Jak stałam się shinigami... (cz.I)

517 57 18
                                    

- Teraz powiedź skąd masz swe mocje.
- Niech będzie. Tylko, że to długa historia

-----------------

Sara wracała właśnie z lekcji. Tak jak każdego innego dnia po wyjściu z pociągu, ruszyła w kierunku swojego domu. Jako że od dworca miała tyle drogi, że spokojnie mogła pomyśleć sobie nad czym tylko chciała, a z drugiej strony tyle, że nie opłacało się jej jechać autobusem, spacerowała wolno, mijając innych przechodniów.
Dziewczyna spojrzała na drogę przed sobą.
Wczoraj, czy przedwczoraj był tu wypadek samochodowy. - Pomyślała, przypominając sobie rozmowy, prowadzone dzisiaj w szkole.
Dziewczyna nagle skręciła i zamiast iść prosto do domu, wstąpiła do kwiaciarni, w której kupiła różowiutką różę. W chwilę później Sara kucnęła przy świeżo postawionym krzyżu. Koło niego ustawiono kilka płonących zniczy, a także kilka wiązanek.

- Widzę cię. - Szepnęła Sara, kładąc różę przy krzyżu. Jako, że dziewczyna tak, jak w każdą środę była na dodatkowych zajęciach, robiło się już ciemno, przez co ludzi na ulicach było coraz mniej, dlatego nie obawiała się odezwać*.
- Jak to? - Przed dziewczyną stała jakaś postać. Był to chłopak w jej wieku. Miał on gęste, czarne włosy, a także szaro-zielone oczy.
- Tak jakoś. Widzę duchy od maleńkiego. - Odpowiedziała.

Sara sięgnęła nagle do kieszeni i wyciągnęła z niej swój telefon, który szybko przystawiła do ucha. Duch o dziwo szybko zrozumiał czemu to zrobiła i spytał:
- Nie chcesz żeby ktoś wziął cię za jakąś świruskę, co?

- No raczej. - Dziewczyna poprawiła opadającą na oczy grzywkę. Jej blond włosy sięgały jej do ramion, jednak dzisiejszego dnia zostały związane w wysokiego koka, przez co nie można było określić ich długości. - Powiedzieć ci co z tymi gośćmi co jechali z tobą? - Spytała po chwili.
- A wiesz?!
- Trochę. Tylko tyle co po internecie i szkołach może się roznieść. W każdym razie... Raczej oni dostali drugą szansę. Ponoć są w kiepskim stanie, ale żyją.
- Na szczęście. - Mruknął chłopak, jednak Sara dostrzegła smutek na jego twarzy.

- Dlatego idioto... - zaczęła cicho. - Dlatego nie jeździ się po pijaku. I to jeszcze kurwa bez prawa jazdy. Jeden na czterech martwy, a pozostali mogą stać się albo roślinkami, albo skończą na wózkach inwalidzkich.
Chłopak sprawiał wrażenie jeszcze smutniejszego niż wcześniej. Sara zdawała sobie sprawę z tego, że może nie powinna zwracać się do chłopaka w taki sposób, jednak właśnie taki miała charakter i też tak się wyuczyła, aby mówić to co jej ślina na język przyniosła.

- Ta dziewczyna co z wami jechała... - Odezwała się po chwili przerwy. Teraz ona posmutniała, a chłopak znacznie się ożywił, mając nadzieję, że lepiej z nią niż z pozostałymi. - To ona wpadła na ten pomysł, nie?
- Skąd wiesz?
- Domyśliłam się. To idiotka z mojej szkoły... W każdym razie... - Sara wstała. - Cześć. Muszę wracać do domu. - Schowała telefon do kieszeni po czym odeszła, jednak przypomniawszy obie coś, spojrzała na chłopaka i szepnęła do niego cicho, tak żeby nikt inny nie usłyszał: - Uważaj na ludzi w czarnych kimonach - shinigami, a także na potwory zjadających takie dusze jak ty - Pustych.

------

  - O, Sara. Wróciłaś? - Odezwała się znacznie starsza od Sary kobieta o niebieskich oczach oraz ciemno-brązowych włosach.
- Nom - odparła dziewczyna, zrzucając swoją torbę na ziemię. - Gdzie ojciec?
- Jeszcze w pracy.
- A Karolina?

- Wyszła razem z chłopakiem.
- Z którym? Z Kamilem, Adrianem...
- Och nie przesadzaj, córuś.
- Wypełniam chyba twoją rolę, więc się ciesz.

