpowiedziałam patrząc na monitorek.
-Dziewczynka- po chwili usłyszałam głos lekarza.
Na mojej twarzy pojawił się ogromny, szczery uśmiech.Podziekowalam ginekologowi i wyszłam z sali.
Justin siedział na krześle obok.-Będziemy mieć córeczkę- w moich oczach pojawiły się łzy, Juss podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
-Zdrowa?
-Tak.Razem wyszliśmy z przychodni.
W domu byliśmy po piętnastu minutach.
Ruszyłam do kuchni, chciałam zrobić obiad.
Luke opiekuje się Nicole, a Justin wszedł przed chwilą do góry.
Gdy po godzinie nadal nie było śladu po Justinie ruszyłam go szukać.
-Justin!- krzyknęłam będąc na górze.
Nie było go w pokoju, to gdzie on do cholery jest?
-Ostatnie drzwi na prawo- usłyszałam chłopaka.
Weszłam do średniego rozmiaru pomieszczenia.
-Trzeba zacząć szykować pokój- widziałam jak chłopak rozkręca dość zniszczoną komodę.
- po świętach pojedziemy kupić meble i ubrania.
Oparłam się o ścianę przyglądając się Justinowi, a na mojej twarzy zagościł uśmiech.
Jest idealnie.Rozdział miał pojawić się w sobotę a jest dopiero teraz za co przepraszam.
Mam nadzieję, że wam się podoba :)Gwiazdkujcie i komentujcie bo to daje mi wielką motywację!
PS. Tak bardzo bardzo dziękuję za 4k które wybiły tu wczoraj!
Jesteście niesamowici.
CZYTASZ
Stay [J.B] 1&2
FanfictionZwykła 16-letnia dziewczyna. Jej życie komplikuje się po tym jak wprowadziła się do innego stanu. A może jest ktoś kto ją chroni? Za wszelkie błędy przepraszam, jestem w trakcie poprawiania :)