Rozdział 19 - Dziennik z piwnicy

5.2K 501 48
                                    


  Gdy pierwsze promienie słońca wpadły przez okno na poddasze, Eilis siedziała na łóżku, w dłoniach obracając srebrną broszkę. Choć wiedziała, że została ona wykonana z gałązki tamtego drzewa, to wciąż w dotyku sprawiała wrażenie, jakby stworzono ją z bardzo wytrzymałego i drogiego metalu. Połyskiwała niczym miliony drobnych diamencików ułożonych w jeden kształt. Dziewczyna była pewna, że to ta niepozorna biżuteria wywołała u niej dziwne sny. Nie miała pojęcia, skąd to wie, ale tak po prostu czuła. Doskonale pamiętała, jak stanęła przed samą sobą. A może to ktoś inny przed nią stanął? Nie mogła tego określić. Choć w jej śnie były one dwie, blondynka wcale nie czuła się, jakby była którąś z nich. Miała wrażenie, że była obiema jednocześnie. I nie tyczyło się to tylko ludzkiej powłoki. Umysł również wydawał się podzielony, choć działał wspólnie. To tak, jakby jej świadomość w tym samym czasie istniała w dwóch różnych miejscach, choć Nigdzie nawet miejscem nie było.

— Nigdzie... — wyszeptała, łapiąc się za głowę.

Intensywne pulsowanie dawało jej się we znaki. Wcześniej dosyć często używała tego słowa, ale nigdy nie czuła do niego aż takiego przywiązania. Zupełnie jakby teraz nabrało nowego znaczenia. Jakby teraz stało się czyimś imieniem.

Dopiero po chwili zorientowała się, co właściwie miało miejsce. Arabela podała jej jakiś środek nasenny, przez co dziewczyna spała twardym snem. Jednym ruchem ręki zrzuciła z siebie kołdrę i ściskając w dłoni srebrną broszkę, zbiegła na dół po schodach. W jej oczach mimowolnie zbierały się łzy, a dłonie drżały. To, co zdarzyło się poprzedniego dnia, z całą pewnością było pożegnaniem. Nie chciała, aby gospodyni tego domu popełniła taką głupotę. Jeśli coś takiego miało miejsce... Prawdopodobnie Eilis nigdy sobie tego nie wybaczy. Miała nadzieję, że gdy wejdzie do kuchni, to znów zobaczy zmęczoną życiem kobietę, która z trudem odnajduje w sobie siłę, aby uśmiechać się do innych. Że gdy przekroczy próg, to Arabela będzie siedziała przy stole i kroiła białe korzonki na dzisiejszy obiad, jakich blondynka i tak nie będzie w stanie zjeść bez zapychania się chlebem. Ale coś takiego się nie wydarzyło. Na parterze nie było nikogo, nawet Ahena. Otworzyła więc drzwi na zewnątrz i wybiegła, wzrokiem szukając któregokolwiek z nich.

— Tylko nie to... — wyszeptała, uświadamiając sobie, że oboje mogą być teraz martwi.

Nie chciała zostawać z tym wszystkim całkiem sama. Czuła się winna, a coraz więcej ciepłych łez spływało jej po policzkach. Nie przestawała biec, desperacko próbując odnaleźć choćby najmniejszy znak, że nic im nie jest.

Zatrzymała się, widząc nowe zniszczenia w wiosce. Począwszy od granicy z lasem, kilka domów zostało zrównanych z ziemi w linii prostej. Najwidoczniej bestie kierowały się wprost do domu Arabeli, ale w pewnym momencie ślady skręcały w bok, jakby przy nagłym szarpnięciu. Ruszyła najpierw wolnym krokiem, z czasem przyspieszając, aż przemieniło się to w nieporadny bieg po drewnianych balach połamanych niczym zwykłe patyki. Potknęła się, gubiąc przy tym jednego buta, ale wciąż nie zwracała na to uwagi. Chciała być na miejscu, choć tak bardzo się bała...

— Ahen! — Przez jej szloch zdołał przebić się krzyk, gdy ujrzała mężczyznę stojącego przy łopacie wbitej w ziemię.

Jego koszula była splamiona krwią, choć sam nie zdawał się mieć żadnych ran.

— Eilis... — mówił, idąc w jej stronę.

Blondynka odruchowo cofnęła się kilka kroków, dostrzegając tym samym widok zza jego pleców. Były dowódca wojsk cesarskich przysypywał właśnie ziemią ślady krwi i resztki ludzkich szczątek, jakich nie zabrały potwory wiedźmy. Odruchowo odwróciła wzrok, powstrzymując się od wymiotów. Rękawem otarła łzy z twarzy.

Śmierć NiebiosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz