36

2.4K 106 6
                                    

-Ju-Justin no bo no my ją znaleźliśmy ale o-ona je-est tak ja-jakby pod na-narko-kozą - usłyszałem w słuchawce Nicka chłopak strasznie się jąkał co oznaczało, że jest nieźle zdenerwowany.

-Gdzie jesteście?- starałem się być spokojny, ale w takiej sytuacji to cholernie trudne i prawie niemożliwe.

- Jesteśmy.. kurwa sam nie wiem jakąś godzine na północ od miasta, straszne zadupie.

-Zaraz tam będziemy- spojrzałem na mapę.

-Macie Nicole?- na te słowa Luke jak oparzony podniósł się z siedzenia i popatrzył na mnie czekając, aż dam mu odpowiedź.

-Chłopacy przeszukują budynek. Jak będę wiedzieć zadzwonię. Mamy zawieźć Emilly do domu?

-Tak zabierz ją z tamtąd, a chłopcy niech przeszukują budynek, zaraz im pomożemy.

Rozłączyłem się i jechałem najszybciej jak mogłem.
Nie mamy żadnej pewności czy zabrali dziewczyny w te same miejsce.
Jednak wątpliwe jest, aby znali nasz plan.

Po około dwóch godzinach wysiadłem z auta i razem z Lukiem ruszyliśmy pod budynek.
W koło nie było nic, prócz lasów.
Weszliśmy do sporej wielkości domu.
Chłopacy już przed nami zajęli się tym, aby w środku było czysto.
Szliśmy wąskim korytarzem i szukaliśmy kogoś od nas.

Na końcu korytarza znajdowały się schody. Schody i na górną część domu i do piwnicy.

Na dole słychać było kogoś głosy, a raczej krzyki.
Usłyszeliśmy strzał i ciszę.
Brzdęk kluczy i ciche szlochy.

Zobaczyłem jak chłopcy po kolei wyprowadzają różne dziewczyny, żadna z nich na bank nie skończyła nawet 17 lat.
Wszystkie były młode i w nie najlepszym stanie.
Jako ostatnia wyszła Nicole.
Była w najgorszym stanie, ubrana w podarte resztki swoich ubrań, cała posiniaczona z zaschniętą krwią po lewej stronie twarzy. Na rękach było widać liczne otarcia i dużego rozmiaru siniaki.
Było mi jej naprawdę szkoda nie zasłużyła na to co musiała przejść, ani ona, ani żadna inna znajdująca się tu dziewczyna.

-Co mamy z nimi zrobić?- zwrócił się do mnie Patrick.

-Zabierzcie je do domu na obrzeżach i zostaniesz tam z nimi dopóki nie dojdą do siebie. Później dowiesz się skąd są- zwróciłem się do chłopaka, ten tylko skinął głową.
4 dziewczyny ruszyły za nim, a Luke i Nicole zdążyli się już przywitać.

-Lepiej stąd chodźmy- powiedziała nadal roztrzesiana nastolatka.
-Gdzie Em? Oni ją zabrali. Gdzie ona jest?!.- zaczęła krzyczeć Nicole przypominając sobie o Emilly.

-Ej spokojnie, pojechała do domu z Nickiem. Jest bezpieczna.

Luke pomógł obolałej nastolatce wsiąść do auta i usiadł razem z nią na tylnich siedzeniach.
Byłem wykończony, jedyne o czym w tej chwili marzę to położyć się spać z Emilly obok.
Nic więcej się nie liczy.

Dojechaliśmy.
Kurwa, nareszcie.
Pobiegłem do domu, chcąc jak najszybciej zobaczyć moją dziewczynę.
Pobiegłem do swojego pokoju.
Leżała na łóżku, a przy niej siedział Nick.

-Jesteś już, parę razy ruszyła głowa niedługo się obudzi.

-Dzięki stary- Nick wyszedł z pokoju, a ja zostałem sam na sam z Emilly.

48h później.

EMILLY

Doszłam już do siebie po tym co się stało.
Gorzej z Nicole, rany i siniaki będą się goić tygodniami.
Ja mam tylko parę, ledwo widocznych zatrapań.
Justin wyjął mi już z ręki to gówno. Usuwanie tego nie było ani trochę komfortowe.

Powiedziałam Justinowi o tym, co Kornel z swoją pojebaną ekipą miał w planach.
Jednak nie zdążyli.
Całe szczęście, nie wiem jakbym to wytrzymała.
Świadomość tego, że usunęli mi dziecko byłaby nie do zniesienia.
Justin umówił nas już prywatnie do ginekologa, aby sprawdził czy z dzieckiem wszystko dobrze.

-Emilly gotowa?- poczułam ręce oplatające mnie w pasie.
-Tak.

Nie byłam zbyt rozmowna, denerwowałam się tym czy aby na pewno z dzieckiem wszystko dobrze.
Po ostatnich wydarzeniach niewiadomo, jednak jestem dobrej myśli.

Dojechaliśmy pod nieduży budynek.
Justin wymienił parę zdań z recepcjonistką.
Razem z Justinem skierowałam się na piętro.
-Wejść z Tobą czy zaczekać?

-Zaczekaj, zaraz będę.
Pchnęłam drzwi od gabinetu.

Lekarz coś tam gadał, jedyne na czym mi zależało to usłyszeć piękne ,,z dzieckiem wszystko dobrze".

-Dziecko zdrowe, chcesz poznać płeć?- rozpromieniłam się na te słowa.
-Tak- odpowiedziałam patrząc na monitorek.
-Dziewczynka- po chwili usłyszałam głos lekarza.
Na mojej twarzy pojawił się ogromny, szczery uśmiech.

Podziekowalam ginekologowi i wyszłam z sali.
Justin siedział na krześle obok.

-Będziemy mieć córeczkę- w moich oczach pojawiły się łzy, Juss podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
-Zdrowa?
-Tak.

Razem wyszliśmy z przychodni.
W domu byliśmy po piętnastu minutach.
Ruszyłam do kuchni, chciałam zrobić obiad.
Luke opiekuje się Nicole, a Justin wszedł przed chwilą do góry.
Gdy po godzinie nadal nie było śladu po Justinie ruszyłam go szukać.
-Justin!- krzyknęłam będąc na górze.
Nie było go w pokoju, to gdzie on do cholery jest?
-Ostatnie drzwi na prawo- usłyszałam chłopaka.
Weszłam do średniego rozmiaru pomieszczenia.
-Trzeba zacząć szykować pokój- widziałam jak chłopak rozkręca dość zniszczoną komodę.
- po świętach pojedziemy kupić meble i ubrania.
Oparłam się o ścianę przyglądając się Justinowi, a na mojej twarzy zagościł uśmiech.
Jest idealnie.

Rozdział miał pojawić się w sobotę a jest dopiero teraz za co przepraszam.
Mam nadzieję, że wam się podoba :)

Gwiazdkujcie i komentujcie bo to daje mi wielką motywację!

PS. Tak bardzo bardzo dziękuję za 4k które wybiły tu wczoraj!
Jesteście niesamowici.

 Tak bardzo bardzo dziękuję za 4k które wybiły tu wczoraj! Jesteście niesamowici

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Stay [J.B] 1&2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz