THIRTY ONE

1.9K 76 5
                                    

Gdy wyszliśmy ze szkoły, mój wzrok powędrował na stację autobusową, od której właśnie odjeżdżał mój autobus. Super. Nie dość, że moi przyjaciele nie mogli na mnie poczekać, to jeszcze uciekł mi autobus. To jest właśnie moje szczęście.

— To był mój autobus — Westchnęłam niezadowolona. Coś mi mówi, że ten dzień będzie jednym z moich gorszych dni. Jak na razie nic nie idzie po mojej myśli.

— Jeżeli chcesz, mogę cię podwieźć — Zaproponował nauczyciel, a ja trochę się zdziwiłam. Mimo że podoba mi się myśl, że byłabym sama z blondynem w jego samochodzie, nie mogę się na to zgodzić.

— Poczekam na następny — To nie byłby dobry pomysł jechać z Hemmings'em. Co jeżeli ktoś zobaczy, jak wsiadam do jego samochodu?

— Kace... — Westchnął — Następny autobus będzie za pół godziny, a twój dom i tak jest po drodze — Nie dawał za wygraną i nadal próbował zmienić moje zdanie, co mu się udaje.

— No dobrze — Już się zgodziłam, bo coś czułam, że niebieskooki nie odpuściłby, dopóki nie przystałabym na jego propozycje. Gdy się zgodziłam, na jego twarzy od razu pojawił się szeroki uśmiech.

— Chodźmy — Odparł i ruszył w stronę szkolnego parkingu.

Grzecznie szłam za nauczycielem, aż w końcu dotarliśmy do jego samochodu. Zdziwiłam się, widząc jakim samochodem jeździ. Co prawda, nie znam się na nich, ale jego samochód wygląda okropnie drogo. Hemmings najpierw otworzył mi drzwi i poczekał, aż wsiądę, aby potem zająć miejsce kierowcy.

Przez parę minut jechaliśmy w kompletnej ciszy, przez co czułam się trochę niezręcznie. Dlatego wyciągnęłam mój telefon, aby się czymś zająć i wtedy zauważyłam, że moja mama wysłała mi wiadomość, którą od razu odczytałam.

Mama: odbierzesz po szkole z poczty moją paczkę? Będę ci bardzo wdzięczna.

Odpisałam mamie, że odbiorę jej przesyłkę i zaczęłam się zastanawiać, czy pojechać do centrum autobusem, czy zapytać Hemmings'a, czy mnie tam zawiezie. To by oznaczało, że będziemy jechać dłużej i nie będę musiała tłuc się autobusem w obydwie strony.

— Panie Hemmings... — Zaczęłam nieśmiało. Nie wiem, czy to nie jest głupie, tak wykorzystywać jego dobroć. W końcu miał mnie zawieźć do domu, a nie do centrum.

— Tak? — Spytał zaciekawiony i przez krótki czas spojrzał na moją twarz.

— Mógłby mnie Pan może zawieźć do centrum handlowego, zamiast do domu? — Zadałam to głupie pytanie i już byłam gotowa na to, że mi odmówi. Jednak nic takiego się nie stało.

— Oczywiście, sam miałem tam na chwilkę zajrzeć — Posłał mi uśmiech, a mi ulżyło. Naprawdę myślałam, że mi odmówi.

— Dziękuję — Odwzajemniłam jego uśmiech, a potem między nami ponownie zapadła cisza. Blondynowi chyba też to przeszkadzało, bo włączył radio, aby nie było aż tak cicho.

— Kace... — Tym razem Hemmings przerwał tę niezręczną ciszę i trochę się z tego cieszyłam. Jednak kiedy wymówił moje imię, trochę zaczęłam się denerwować.

— Hm? — Spojrzałam na nauczyciela, czekając, aż powie, co chciał powiedzieć. Blondyn był trochę zamyślony i wygląda, jakby bił się ze swoimi myślami, czy powinien mnie zapytać.

— Wiem, że nie powinienem, ale... — Zaczął i zaraz przerwał i przez ułamek sekundy na mnie spojrzał — ...zresztą nieważne — Zrezygnował, a ja byłam trochę rozczarowana. Teraz jeszcze bardziej jestem ciekawa tego, co chciał mnie zapytać — Po co musisz jechać do centrum? — Zmienił temat.

Trust Teacher | L.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz