Isleen zatrzymała się przed kamienną ścianą w ślepym zaułku, czekając aż Ena i Eilis zajmą w końcu miejsce obok. Zdawać by się mogło, że doskonała lalka panny Lasair zgubiła się w labiryncie, w którym pełniła funkcję przewodnika, ale dla samej jej twórczyni nie było cienia wątpliwości, iż znajdują się w odpowiednim miejscu. Zza ściany można było wyczuć potężną magię. Nie było to jednak przytłaczające uczucie występujące przy stawaniu naprzeciw obdarzonego wielką mocą. W przeciwieństwie do zdającej się miażdżyć płuca energii, która powodowała trudności w oddychaniu, teraz Ena oraz Eilis czuły niepokój.
Magia zamknięta za ścianą nie miała jednego właściciela i nie była skoncentrowana. Swobodnie zajmowała całą przestrzeń, płynąc niczym rzeka. Ta nieodłączna cecha czarnej magii była na swój sposób piękna. Wiedźmy nie gromadziły potęgi we własnym ciele, a obok niego. Rzucając coraz więcej zaklęć, coraz więcej mocy chciało przebywać w ich otoczeniu. Tym kluczowym faktem różniły się od magów używających mocy z głębi własnego organizmu, w krytycznych sytuacjach ryzykujących życiem.
Isleen wręczyła latarnię Enie, wyraźnie dając znak, aby oświetliła jeden z setek talizmanów na kamieniu, po czym prawą dłonią uniosła dół papierowej karteczki. Pod spodem znajdowało się coś wyglądającego na dziurkę od klucza. Lalka bez słowa wyjęła złotą igłę ze swojej drogocennej spinki, a jej włosy rozpuściły się, opadając delikatnymi falami na ramiona. Włożyła przedmiot do zamka, przekręcając za okrągłą główkę w kolorze błękitu, tym samym uaktywniając sekretny mechanizm labiryntu.
Kilka ciężkich ścian zaczęło się przemieszczać, odsłaniając ukryte przejście. Prosty korytarz zastawiony był dziesiątkami żelaznych bram, które otwierały się jedna po drugiej. W okrągłych zamkach pękały kolorowe pieczęcie. Zupełnie jakby były wykonane z niezwykle delikatnego szkła.
— Zaczekam tutaj. Zgodnie z zasadami, nie wolno przebywać mi w pracowni pani Pegeen — powiedziała Isleen, stając obok wejścia, plecami do ściany. Zamknęła oczy i spuściła głowę.
— Zrozumiałam — odpowiedziała Ena, kierując się w głąb ciemnego korytarza. W jednej ręce trzymała latarnię, w drugiej natomiast dłoń Eilis.
— Jaką osobą jest Pegeen? — zapytała blondynka, nie wiedząc, czy ta wiedźma na pewno będzie w stanie jej pomóc. Z jakiegoś powodu nie mogła sobie wyobrazić, że ktoś, kto specjalizuje się w tym samym, co wzrok jej odebrało, będzie mógł ją uleczyć.
— Pegeen jest naprawdę niesamowita, chociaż może nie sprawiać takiego wrażenia przy pierwszym spotkaniu. Przede wszystkim jest niezmiernie pomysłowa. Isleen, która nas tutaj doprowadziła, to lalka. Lalka o własnej duszy. Wspaniałe, prawda? Pegeen umieściła w niej inteligencję. Mój "ideał" lalki bardzo się jej spodobał, więc pewnego razu zabrała mi go i stworzyła świadomość, którą potem kształtowała przez cztery lata. To coś jak z wychowaniem dziecka.
— A więc Isleen nie należy już do ciebie? — zdziwiła się nastolatka, poprawiając wolną ręką bandaż, który zaczął powoli spadać jej z oczu.
— Tak. Nie mogę przejąć nad nią kontroli, ponieważ ma teraz własną świadomość. Isleen to mój najdoskonalszy projekt oraz dzieło, którego potrzebowała Pegeen w tej samotni. Usprawiedliwia się myślą, że chciała mieć kogoś, z kim będzie mogła porozmawiać. Nikt z wykładowców, tym bardziej uczniów, nie może spędzać z nią całych tygodni, więc sama stworzyła kogoś takiego. Jednak teraz nawet i jej nie może widywać.
Eilis poczuła, jak uścisk na jej dłoni zacieśnia się, co tylko dowodziło, jak bardzo panna Lasair martwiła się o tę kobietę. Kim tak naprawdę była najpotężniejsza wiedźma Furantur? Zarówno Tara, jak i Pegeen nie były ostatecznie znienawidzone przez wszystkich. Miały osoby, które ceniły ich życia.
CZYTASZ
Śmierć Niebios
FantasyOd wieków mieszkańcy Furantur wystrzegali się znaków. Odkąd tylko aroganccy ludzie wykradli magię, chmara kruków nie znaczyła niczego dobrego. Co jednak może uczynić dziewczyna, która ujrzała w niej rannego człowieka? Eilis bez zastanowienia wzięła...