Ciepłe promienie słoneczne oświetlały dojrzałe kłosy zboża, nadając im jeszcze piękniejszego, złotego koloru, a błękitne i bezchmurne niebo uspokajało duszę.
Eilis przedzierała się niepewnie przez nieograniczoną przestrzeń pola uprawnego rozciągającego się aż po horyzont. Widok zaparł jej dech w piersi... Tylko której? Dziewczynę ciągnęła Eilis i Eilis, a ona sama nie wiedziała, czy wśród nich znajduje się ta prawdziwa, czy może już dawno zatraciła się, upadając jeszcze głębiej w swój umysł.
"Kolejny sen" — pomyślały.
Uczucie towarzyszące im przez cały ten czas było bardzo podobne do poprzedniego razu, gdy prowadziły dialog ze swoją nierozłączną częścią siebie... Albo samą sobą.
— Nie bój się — powiedziała do ciągnących ją blondynek, a te uśmiechnęły się w odpowiedzi.
— W takim razie wytłumacz mi gdzie idziemy — mówiły jednocześnie, stając w miejscu. Tym razem dały poprowadzić się Eilis.
— Tutaj. — Westchnęły wszystkie trzy, puszczając dłonie w tym samym czasie i odgarniając włosy za ramiona.
— A nie tam? — zapytała po chwili jedna z nich, jakby właśnie otrząsnęła się z otumanienia, wskazując palcem na południe.
— Tam już byłyśmy — zauważyła blondynka, uśmiechając się smutno. Zakryła oczy swojej towarzyszki, kontynuując melodyjnym głosem. Umysły zaczęła przepełniać nostalgia, gdy kolejne obłudne słowa wydobywały się z jej ust. — Dawno, dawno temu... Ale nie dziś. Dziś jesteśmy tutaj. W końcu tak właśnie powinno teraz być. To jak najbardziej prawidłowy przebieg zdarzeń. Dlatego nas tu przyprowadziłaś, prawda? — Zwróciła się w stronę Eilis.
— Tak mi się wydaje... A to nie ty nas przyprowadziłaś? — zdziwiła się, łapiąc jedną ręką za głowę. Jej stan się pogarszał.
Nachyliła się, by krew napłynęła do mózgu. Oddychała nierówno, a po ułamku sekundy stała już wyprostowana i spokojna, patrząc na siebie z dokładnie z takimi samymi objawami, jakie występowały u niej przed chwilą. A może to od początku nie były jej objawy?
Obraz zaczął się rozmywać i wirować wokoło, pokazując świat za każdym razem z innej perspektywy. Zmieniał się bez ostrzeżenia, mogąc doprowadzić powoli do szaleństwa.
Zupełnie jakby istniała tylko jedna Eilis, a pozostałe trzy były nią, równocześnie pozostając sobą. Były nią i jej wątpliwościami... Problemem zdawało się teraz jedynie to, że każdej Eilis wydawało się, iż jest jedynie tą marną wątpliwością, cząstką większego, niezrozumiałego umysłu. Wiedziały też, że dwie pozostałe wiedzą. W takim razie, gdzie jest i co się dzieje z prawdziwym istnieniem? Z ich wspólną świadomością nazywaną "Eilis"?
Wystarczy zadawać pytania — szepnęła któraś, uśmiechając się przy tym szeroko, chcąc wyraźnie dać do zrozumienia, że cały ten scenariusz został już zaplanowany. Nie koniecznie przez nią, a przez Eilis. Choć może akurat Eilis nie było dla niej teraz odpowiednim imieniem... W końcu "Eilis" tu nie ma.
— Gdzie jesteś? — zaczęła niepewnie, bojąc się poznać odpowiedź.
— Gdzie jestem?! — kontynuowała już pewniejszym głosem, chwytając towarzyszkę za ramiona.
— Kim jesteście? — odpowiedziała pytaniem na pytanie, gwałtownie wyrywając się z uścisku i odwracając, by ujrzeć świat ze swojego snu raz jeszcze w całości.
— Jesteś ze mną. — Pierwsza z nich jakby sama znalazła rozwiązanie swojego dylematu, tracąc krótko po tym przytomność. Legła w zbożu, zupełnie przepadając. Zostawiła za sobą jedynie połamane kłosy świadczące o jej obecności tutaj parę chwil temu.
CZYTASZ
Śmierć Niebios
FantasyOd wieków mieszkańcy Furantur wystrzegali się znaków. Odkąd tylko aroganccy ludzie wykradli magię, chmara kruków nie znaczyła niczego dobrego. Co jednak może uczynić dziewczyna, która ujrzała w niej rannego człowieka? Eilis bez zastanowienia wzięła...