Dziewczyna weszła do swojego pokoju, w którym się przebrała. Zamiast czarnej bluzki, z odkrytymi plecami oraz ciemnymi dżinsami, nałożyła czarne legginsy, oraz białą koszulkę, ze znacznie mniejszym dekoltem oraz lustrzanym napisem.

- Idziesz już? - Spytała kobieta, która ją przywitała.
- Muszę. - Odparła, zerkając na zegarek. - Po co w ogóle ojciec każe mi chodzić na te głupie aikido?
- Sama go spytaj.
- Pytałam i wciąż nie ogarniam. "Po to, żebyś była bezpieczna" - odpowiada mi za każdym razem.
- Troszczy się o ciebie.
- Chyba po to są shinigami, żebym nie musiała martwić się o Pustych, a Puści po to, żebym nie musiała martwić się o shinigamich, no nie? Chociaż i tak w sumie nigdy ich nie widuję. Czym mam się więc przejmować?
- Kiedyś zobaczysz i pożałujesz.
- Oni nie mogą być chyba tacy źli, no nie? W końcu ojciec też kiedyś był jednym z nich.
- Mnie nie pytaj.
- ech... - mruknęła. Sara skierowała się w kierunku drzwi po czym wyszła z domu.

Na treningu było tak jak zawsze. Dzięki temu, że uczyła się tego od dawna, pokonanie kogokolwiek było dla niej prościzną. Wiele osób sądziło nawet, że Sara powinna zmierzyć się z instruktorami w walce jeden na jednego, by udowodnić to, że zdążyła ich już przewyższyć, ale dziewczyny to nie obchodziło.

Po zajęciach, dziewczyna postanowiła się przespacerować do domu. Co prawda było to kilka kilometrów, jednak po tak częstych i systematycznych treningach aikido, bieganiem co kilka dni, oraz dodatkowym ćwiczeniom, Sara była w takiej formie, że był to dla niej jedynie króciutki spacerek.

Nagle dziewczyna poczuła jakieś dziwne mrowienie w środku. Odwróciła się, czując czyjąś obecność. W tedy zrozumiała co się dzieje.

Pusty! Ja-jak to?

Dziewczyna spojrzała na okropną białą maskę, "przyozdobioną" fioletowymi zawijasami po obu stronach. Potwór mierzący ponad pięć metrów, mający cztery ręce, łuski pokrywające całe jego specyficzne ciało, stał teraz przed nią, szczerząc się okropnie.

- Pu...pu...pusty! - Wrzasnęła, nie zważając na to, że na ulicy wciąż pojawiali się ludzie. A może właśnie dlatego? Przecież oni go nie widzieli.

 Gdzie.... gdzie są teraz shinigami?! - Pomyślała płacząc.

Ze strachu dziewczyna nie była w stanie ruszyć się z miejsca. Patrzyła w stronę okropnego, ogromnego pustego, czyhającego na jej duszę, która z pewnością byłaby dla niego bardzo pożywna.

- Znalazłem cię. - Powiedział potwór, a Sara poczuła jak serce kołacze się w jej piersi, pragnąc się z niej wyrwać.
- Zostaw mnie... - Jej głos drżał, z jej policzków spływały łzy, a każde z wypowiedzianych przez nią słów, ścigało poprzednie, tracąc przy tym na głośności.
- Taką wartościową duszyczkę? Chyba żartujesz.

Pusty podniósł jedną ze swych rąk i już miał zaatakować stojącą przed nim blondynkę, gdy nagle...


---------wyjaśnienia-----------------

  nie obawiała się odezwać* - chodzi o to, że chcąc nie chcąc w miastach łatwo spotkać swoich znajomych, a raczej nikt nie chciałby być zauważono kiedy gada z kimś kogo "nie ma"



Wiem, że rozdział późno, ale teraz bd testy i wiadomo jak nauczyciele ścigają teraz :/ Chciałam wstawić to jak najszybciej po napisaniu, więc dzisiaj nie polecę wam żadnej książki, ale przypomnę o tych co już pisałam:

Tajemniczy Arrancar
Postać w kapturze


To tyle. Dzięki wam że wciąż jesteście mimo że musi być to ciężkie skoro wrzucam rozdziały coraz rzadziej (na szczęście coraz dłuższe też :) ) 

Jeśli ktoś tak jak ja zaczyna od pn maraton testów, trwający trzy dni (nie licząc maratonu spr, trwającego od września) to życzę powodzenia! :) Niech moc bd z wami!

Ichigo, Nie Jesteś Jedyny...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz