Yixing pov.
Obudziłem się rano obok Han'a. Poszedłem zrobić nam śniadanie. Była dopiero siódma rano, ale nie mogłem jakoś spać. Jestem rannym ptaszkiem, przynajmniej wszyscy mi tak mówią. Wstałem z łóżka, przeciągnąłem się i obowiązkowo ziewnąłem. Ah, ta poranna rutyna. Chyba nic się nie zmieni. Zawsze będę budził się sam w łóżku ( tak, tak wiem, że dzisiaj było inaczej, no ale Lulu to tylko przyjaciel, on się nie liczy), nikt nie będzie mnie rano całował na powitanie, mówił zwykłe ,,hej" zaspanym głosem uśmiechając się przy tym delikatnie...Yixing, skończ już marzyć! Dobrze wiesz, że tak nigdy nie będzie, nie rób sobie tej cholernej nadziei! Wracając, poszedłem do kuchni i otworzyłem lodówkę. Pustki. No tak, czego mógłbym się spodziewać po Luhan'ie i Baekhyun'ie? Wróciłem do sypialni Lu. Kucnąłem przy łóżku. Trąciłem lekko chłopaka w ramię.
- Luhan - powiedziałem szeptem. - Lu, wstawaj.
- Mmm, co chcesz? - mruknął zaspany nawet nie otwierając oczu.
- Jak by co to ja idę do sklepu. Lodówka świeci pustkami.
- I musiałeś mnie budzić, żeby mi to powiedzieć? - popatrzył się na mnie.
- Noooo, chciałem, żebyś wiedział i się nie zdziwił jak się obudzisz, a mnie nie będzie.
- Nie mogłeś napisać jakiejś cholernej karteczki?! - ups, ktoś tu się chyba wkurzył...
- Najwyraźniej nie. Dobra, idę bo przez ciebie się w końcu wogóle nie wyrobie - wstałem, poszedłem się ubrać i trochę ogarnąć do łazienki. Założyłem buty i kurtkę i wyszedłem na klatkę schodową.
- Fuck - tak, potknąłem się na schodach, ale nie przewróciłem się.
- Ała! - zawyłem. Tak, teraz się przewróciłem. Strasznie bolała mnie ręka, ale szedłem dalej. W końcu jestem facetem, co nie? Chyba, że macie jakieś wątpliwości, to piszcie. Wyśle zdjęcie tego, co czyni mnie mężczyzną. Chodzi o mięśnie zboczuchy. Wyszedłem z klatki schodowej i skierowałem się do najbliższego sklepu. Nie był on taki mały, wręcz przeciwnie. Plątałem się między półkami, co jakiś czas wyciągając rękę, aby chwycić potrzebny mi, a właściwie Luhan'owi i Baek'owi produkt, a było tego dosyć sporo. Zrobiłem im zapasy chyba na miesiąc! Powinni mi za to dziękować! Po prostu chwała mi! Tak, tak, wiem, że jestem mega skromny. No dobra, miałem już chyba wszystko, więc nie pozostało mi nic innego, jak pójść do kasy i zapłacić za jedzenie. Niestety, ale ktoś chyba naprawdę nie chciał, abym tam dotarł! Jakiś koleś we mnie wpadł, przez co prawie wszystkie moje zakupy rozsypały się po podłodze! Nie zauważyłem jego twarzy, za bardzo bolała mnie głowa, by pozwolić sobie na taki gest, a może po prostu byłem na to zbyt leniwy, whatever.
- Patrz jak leziesz patfianie jeden!
- Jezu, strasznie cię przepraszam - spanikowany podał mi dłoń, abym mógł wstać. Wtedy się mu przyjrzałem. To nie był już jakiś tam koleś, on był po prostu jakimś bogiem! Gdzieś ty był przez całe moje życie, które straciłem na uganianie się za Tao?! W końcu, po chwili przypatrywania się owemu osobnikowi przystałem na zaoferowaną mi pomoc i chwyciłem jego dłoń. - Nic ci się nie stało? - popatrzył się na mnie tymi swoimi pięknymi oczami, w których mógłbym tonąć całe wieki.
- Tylko trochę boli mnie głowa, ale poza tym jest w porządku.
- Naprawdę cię przepraszam. Zagapiłem się.
- Nie, to ja przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłem - odpowiedziałem z przyjaznym uśmiechem na ustach.
- Przecież miałeś prawo się zdenerwować. To może w ramach przeprosin dasz się zaprosić na kawę?
- o mój Boże! Tak, wiem, że zachowuję się teraz jak jakaś mała dziewczynka widząca swojego idola bez koszulki, no ale heloł, grecki bóg zaprosił mnie na kawę!
- Jasne, kiedy i gdzie?
- Jak chcesz, to możemy nawet teraz.
- Tylko że miałem zrobić te zakupy... - powiedziałem lekko zawiedziony.
- No to zrób, odprowadzę cię do domu, bo nie mieszkasz chyba na drugim końcu miasta - kiwnąłem twierdząco głową. - a potem pójdziemy na tą kawę, co ty na to?
- Nie ma sprawy - zaczęliśmy zbierać zakupy z podłogi. Na szczęście nic się nie rozwaliło, nie miałem ochoty dodatkowo płacić przez...no właśnie, jak on się nazywa? Chyba wypadałoby zapytać.
- Mogę wiedzieć, jak masz na imię?
- Junmyeon, Kim Junmyeon - nawet przedstawia się jak Bond. - A ty?
- Zhang Yixing.
- Jesteś z Chin? - popatrzył na mnie pytającym wzrokiem.
- Tak, przeprowadziłem się tu z mamą jak byłem mały - kiwnął głową, na znak, że rozumie. Nim się obejrzeliśmy zakupy były już na swoim miejscu, a my ruszyliśmy do kasy. Kupiliśmy wszystko i poszliśmy w stronę domu Luhan'a.
- To, ile masz lat? - zapytał nagle.
- Dwadzieścia, a ty?
- Ja też. A który dzień i miesiąc?
- Siódmy październik.
- Ha! Jestem starszy! Dwudziesty drugi maja - uśmiechnąłem się do niego.
- Mam pytanie.
- Hmm?
- Jesteś wolny? - musiałem wiedzieć, to nie dawało mi spokoju.
- Tak, a ty? - zapytał z perfidnym uśmieszkiem.
- Ja też.
- Czyli mogę oficjalnie powiedzieć, że to będzie randka?
- Chyba tak - byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.
- Super.
- To tutaj - przystanęliśmy przed blokiem Luhan'a.
- Tu mieszkasz?
- Nie, to dom mojego przyjaciela. Nocowałem dzisiaj u niego i poszedłem zrobić mu zakupy, bo nie miałem z czego nawet śniadania przygotować.
- Aha, jasne. To ja tu poczekam, a ty wnieś te zakupy na górę, ok? Chyba, że chcesz, żebym ci pomógł.
- Nie, nie trzeba, sam sobie poradzę - uśmiechnąłem się do niego i wszedłem do klatki schodowej. Po chwili byłem już w środku mieszkania. Szybko pobiegłem do sypialni Luhan'a szczerząc się jak jakiś psychopata.
- Luhan! Wstawaj! Dobre wieści! - zacząłem mocno szarpać go za ramię.
- Co jest? - już był w lepszym chumorze niż wcześniej.
- Spotkałem chłopaka mojego życia w sklepie - Han od razu podniósł się do siadu, gdy to usłyszał. - Wpadł na mnie, jak robiłem ci zakupy i w ramach przeprosin zaprosił na kawę, a później okazało się, że to randka! Mówię ci! To jest jakiś grecki bóg!
- Jak się nazywa? - zapytał z równie wielką ekscytacją.
- Kim Junmyeon.
- WYRWAŁEŚ NAJPRZYSTOJNIEJSZEGO FACETA Z MOJEGO STAREGO LICEUM?!
- Znasz go?
- Chodził do równoległej klasy - wytłumaczył. - Jak udało ci się go poderwać? Wiele osób się starało, ale bez skutku.
- No nie wiem, to samo jakoś tak wyszło. Dobra, ja idę. Nie pozwolę mu przecież długo na siebie czekać.
- Jasne, trzymam kciuki.
Zszedłem ze schodów i wyszedłem przed blok. Nikogo nie było. Wystawił mnie! Zacząłem się rozglądać. Na ławce zauważyłem małą, żółtą karteczkę. Podniosłem ją i powoli przeczytałem.
,, Przepraszam, ale coś mi wypadło i musiałem iść. Tu masz mój numer telefonu *numer*, zadzwoń, to umówimy się na następne spotkanie. Pozdrawiam, Junmyeon."-------------------
Macie dłuższe, tak jak chciałyście :* No, trochę Sulay'a xd
Mój rekord 1034 słowa!

CZYTASZ
Przypadkowy SMS Hunhan
Fiksi PenggemarSehun niechcący wysyła SMS'a do Luhana, zamiast do Kai'a-swojego ukochanego. Co z tego wyniknie? Paring: główny-Hunhan, pobocznie-Sekai, Chanbaek, Sulay Ostrzeżenia: sceny erotyczne, czasem mogą pojawić się przekleństwa