Rozdział 68 - Pałac z ogrodem

1.9K 257 151
                                    



Panowała napięta atmosfera. Po pomieszczeniu roznosił się jedynie dźwięk spokojnego stukania paznokciami o drewniany blat. W równych odstępach, niczym metronom, w idealnej ciszy, dźwięki zdawały się uderzać jak ciężki młot, który zaraz wymierzy wyrok. Przerażona dziewczynka siedziała skulona w kącie pokoiku, przyciskając do piersi młodszego brata z oczami zalanymi łzami. Zaciskał on drobną rączkę na materiale rękawa siostry, z całych sił próbując powstrzymać płacz. Teraz gdy w domu nie było ojca, obowiązek ochrony rodziny spadł na jego barki. Nie rozumiał tylko, dlaczego musiało to przytrafić się tak wcześnie, gdy miał zaledwie osiem lat. Przygryzł w gniewie dolną wargę, przeklinając niesprawiedliwość świata, który zgotował mu taki los. Czuł się bezsilny w obliczu strachu, ale jeszcze bardziej był wściekły, że nic nie może z tym zrobić. Widział przerażenie w oczach siostry próbującej zachować spokój, by jeszcze bardziej go nie martwić. Ona również chciała płakać. I również nie mogła.

— Gotowe — powiedziała matka chłopca, kładąc na stole talerz z ciepłym posiłkiem.

Zeno wziął serwetkę i włożył ją za kołnierz, aby nie poplamić sosem koszuli, po czym wyjął z kieszeni płaszcza dwa srebrne kolczyki w kształcie długich smoków, jakie w zębach starały się skruszyć czarne kamienie. Gdy je założył, ciemne włosy zafalowały, powoli jaśniejąc i przybierając brązowy odcień. Również nakrycie stworzone z magii Sheridanów zniknęło, odsłaniając codzienne ubrania byłego praktykanta Causamalii. Uśmiechnął się, gdy chłopiec z gniewną miną na powrót odwrócił przerażony wzrok po tym, jak Zeno chciał go poczęstować nabitym na widelczyk kawałkiem mięsa. Wzruszył ramionami, biorąc do ust pierwszy kęs.

Matka chłopca wciąż stała obok, czekając na dalsze polecenia. Jej ręce drżały niespokojnie, z obawy o dalsze losy dzieci. Ten mężczyzna po prostu wszedł do ich domu i rzucił na ziemię zakrwawioną dłoń przypominającą ludzką, ale pokrytą znikomą ilością sierści. Rozkazał czym prędzej przygotować z niej posiłek, grożąc przy tym użyciem magii. Kobieta nie wiedziała wiele o możliwościach magów, jednak potrafiła rozpoznać, gdy ktoś był niebezpieczny.

— Niezbyt smaczne — powiedział wreszcie, krzywiąc się na twarzy.

Gospodyni drgnęła, a w jej głowie zaczęły pojawiać się najgorsze scenariusze. Już miała paść na ziemię i prosić o drugą szansę, ale mężczyzna spojrzał na nią, uśmiechając się z nutką zdziwienia.

— Nie oczekiwałem, że będzie smaczne. Wręcz byłbym zdziwiony, gdyby było. Teraz przynajmniej jest zjadliwe — dokończył, gestem dłoni każąc jej usiąść przy swoich przekomicznych dzieciakach.

Gdyby naprawdę miał w planach cokolwiek im zrobić, zrobiłby to już dawno. To prawda, że całkiem możliwe, iż nieco ich nastraszył, jednak w przeciwnym wypadku ich współpraca mogłaby nigdy nie dojść do skutku. Było to zło konieczne, jakiego wymagała aktualna sytuacja. Skoro osiągnął cel, nie chciał jeszcze bardziej pogarszać sprawy, bo nagła próba wyswobodzenia się zakładników mogłaby się źle dla niego skończyć. Zamiast tego czujnie ich obserwował. Jedynie kobieta nie była związana, toteż na niej przede wszystkim skupił się w czasie posiłku.

Zręczne operowanie przez Zeno nożem i widelcem zdradzało także jego szlacheckie pochodzenie, co nie umknęło uwadze gospodyni. Teraz już wiedziała, że oprócz kontaktu z magiem, ma też kontakt z kimś wysoko urodzonym, co odebrało jej ostatnie chęci wyswobodzenia się. Martwiąc się o przyszłość rodziny, postanowiła przeczekać wizytę nieproszonego gościa z nadzieją, że zaraz opuści ich dom.

I tak też się stało. Od razu, gdy Zeno opróżnił talerz, wstał, ukłonił się w podzięce oraz odszedł bez słowa. Zniknął tak samo tajemniczo, jak się pojawił. Bez słowa wyjaśnienia, bez cienia wątpliwości, a nawet bez żadnych wyrzutów sumienia. Zamknął za sobą ostrożnie drzwi i już nigdy nie pojawił się w okolicy.

Śmierć NiebiosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz