Rozdział 36 - Eleonore z Causamalii

3.3K 364 88
                                    


  Eleonore przechadzała się po stajniach akademii, robiąc dokładne notatki na arkuszach kartek zaczepionych klipsem do rozkładanej, ciemnobrązowej podkładki. Obiecała zbadać sprawę zaginionych przewoźników cennego dla Causamali ładunku. Wbrew wszystkim pozorom, ta szkoła magii miała swój honor i dbała o partnerów handlowych. Gdy zniknęli bez słowa nie dostarczając towaru na czas, od razu wysłano po nich ludzi, którzy odnaleźli porzucone powozy. I właśnie te konie obserwowane teraz przez Eleonore były ostatnią rzeczą, jaką musiała jeszcze zbadać. Przejrzała dzienniki, powozy, pozostawione rzeczy i towar, żeby dojść do jednego wniosku, który musiała już tylko potwierdzić w tym miejscu.

Mimo że minęło kilka dni odkąd odnaleziono zwierzęta i umieszczono je w tym budynku, wciąż pozostawały niespokojne. Prawie wcale nie chciały jeść, a na choćby najcichszy niespodziewany dźwięk zrywały się równo, jakby bały się, że to, co przeżyły w tamtych lasach powróci.

Nie byłoby w ich zachowaniu nic dziwnego, gdyby miały jakiekolwiek rany, ale żadne ze zwierząt nie doznało obrażeń. Musiały w takim razie widzieć prawdziwą rzeź.

Porównując listę członków karawany z właścicielami pojazdów, kobieta doszła do wniosku, że powóz, którego brakowało, należał do przewodnika mającego za zadanie bezpiecznie przeprowadzić konwój z dala od ciekawskich oczu mieszkańców królestwa. On jedyny wiedział, co tak naprawdę przewożą w beczkach i do jakich celów może zostać to użyte.

Projekt pozostawał ściśle tajny, więc logicznym posunięciem, patrząc na mapy Aurum, była podróż wzdłuż rozległych lasów na zachodzie, gdzie nikt się nigdy nie zapuszcza.

A jednak gdy z jakiegoś powodu zabrakło przewodnika, pozostali członkowie popełnili błąd.

Wszyscy pochodzili z cesarstwa Gementes. Wszyscy pochodzili z południa, więc nie mogli wiedzieć, że pod żadnym pozorem nie można zapuszczać się w głąb puszczy na zachodzie. W pewnym momencie zbliżyli się do niej za bardzo i zboczyli z kursu. Wylądowali na ścieżce prowadzącej do dawno już opuszczonego Mabh.

Dotąd nie próbowano zbadać sprawy wioski. Pewnego dnia po prostu odcięła się ona od świata, przestając istnieć dla cywilizacji. Prawdopodobnie była to jedyna próba osiedlenia się w lasach, gdzie ludzie nigdy nie powinni postawić swojej stopy. Jasnym było, iż mieszkają tam istoty, które nie chciały oddawać swoich domów. Wiedzieli o tym prawie wszyscy w Aurum, ale ta wiedza nigdy nie wyszła poza jego granice, łącznie z wieloma innymi legendami. To królestwo było jedyne w swoim rodzaju dla kogoś, kto fascynuje się magią.

Pomijając ten fakt, nadal pozostawała pewna nieścisłość. Karawana została wymordowana zdecydowanie zbyt wcześnie. Agresorzy odnaleźli ich już kilka godzin po wejściu do lasu. Coś takiego nigdy nie miało miejsca. Cokolwiek tam mieszka, albo zrobiło się na tyle śmiałe, żebyopuścić dom, albo zostało zwabione przez ładunek, co stawia sprawę w zupełnie nowym świetle.

Eleonore czuła się zmuszona zbadać wszystko dokładniej. Nic nie mogło zagrozić projektowi, nawet starożytne istoty, które sprowokowane były zdolne czynić tak wielkie szkody.

Od dnia dołączenia do Causamalii kobieta postanowiła poświęcić wszystko szkole. Tutejsze mury stały się jej jedynym domem, a mieszkańcy jedyną rodziną. Taki był warunek, aby zostać wykładowcą i wpajać wiedzę nowym pokoleniom.

Dziesięciu nauczycieli i jeden praktykant na setki uczniów mogło wydawać się zdecydowanie zbyt małą liczbą, ale tylko dla ludzi z zewnątrz. Dla nieznających panującego tu systemu.

Eleonore i jej podobni mieli za zadanie tylko wspierać, bronić, utrzymywać porządek, stanowić przykład, dawać cel, wskazywać drogę. O resztę uczniowie musieli zadbać sami, łącznie z nauką. Mieli do dyspozycji wielką bibliotekę, mnóstwo miejsca na testowanie zaklęć i jeszcze więcej czasu.

Śmierć NiebiosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz