Po zamknięciu wrót przez Rayu, Eilis znów znalazła się w nieznanym miejscu bez kogoś, kto byłby w stanie ją poprowadzić. Miała nadzieję, że Sowa wkrótce odzyska siły. Od dłuższego czasu wydawało się to dla dziewczyny dziwne, że Sowa jest w stanie przesiadywać przy niej aż tyle, mimo że wcześniej z trudem objawiała się nawet w snach. Gdy zaczęła przybierać materialną formę, Eilis poczuła ulgę, bo wreszcie była pewna, że nie jest sama. Nie wiedziała do końca czym jest jej nowa towarzyszka, ale była pewna jej wyjątkowości. Rozmawiała z samą Nathairą jak równy z równym, wiedziała też o prawach, jakich przestrzegać muszą nawet bóstwa. Tylko dzięki jej interwencji blondynka wróciła do życia i bywało, że myślała o niej nawet jak o kolejnym strąconym bóstwie. Wtedy jednak przypominała sobie Mabh i dzień, gdy ujrzała ją pierwszy raz. Dzień, w którym Sowa nauczyła ją tworzyć pierwsze zaklęcie, a to przeczyło jej teorii. W końcu bogowie nie korzystają z magii.
"Zapytam ją o to następnym razem" — przemknęło nastolatce przez myśl.
Teraz jednak miała ważniejsze sprawy na głowie. Rayu powiedział, że w tym pomieszczeniu, tak zwanej Galerii, będzie na nią czekał ktoś, kogo musi spotkać, aby być w pełni świadoma wszystkich decyzji, które podejmie w przyszłości. Nie mogła pozwolić na to, aby ten ktoś ją zignorował. Mimo że chciała z nim porozmawiać, on mógł zechcieć jej unikać. Jako ślepiec z pierwszego roku nie była nikim ważnym. Dużo się o niej mówiło, ale większość to nic miłego. Nie zdziwiłaby się, gdyby plotki zraziły tego kogoś do jej osoby. Zacisnęła mocniej pięść i ruszyła ostrożnie przed siebie.
— Przepraszam? — zaczęła, ale niestety, nikt jej nie odpowiedział, przez co straciła nieco pewności siebie. — Szukam kogoś...
Westchnęła zrezygnowana. Najwidoczniej naprawdę ten ktoś nie chce się z nią zadawać. Nawet na nią nie czekał. Ewentualnie się ukrywał. Mimo wszystko Eilis nie chciała zmarnować szansy danej przez Rayu. Obiecała sobie, że się zmieni. Że stanie się silniejsza, ale do tego potrzebowała jasnego celu. Doskonale wiedziała, czego wszyscy od niej oczekują, choć nadal nie miała pojęcia, czego sama od siebie oczekuje.
Położyła dłoń na czole, zbierając myśli. Nawet jeżeli ten ktoś ją ignoruje, postanowiła wyjść mu naprzeciw. Pozostało tylko upewnić się, że naprawdę tu jest. Skupiła się, czując zawroty głowy, ale nie przestawała. Poczuła delikatne mrowienie na skórze. A więc naprawdę ktoś tu był, jednak daleko. Sowa nauczyła ją kiedyś wyczuwać magię w żywych organizmach, by nie obijała się o ludzi na zatłoczonych korytarzach i nie sprawiała problemów. W Causamalii każdy był magiem, a więc mogła poznać lokalizację wszystkich, którzy się tu uczyli. Niestety, nie potrafiła jeszcze ich rozpoznawać, ale akurat ten ktoś miał bardzo wyraźną aurę. Dopiero po dłuższej chwili usłyszała jego szybkie kroki. Biegł prosto na nią. Nie wiedziała, czy zamierzał ją zaatakować, więc odruchowo odsunęła się, a on... przebiegł obok.
Eilis nie mogła się na to zgodzić. Chciała z nim porozmawiać. Sama nawet nie wiedziała, kiedy złapała tego kogoś za rękę, pociągając w swoją stronę. Oboje wywrócili się, upadając na ziemię.
— Widziałaś mnie? — usłyszała głos zszokowanego chłopaka leżącego teraz u jej boku. — Czekaj... To ty jesteś tą ślepą uczennicą!
— Mam na imię Eilis... Miło mi poznać — powiedziała, uśmiechając się obolała. — Przepraszam za moje zachowanie.
— Jakim cudem...? — pytał z jawnym niedowierzaniem. — Jakim cudem mnie widzisz?!
— Tak właściwie to cię nie widzę. Poczułam twoją magię — odpowiedziała, powoli wstając. — Myślałam, że wszyscy tutaj potrafią coś takiego.
CZYTASZ
Śmierć Niebios
FantasyOd wieków mieszkańcy Furantur wystrzegali się znaków. Odkąd tylko aroganccy ludzie wykradli magię, chmara kruków nie znaczyła niczego dobrego. Co jednak może uczynić dziewczyna, która ujrzała w niej rannego człowieka? Eilis bez zastanowienia wzięła...