Rozdział 75 - Korona z gabloty

2.1K 221 149
                                    


Nogi Chloe zaczęły uginać się pod ciężarem jej ciała. Kobieta cofnęła się chwiejnym krokiem, a na drżących dłoniach zabrzęczały metalowe bransolety, jakby chciały złośliwie zdradzić jej dokładne położenie. Powietrze wokół stało się niezwykle ciężkie, utrudniając swobodne złapanie oddechu. Jeżeli bogini Vanora była w stanie tak długo stawiać opór będąc "bezbronną", co mogła zrobić, kiedy niespodziewanie nastał dzień i odzyskała pełnię sił? Tego nie wiedział nikt, jednak prawdziwy właściciel zeszytu wyraźnie przestrzegał przed umiejętnością, której Baronowa Pelagialu właśnie użyła.

Chloe raz jeszcze przeklęła w duchu nagłą interwencję Helium, nie rozumiejąc, dlaczego ktoś, kto przez ponad dwieście lat siedział bezczynnie na złotym tronie, nagle zaczął interesować się sytuacją poza marmurowym pałacem. Nawet wspólnie nie mogli przewidzieć wszystkiego, a już w szczególności ingerencji bogini światła w sprawy ludzi. Nie brali jej pod uwagę, ale też nie znali jej możliwości, stąd nie prosili jej o pomoc. Nagłe nastanie dnia rujnowało wszystkie plany. Stało się anomalią podobną do tych, które zaczęły występować w Ornorze krótko po tym, jak pojawiła się tu znacznie większa ilość bogów.

Kapłanka Malleus spojrzała z nadzieją na starego Archibalda, jednak smutne, niebieskoszare oczy kapłana Novy nie dawały już dla nich żadnej nadziei. Przygryzła dolną wargę i odwróciła się, nieumyślnie stawiając nogę w kałuży. Tak, to była kolejna anomalia, której nie mogła zdzierżyć. Przez ponad dwa tygodnie, nietypowo dla tego okresu, padało. Każdego dnia setki litrów wody zalewały ulice miasta, zmieniając drogi w istne rzeki. Działo się to tak regularnie, że mogłaby uwierzyć, iż ktoś specjalnie...

— Niemożliwe — zaczęła, otwierając szerzej oczy. Bała się odwrócić. Nie chciała zobaczyć przebiegłego uśmiechu Vanory i rosnącej satysfakcji wymalowanej na jej twarzy. — Deszcz padał jedynie za dnia... Przez ponad dwa tygodnie...

— Tak, padał — odpowiedziała, a z jej głosu dało się wyczytać jawne politowanie. Zupełnie jakby Chloe nie odkryła niczego wielkiego. Jakby coś podobnego powinna zauważyć już dawno temu, zanim postanowiła przypuścić atak na jej kryjówkę. — Ornora to naprawdę wspaniałe miasto. System kanałów robi wrażenie. Mnóstwo fontann i akweduktów nadaje temu miejscu wyjątkowego uroku, a pod ziemią można pomieścić ogromną ilość wody, jeżeli zablokuje się wszystkie odpływy. Wystarczyło zauważyć to odpowiednio wcześnie i poczekać na właściwą okazję, żeby wykorzystać cały potencjał, jaki oferuje to miasto. I takie jest też moje zadanie — wykorzystywać cały potencjał. Nie tylko z rzeczy oraz miejsc, ale i z bogów oraz ludzi.

— Przecież chmury nie należą do twojego elementu! — krzyknął Archibald Baviviel. Na twarzy starca pojawiło się zszokowanie połączone z narastającą rozpaczą. Przeżył wystarczająco wiele, by zauważyć, że odkąd Helium użyła Imitacji Słońca, nic już nie mogło powstrzymać Baronowej, a oni sami znaleźli się na przegranej pozycji. Przejęcie systemu nawadniania zapełniło Vanorze pewne zwycięstwo. Miał wrażenie, że od początku bawiła się nimi, czekając na odpowiednią chwilę do pokazania swoich pazurów. Tylko jakim cudem zdołała poruszyć chmury, żeby scentralizować wszystkie opady z okolicy na Ornorze? — Rozumiem, gdyby jakieś bóstwo wiatru sprowadziło deszcze, jednak nie ty. Nie ty, Vanoro!

— Czy to jest jakaś różnica, kto sprowadza deszcz? Czy to jestem ja, czy ktoś inny... Niegdyś wszystkie wody i tak należały do mnie. Wody mórz i oceanów, podziemne strumienie, a także wody nieba. Wszystkie, bez wyjątków, słuchały moich Rozkazów. Nawet jeśli zmienią jej bóstwo, natura nie zapomni, komu pierwotnie służyła. I tym właśnie jest prawdziwa władza — mówiła, wykonując przy tym powolny ruch wachlarzem, zupełnie jakby przesuwała nim coś niezwykle ciężkiego.

Śmierć NiebiosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz