Rozdział 67 - Starzec z biblioteki

2.1K 258 103
                                    


Eilis stała zdziwiona, spoglądając z zaciekawieniem na chłopaka, który przyszedł ją przywitać. Uśmiechnęła się odruchowo, wciąż niewiele z tego rozumiejąc. Yria — bo tak się młodzieniec przedstawił — również miał w planach dostać się do Ornorskiej Biblioteki, w której trzymano zakazane księgi z całego kontynentu. Niestety, sam nie mógł tego osiągnąć z powodu złamanej ręki i ogólnego braku dostępu do świątyni Nathairy. Od śmierci Sjihy wewnątrz umieszczono specjalne zabezpieczenia.

Budynek z czarnego marmuru robił wrażenie swoimi kolosalnymi rozmiarami i piękną architekturą. Setki drobnych zdobień pięło się po wysokich murach, opowiadając historię całego Furantur z perspektywy bogini śmierci, które Eilis od zawsze chciała zobaczyć. Marzyła, by któregoś dnia stanąć naprzeciw osławionych bliźniaczych świątyń, jakie wybudowano tuż po Trzydziestoletniej Ciemności w podzięce dla Helium i Nathairy. Słyszała mnóstwo historii o ich majestatycznych, sięgających samych Niebios wieżach, lecz nigdy nie przypuszczała nawet, iż tak wcześnie będzie dane jej się znaleźć w Ornorze — kolebce wszystkich wielkich zakonów. Gdy Elain powiedziała, że za wszelką cenę musi się tu dostać, blondynka szczerze chciała wyśmiać szlachciankę. Jakim cudem mogłaby przebyć dosłownie cały kontynent w jedną noc? I wtedy przyszedł jej na myśl pomysł, który nie mógł się nie udać.

Eilis wiedziała, że sama nie potrafi nic osiągnąć i że to, do czego doszła, zawdzięczała ludziom spotkanym na swojej drodze. Matka Anna otworzyła przed nią całkiem nowy świat. Kazała wyruszyć w podróż, wręczając srebrną gałązkę. Lucus stworzył broszkę z sową, a Tara jako pierwsza nadała dziewczynie konkretny cel w życiu. Rozkazała zdobyć prawdziwą Inwersję Magiczną — zakazaną księgę jej autorstwa, którą Ronat Hagan setki lat temu wysłał do Ornory. Oficjalnie egzemplarz spalono, a Ronata uznano za heretyka, jednak to niemożliwe, aby ludzie odważyli się pozbyć takiej potęgi. Chciwość człowieka nie znała granic, co dogłębnie zdążył już wyjaśnić jej Lucus. Właśnie jego Eilis poprosiła o pomoc, kiedy nie miała jak dostać się do Gementes. Gdy tylko nastał ranek, wyruszyła na zachód, jak niegdyś w towarzystwie pewnego nieokrzesanego boga wojny, by zostać pochłoniętą przez granicę, która oddziela Niebiosa od Niższego Królestwa, a stamtąd... Stamtąd można było się już udać wszędzie, gdzie tylko serce zapragnie.

Mimo wszystko Eilis nie znalazła w sobie na tyle odwagi, aby w tę podróż udać się samotnie. W Causamalii nie miała nikogo, kto mógłby z nią wyruszyć. Ena była uziemiona z powodu tysiąca lalek, jakie nadal znajdowały się głęboko pod ziemią. Chcąc się oddalić od akademii, musiała liczyć się z tym, że jej twory zaczną pobierać jeszcze więcej energii, stawiając ją na granicy życia i śmierci. Jako bezpieczną strefę kobieta wyznaczyła sobie mury szkoły, więc, pomimo ogromnej chęci pomocy, nic nie mogła zrobić dla kogoś, kto zamierzał wyruszyć aż do sąsiedniego cesarstwa.

Również wśród poznanych w Causamalii uczniów nie było nikogo, komu dziewczyna mogłaby w pełni zaufać oraz kogoś, kogo z czystym sumieniem mogłaby wziąć ze sobą, narażając na niebezpieczeństwo. Nie musiała jednak długo szukać, bo tuż po zejściu do miasteczka, u podnóża akademii, spotkała idealnego kandydata do tej roli.

Zeno odnalazł ją niemal od razu. Zupełnie jakby od dawna czekał, aż opuści bezpieczną twierdzę. I wtedy Eilis przypomniała sobie obietnicę, którą złożył jej jeszcze za czasów, gdy odgrywał rolę praktykanta. Obietnica ta związała mężczyznę ciężkimi łańcuchami, jakie zdolne zdjąć było tylko wypełnienie obowiązku.

"Obiecałem ci pomóc, gdy poprosisz mnie o pomoc, więc proś" — powiedział wtedy, uśmiechając się szelmowsko. Zdmuchnął z twarzy kosmyk brązowych włosów, jakie najwidoczniej przestał starannie czesać po utracie stanowiska i skrzyżował dłonie na torsie, oczekując na odpowiedź nastolatki.

Śmierć NiebiosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz