Starcie z Kuchiki Byakuyą.

597 69 9
                                    

Sara patrzyła przed siebie z dumą. Doszła tak daleko, pokonując więcej osób niż by mogła podejrzewać, a także przebrnęła tą całą drogę z kimś, po raz pierwszy od dawna nie była sama. Nie bała się już zaryzykować i stanąć naprzeciw kapitana, będącego tuż przed nią. Słyszała o nim co nieco. Co prawda za nic w świecie nie mogła sobie przypomnieć jego nazwiska, a imię kojarzyła jedynie dlatego, że Ichigo go użył, lecz z z opowieści pamiętała, że ten kogo miecz przybiera formę niezliczonej ilości płatków kwiatów wiśni jest niezwykle silny. Wiedziała o nim wiele, nawet więcej niż ktokolwiek mógł podejrzewać. W dodatku kiedy jeszcze jej ojciec żył opowiadał jej sporo o Soul Society, a w szczególności o kapitanach gotei 13.

Umie używać kidou, ale nie afiszuje się tym zbytnio; używa go tylko wtedy kiedy ma na to ochotę. Płatki którymi steruje przyśpieszają kiedy steruje nimi dłonią. Pochodzi ze znanego rodu. Taaa, tak znanego że aż nie pamiętam jego nazwy. - Sara dokładnie przyglądała się postawie kapitana. Mimo że było to tylko kilka sekund dla niej mijała wieczność, z której wyrwał ją dopiero głos Kurosakiego.

- Byakuya! - Krzyknął chłopak. - Szykuj się!

Oczy kapitana utkwione w pomarańczowo-włosym były przenikliwe i lodowate, jednak nie zdradzały myśli mężczyzny.

- We dwóch damy se radę?  -Spytała Sara, z uśmiechem na ustach.
- Taa. - Odpowiedział jej pewnie Ichigo.

Z tobą, Ichigo, nie muszę się już niczego obawiać. Dziękuję ci za to, Marchewko.

Ichigo ruszył przed siebie, był szybki. Kiedy zamachnął się mieczem, napotkał opór.
Płatki wiśni!

Płatki rozstąpiły się, a Ichigo uskoczył. Sara bacznie się mu przyglądała.

- Kurosaki Ichigo nie prowokuj mnie. - Lodowaty głos Kapitana ani na chwilę nie ulegał zmianie. Czarne włosy przyozdobione specjalnymi spinkami - kenseikanami, powiewały na delikatnym wietrze. Szare oczy, które przez cały czas mimo że przyglądały się Kurosakiemu poświęcały trochę swej uwagi Sarze, obserwując ją dokładnie. - Miałem zamiar cię oszczędzić.

Na twarzy Kurosakiego pojawił się uśmiech.
- Próbuj ze mną wygrać. - Rzucił dziarsko. Sara czuła, że nie była to jakaś obietnica bez pokrycia, lecz prawdziwe przyrzeczenie brzmiące: ,,Pokonam cię".

Ichigo zaczął ponawiać co chwila swoje ataki, pomimo że nie przynosiły one z początku żadnego skutku. Sara dopiero po chwili dostrzegła jak szybko porusza się Kurosaki uciekając przed różowymi, maleńkimi ostrzami.
Jak to możliwe? - Spytała samą siebie. - Przecież... przecież to zwykły shinigami... Jakim cudem rzuca wyzwanie kapitanowi i tak dobrze sobie radzi?

 Nagle Sara zauważyła strużkę krwi spływającej po ręce... kapitana.

- Jakim... cudem? - Spytała samą siebie. Nagle jakby oprzytomniała i również stanęła do starcia.
To moja walka!

- Black fangs! - krzyknęła najgłośniej jak tylko potrafiła.


Wcześniej niebo było niebieskie, po tym jak Sara przeszła w Bankai szare, lecz z każdą chwilą jego kolory powracały. Teraz stało się na powrót szare, granicząc z czernią.

Czarne reiatsu, oplecione jakby nicią piorunów skierowało się w stronę Byakuyi. Kapitan nie uciekał, tylko stojąc w miejscu, zasłonił się płatkami wiśni. Czerwonymi płatkami.

Kiedy tylko reiatsu zniknęło, Sara i Kurosaki zobaczyli Byakuyę we krwi.

Sądził że to go osłoni?

- Ciekawi cię, kapitanku, co się stało i czemu twoja obrona nie zadziałała? - Spytała, a jej ton zdawał się bardziej złowrogi niż cokolwiek na świecie. Przez chwilę nikt nie atakował, nie odzywał się.
Ichigo patrzył ze zdziwieniem na Sarę, podczas gdy ta dumnie kroczyła w stronę kapitana 6-ego oddziału. - Moje ataki mają to do siebie, że wytwarzają w pewnym obrębie wyjątkowe ciepło, zwane Piekielnym Ogniem. Działa w promieniu od metra do pięciu, zależnie od tego jak silny zrobię atak. Ale! Skoro ty zasłoniłeś się ostrzami, to więcej ciepła skierowało się w twoją stronę. To nie bezpośredni atak cię tak załatwił, a jego dodatkowy skutek...


---Rukia----

- Co?! - Krzyknęła nagle. Była w trakcie rozmowy z członkami 12-ego oddziału gdy nagle pojawiło się to niezwykle silne reiatsu. Każdy zdołał się przyzwyczaić do tego, że kiedy Ichigo wkracza do Seiritei można się spodziewać nagłych wzrostów mocy duchowej, jednak nie aż takiego i... nie tylko jego.

Sara. - Stwierdziła krótko Rukia. - Ichigo, mam nadzieję, że wszystko dobrze. Kapitanowie już was szukają, a jeśli spróbujesz pomóc to i ty oberwiesz. Kapitan... Nii-sama! - Nagle uświadomiła sobie, że reiatsu jej brata - Kuchiki Byakui, również gwałtownie wzrosło, jednak nie do takiego poziomu co Sary i Ichigo przesz co trudniej było je wyczuć. - Ichigo...


------Ichigo-------

Rany, które pokryły ciało Byakuyi, musiały niesamowicie boleć: poparzone ręce, a także klatka piersiowa i nieznacznie twarz, cięcie w okolicy ramienia, a także kilka drobnych rys. Krew ściekała po nim, jak krople wody po szybach w czasie ulewy.

- Jak się nazywasz? - Spytał nagle.
- Sara Wiśniecka. - Odpowiedziała, zmieniając natychmiastowo ton swojego głosu. - A po co to kapitanowi wiedzieć? Wcześniej jakoś zdawało się to być nieważne. - Dodała wyolbrzymiając ostatnie słowo, aby podkreślić swoją złość.
- Do raportu.
- Ra...portu? - Uśmiechnęła się nagle. - Czyli jednak masz zamiar mnie pojmać? Nie dam się. Ichigo! - zwróciła się nagle do Marchewki. - Mogę sama spróbować? Tyle już przeszłam... Chcę sprawdzić jak się polepszyłam.

Ichigo przez chwilę nie wiedział co odpowiedzieć. Z reguły to on zajmował się walką, ratując swoich przyjaciół i rodzinę, jako że był najsilniejszy, jednakże nie zdarzało się aby ktoś prosił o samotną walkę. Jeśli było ich kilku, walczyli razem.

- Jak chcesz. - Uśmiechnął się. Wiedział, że dziewczyna da sobie radę.
- Dziękuję. 

Sara złapała mocniej swoje miecze, które teraz wyglądały podobnie do tasaków rzeźnickich, jednak były piękniejsze i znacznie groźniejsze, zwłaszcza w jej rękach. Obwiązane na końcach czarnymi bandażem i z przechodzącymi po ostrzach czarnymi i czerwonymi wzorami, wyglądały niczym broń prawdziwego demona.

- Życz mi powodzenia. - Dodała.



--------------------------------

Tak! Wreszcie dodałam coś nie o... północy, czy tam 23/22. Radość! Przy okazji - pytaliście o dłuższe rozdziały... Nie będzie ich. Sorki. Chyba że uda mi się je popisać w jakiś weekend, ale teraz najzwyczajniej w świecie nie mam czasu. Dzisiaj wstawiłam coś NIEZNACZNIE dłuższego, ALE za to jutro nie wiem czy coś będzie... :/ Sorki. Mam nadzieję, że zamiast tego wrzucę w sob coś (ale nie będzie to więcej jak 300-500 słów (bez dopisków, takich jak ten)) albo jeżeli się wyrobię - co też jest możliwe - to jutro, ale mimo wszystko wolałam dodać dzisiaj coś dłuższego, tak na wszelki wypadek.

Mam nadzieję, że rozdział może być ^-^

No to... do następnego! I dziękuję wam za to, że jesteście, czytacie, komentujecie, gwiazdkujecie... Weny nie ma, ale motywacja jest i też jakoś tam idzie do przodu! ;)



  

Ichigo, Nie Jesteś Jedyny...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz