TWENTY NINE

1.9K 70 5
                                    

— A z tobą co? — Od razu usłyszałam pytanie ze strony Mick'a, który był zmartwiony moim zachowaniem. Nie wiedziałam, że aż tak bardzo po mnie widać, że jestem na siebie cholernie zła. Naprawdę nie wiem, dlaczego Hemmings'owi w ogóle o tym powiedziałam.

— Wygadałam się Hemmings'owi, że zostałam zgwałcona i po prostu stamtąd uciekłam. Nie mogłam na niego spojrzeć. Ja nie wiem, co się ze mną dzieje — Po moich policzkach zaczęły spływać łzy, a ja naprawdę nie mam bladego pojęcia dlaczego.

— Kae...— Nina westchnęła, a po chwili poczułam, jak obydwoje mnie obejmują. W ogóle nie rozumiem swojego zachowania. Dlaczego płaczę? Nie mam do tego żadnego powodu.

— Przepraszam — Otarłam swoje policzki z łez i odsunęłam się od moich przyjaciół. Muszę się wziąć w garść — Jedziemy? — Spytałam, a moi przyjaciele od razu zaczęli kiwać głową.

Wszyscy wsiedliśmy do samochodu Mick'a i ruszyliśmy w stronę naszych domów. Jednak gdy w końcu dojechaliśmy, nie poszłam do swojego domu, tylko razem z Niną poszłyśmy do jej domu. W jej pokoju, rzuciłyśmy się na łóżko. Nadal czułam się trochę przytłoczona, a Nina, widząc to, mocno mnie przytuliła. Właśnie tak razem leżałyśmy przytulone na jej łóżku.

— Opowiadaj jak tam z Oliver'em — Poprosiłam moją przyjaciółkę, bo znowu mam uczucie, że wiecznie rozmawiamy tylko o moich problemach. Czuję się z tym źle, ale wiem, że Nina nie ma mi tego za złe. Tak samo, jak Mick.

— Jest wspaniale — Odpowiedziała — Kae, ja go naprawdę kocham — Dodała pełna w motylkach, a na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech — Jest najlepszym chłopakiem pod słońcem. Z każdym dniem zakochuję się w nim coraz bardziej. Jest dla mnie taki dobry i traktuje mnie jak księżniczkę. Przy nim czuję, że znalazłam tę prawdziwą miłość — Mogłabym słuchać tego przez cały dzień. Gdy słyszę jaka Nina jest szczęśliwa z Oliver'em, od razu robi mi się lepiej. Jej szczęście jest mi bardzo ważne, tak samo, jak i Mick'a.

— Naprawdę cieszę się, że jesteś szczęśliwa — Wyznałam szczerze i posłałam jej najszczerszy uśmiech, jaki tylko potrafiłam. Jej szczęście to moje szczęście, obojętnie w jakiej beznadziejnej sytuacji akurat ja się znajduję.

— Kae, powiesz mi, dlaczego wcześniej płakałaś? — Nie wiedziała, czy powinna o to zapytać, ale wybrała, żeby to jednak zrobić. Jej wyraz twarzy zrobił się poważny, a jej wyczekujący wzrok był na mojej osobie.

— Sama nie wiem. Chyba przestraszyłam się tego, jaki wpływ Hemmings na mnie ma — Przyznałam, bo chyba właśnie dlatego płakałam. Blondyn ma na mnie większy wpływ, niż myślałam i zaczyna mnie to przerażać — Odkąd mi pomógł, zaczął zachowywać się w stosunku do mnie tak dziwnie i zaczęło mi się to podobać. Nie wiem, co jest ze mną nie tak — Dodałam, muszę to z siebie wyrzucić, bo chyba oszaleję.

— Kae. Nic nie jest z tobą nie tak, wszystko jest z tobą w porządku — Pocieszała mnie — Tak, jak mówiłaś, Hemmings w ostatnim czasie dużo ci pomógł i zaczęłaś mu ufać, więc to normalne, że czułaś potrzebę, aby mu o tym powiedzieć — Cieszyłam się, że wzięła to na poważnie i nie zdecydowała się powiedzieć coś w stylu 'Hemmings ci się podoba'. Jej słowa naprawdę podniosły mnie na duchu.

— Ugh, już w piątek walentynki — Przewróciłam oczami. To będą kolejne walentynki, które spędzę bez chłopaka. Praktycznie każde walentynki spędzałam z Niną i Mick'iem, jednak odkąd Mick skończył szesnaście lat, przestał spędzać z nami ten dzień.

— Niestety tych Walentynek nie spędzimy razem — Westchnęła, a ja tylko kiwnęłam głową. Trochę mi smutno z tego powodu, ale w końcu Nina ma chłopaka i to oczywiste, że to właśnie z nim chce obchodzić to święto.

Przez kolejną godzinę siedziałam u Niny, a potem postanowiłam zajrzeć do Mick'a. Co prawda nie zapowiedziałam się, ale na pewno i tak nie robi nic pożytecznego.

Już po niecałych dwóch minutach byłam przed domem mojego najlepszego przyjaciela i zapukałam do drzwi jak cywilizowany człowiek. Normalnie weszłabym bez pukania, ale dzisiaj postanowiłam tego nie robić.

Czekałam parę minut, jednak nikt mi nie otworzył, więc zapukałam jeszcze raz i dopiero wtedy brunet otworzył drzwi od swojego domu, a jego mina była bezcenna, kiedy mnie zobaczył. Wygląda, jakby właśnie zobaczył ducha.

— Ile można czekać? — Zapytałam zirytowana i po prostu sama wprosiłam się do środka domu. Już i tak zachowałam się zbyt normalnie, pukając do tych drzwi.

— Wow czy to naprawdę ty? Co zrobiłaś z prawdziwą Kacey? — Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i spojrzał na mnie zdziwiony.

— O co ci chodzi? — Uniosłam brew, udając, że nie mam pojęcia, o czym mówi.

— Nie przychodziłaś do mnie od ponad pół roku, a tu nagle stoisz przed moimi drzwiami — Obydwoje poszliśmy do salonu mojego kochanego przyjaciela. Gdzie ma rację, tam ma rację. Nie mogę zaprzeczyć.

— Jak chcesz, to sobie pójdę — Prowokowałam go. Zawsze prowokujemy ze sobą takie malutkie kłótnie, które nie mają większego znaczenia. Po prostu jesteśmy tacy trochę porypani.

— Idź — Udał obrażonego i wzruszył ramionami.

— Dobra. Pa — Odwróciłam się i zmierzałam w stronę drzwi wyjściowych, jednak chwilę później poczułam jego ręce na moich biodrach. Chłopak przyciągnął mnie do swojego ciała i zaczął mnie łaskotać.

— Przestań — Zwijałam się ze śmiechu.

— Bo co? — Zapytał, nie przestając mnie łaskotać, za co mu się jeszcze oberwie.

— Bo gówno! — Wydarłam się, nadal się śmiejąc. Brakowało mi go bardzo. Nabrałam do niego dystansu i teraz nie rozumiem, dlaczego tak się zachowywałam.

Chłopak postanowił przestać mnie łaskotać i objął mnie od tyłu, przysuwając mnie do swojego torsu jeszcze bliżej. Gdyby ktoś nas tak zobaczył, pomyślałby, że jesteśmy parą.

— Tęskniłem za tobą — Pocałował mnie w policzek i wypuścił ze swojego uścisku, aby pójść na sofie.

— Ja za tobą też — Wyznałam i usiadłam obok niego. W końcu nie będę stała, jak głupek, kiedy on sobie wygodnie siedzi.

— Masz już chłopaka na piątkową randkę? — Zapytał, a ja przewróciłam oczami. Powinien wiedzieć, że nikt mnie nie zapytał i raczej nikt nie ma zamiaru tego robić.

— Nie, a ty? — Uniosłam brew.

— Ja się z chłopakami nie umawiam — Zaśmiał się, za co dostał z pięści po brzuchu.

— Wyładowuj swoją agresję na kimś innym, a nie na mnie — Udawał obrażonego.

— A ty co będziesz robił? — Poprawiłam się.

— Zastanawiałem się, czy zaprosić Amber na randkę, myślisz, że się zgodzi? — Dlaczego jego pomysł mi się podoba?

— Myślę, że tak — Powiedziałam.

Posiedziałam jeszcze chwilę u chłopaka i potem wróciłam do domu. Jak zawsze poszłam wziąć kąpiel, umyłam zęby, ubrałam się w ciuchy do spania i położyłam się do łóżka. Wzięłam jeszcze telefon do rąk i zobaczyłam czy nie mam żadnych wiadomości. Nie miałam żadnych, więc odłożyłam urządzenie i poszłam spać.

Do następnego x

Trust Teacher | L.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz