Eilis niepewnym krokiem przemierzała zakurzone korytarze posiadłości Tary. Nie mogła uwierzyć w to, że zaraz za progiem tych zamkniętych, masywnych drzwi znajdowało się coś takiego. To miejsce z pewnością ani trochę nie podlegało prawom czasu panującym na zewnątrz. Tutaj przestrzeń się załamywała, utrzymując materię na podobieństwo tej, jaka istniała jeszcze pięćdziesiąt lat temu w nienaruszonym stanie. A choć dziewczyna nie miała pojęcia, gdzie właśnie zmierza, instynktownie parła naprzód, będąc pewną, że trafi do odpowiedniego pomieszczenia. Serce biło nierówno, sprawiając wrażenie, jakby zaraz miało rozsadzić klatkę piersiową, a pomimo tego, iż twarz blondynki była cała blada ze strachu, jej organizm płonął żywym ogniem. Całkowitą ciemność rozświetlało teraz jedynie niewielkie zaklęcie, które podarowała jej Sowa. Eilis wzdrygnęła się odruchowo, gdy na końcu korytarza, zaraz przed schodami, zobaczyła wysoką i umięśnioną bestię ze skrzydłami, jednak uspokoiła się trochę po tym, jak zorientowała się, iż to tylko kamienny posąg bez życia.
Przejechała dłonią po chropowatej powierzchni rogów rzeźby i zastanawiała się, po co ktoś miałby stawiać ją na środku przejścia, zaraz przed schodami. Możliwe, że było to po prostu ostrzeżenie. Ostrzeżenie, które wyraźnie dawało do zrozumienia, iż człowiek nie powinien się dalej zapuszczać. Pierwsze piętro zdawało się znacznie niebezpieczniejsze niżeli parter, ale dziewczyna bez namysłu ruszyła dalej, gdy podłoga pod jej stopami zatrzęsła się od powarkiwania istoty, która najpewniej zamieszkiwała piwnicę. Przełknęła ślinę i aby nie narobić zbędnego hałasu, ostrożnie stawiała kroki na drewnianych stopniach, w większości już przeżartych przez korniki.
Zatrzymała się na półpiętrze, trzymając pokrytej grubą warstwą kurzu olchowej poręczy, przed ogromnym, okrągłym oknem z witrażem, przez które najpewniej w dawnych latach wpadało światło zachodzącego słońca, rozświetlając posiadłość milionem kolorów.
Uśmiechnęła się pod nosem, aby odgonić od siebie pesymistyczne myśli i lęk, wyobrażając sobie to miejsce w znacznie przyjemniejszych okolicznościach.
Uwagę blondynki przykuła postać skąpana w błękicie, która stała na powierzchni jeziora. Część jej brązowych włosów została spięta w wysoki kok, a pozostałe spływały na nagie ramiona. Pomimo kanciastych kształtów i niewyraźnych rysów twarzy, Eilis nie mogła oprzeć się myśli, iż to nie ktoś inny, a Vanora. Zaraz nad nią znalazł się ogromny wizerunek młodej kobiety o włosach czarnych jak noc, która swoim ciemnym płaszczem oplatała cały obraz, dusząc pozostałe kolory. Jej twarz wyrażała jedynie smutek, a kryształowe łzy spływały po policzkach, lądując w jeziorze, na którym stała Baronowa, a pod którym wiły się w agonii ludzkie sylwetki.
Najdziwniejsza w tym wszystkim była jednak trzecia postać. Przedstawiono ją odwróconą plecami, będącą daleko w tyle, poza materiałem płaszcza. Jedyna charakterystyczna cecha, jaka mogłaby dać o niej przynajmniej szczątkowe informacje, to włosy. Długie, faliste i rude. Nic więcej nie można było o niej powiedzieć.
Dziewczyna, przypominając sobie o mijającym czasie, ruszyła dalej, marszcząc brwi i mocno zaciskając zęby za każdym razem, gdy stare schody skrzypiały pod ciężarem jej ciała. Czuła się jak włamywacz, ale lepsze to niż zostać zbyt wcześnie zlokalizowanym. Znalazła się w gnieździe Czarnej Magii. W miejscu, w którym za dnia mieszkają wszystkie bestie. W domu Tary.
Prawie pisnęła, gdy stopa utknęła jej w szczelinie między deskami, lecz w ostatniej chwili dłońmi zakryła usta. Do jej oczu mimowolnie napływały łzy. Nie wytrzymała, gdy poczuła jeszcze, jak czyjaś dłoń zaciska się na jej kostce. Czym prędzej wyrwała się z uścisku, wbijając drzazgi w skórę i ruszyła biegiem przed siebie, nie zważając na szczypiący ból. Dostrzegła przed sobą kolejne schody, tym razem na drugie piętro, jednak to nie tam się udała, a podświadomie skręciła do pierwszych otwartych drzwi po prawej stronie, z których światło padało na brudny, brązowy dywan z frędzlami.
CZYTASZ
Śmierć Niebios
FantasyOd wieków mieszkańcy Furantur wystrzegali się znaków. Odkąd tylko aroganccy ludzie wykradli magię, chmara kruków nie znaczyła niczego dobrego. Co jednak może uczynić dziewczyna, która ujrzała w niej rannego człowieka? Eilis bez zastanowienia wzięła...