Rozdział 31 - Nathaira z Sową

3.7K 471 75
                                    


Nathaira z powagą spoglądała na czarną skrzynię z ciemnobrązowymi, metalowymi zdobieniami, którą miała przed sobą klęcząca na ziemi Eilis. Dziewczyna wyglądała, jakby nadal nie była tego świadoma, więc bogini wymownym skinieniem głowy uświadomiła ją o przyniesionym w darze puzdrze.

— Tylko jedna skrzynia składana w ofierze i pięć dusz... — zamyśliła się czarnowłosa, wciąż nie rozumiejąc tego fenomenu.

Coś podobnego nigdy wcześniej nie miało miejsca. Ani w przeszłości, ani w przyszłości. Nie w tym miejscu i nie w tym czasie oraz w żadnym innym miejscu i w żadnym innym czasie. Śmierć była wszechobecna i nieunikniona. Tyczyło się to każdej istoty, jaka istniała, a te istoty w ramach podzięki za audiencję przynosiły ze sobą kuferek z najdrogocenniejszym skarbem, którym była ich śmierć. Tylko tak mogły zapewnić sobie życie wieczne, gdy ich materialne ciało uległo zniszczeniu.

Wniosek w takim razie mógł być tylko jeden — cztery pokrewne Eilis dusze nie istniały.

Logicznym wydawało się, że coś, co nie istnieje, nie może mieć swojej własnej śmierci. W takim razie musiały przybyć tutaj z cudzą śmiercią. Tylko po co?

Bogini zmierzyła wzrokiem kolejno każdą postać, jaka zawitała do jej pałacu, szukając wskazówki.

— To twoja sprawka? — zapytała kobiety w bieli, licząc na szybką i treściwą odpowiedź. Ze wszystkich zgromadzonych, ta wydawała się najbardziej wiarygodna.

Nie była ani przerażona, ani przepełniona pychą. Nie wywyższała się, ale też nie okazywała żadnej pokory. Zupełnie jakby stawiała się na równi z samą Nathairą.

Sowa uśmiechnęła się, zadziwiając tym samym wszystkich zebranych.

— Przyznaję, że to ja stworzyłam trzy byty stojące za tą dziewczyną — mówiła, robiąc krok wprzód, by stać się lepiej widoczną dla bogini śmierci. — Jednak w zupełnie innej formie. Ktoś je zmienił wbrew mojej woli. W dodatku zrobił to tak, że nie da się tego procesu cofnąć.

— Rozumiem. Zatem ingerencja osób trzecich. Wiesz może, kto mógł to zrobić? Czy masz jakieś podejrzenia? — dopytywała, nie mając wiele czasu.

Musiała szybko zadecydować, co zrobić z tą jedną śmiercią, inaczej zawiodłaby w swoich obowiązkach, a to mogłoby mieć katastrofalne skutki dla Niższego Królestwa. Mieszkańcy Furantur potrzebowali umierać, ponieważ byli słabi.

— Zapytaj ich — zaproponowała, dłonią wskazując na Eilis.

— Jesteśmy sobą — mówiła pierwsza z trójki, zakrywając usta dłonią, by powstrzymać cichy chichot.

— I nikim innym — dodała druga, czule obejmując klęczącą dziewczynę.

— Jesteśmy Nigdzie we własnej osobie — dokończyła ostatnia, pomagając wstać nastolatce. — Eilis nie umrze. Nie może, ponieważ wtedy straciłaby duszę.

— Eilis nie może stracić duszy. Jeśli tak by się stało, Nigdzie zostałoby z niczym.

— Eilis należy do Nigdzie. Jest jego częścią, odkąd je ujrzała. Dusza Eilis to dusza Nigdzie. Nie oddamy ci ani dziewczyny, ani jej śmierci.

— Jesteście świadome, co właśnie chcecie zrobić? — zapytała, wstając. — Sprzeciwiacie się moim prawom, w moim królestwie, na mojej warcie.

Obeszła tron, znajdując się tuż za nim i zmarszczyła brwi, kładąc dłoń na marmurowym oparciu oraz palcem wskazującym zaczęła niecierpliwie stukać o jego powierzchnię.

Śmierć NiebiosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz