Rozdział 62 - Mag z bestią

2.3K 259 66
                                    


Drganie powietrza sprawiało, że niekiedy pionki na szachownicy zmieniały swoje położenie nieznacznie, tańcząc w obrębie kwadratowych pól pokrytych na przemian niewielkimi płytkami z białego lub czarnego marmuru. W oczach Vanory odbijał się ogień dochodzący z kominka naprzeciw niej, gdy spoglądała na każdy, nawet najmniejszy ruch bóstwa wojny, który mierzył się z nią w tej, według niego dziecinnej, grze. Nie mogąc wyjść z kryjówki, ostatecznie Vindicate postanowił uraczyć się jedną z niewielu rozrywek, które mu pozostały. Początkowo wszystko wydawało się proste, póki jego przeciwnikiem była Rowena, ale gdy dziewczyna zajęła się sprawami związanymi z czarną magią, chłopak nie mógł powstrzymać się od wyzwania na pojedynek Vanory.

Myśląc długo nad następnym ruchem, sprawiał, iż Baronowa stawała się coraz bardziej rozbawiona i pewna siebie. Zdecydowanie ze wszystkich bóstw ją cechowało największe doświadczenie. We wszystkim. Kątem oka zerknął na Rowenę, szukając u niej pomocy. Niestety, nie wyglądała, jakby mogła o tym wiedzieć. Z rozłożonymi rękami i zamkniętymi oczami unosiła się kilka centymetrów nad zakurzoną, drewnianą podłogą, a wokół niej szalały wstęgi czarnej mgły. Krąg z miedzianych sfer był szczelnie zamknięty, żeby nie przepuszczać chociażby najmniejszej informacji o jej obecności w Ornorze. Gdyby tylko na moment straciła czujność, od razu zwróciłaby na siebie czyjąś uwagę. Czarną magię można łatwo wykryć, gdy ktoś jej używa, ale tym razem nie miała wyboru. Rowena tego ranka spała i nie ocknęła się aż do wieczora. Dopiero kiedy słońce w mieście zaszło, Vanorze udało się obudzić wiedźmę. Coś takiego nigdy wcześniej się nie zdarzało.

Czarna Magia nie ma materialnej formy, jeżeli nie utwardzi swojej energii. Bez ciała nie potrzebuje snu, jedzenia, nie odczuwa bólu, nie można jej zabić... A mimo to zasnęła. Jeśli Rowena traciła czujność, jej organizm się rozsypywał, póki ktoś na nowo nie uaktywni zaklęcia zamkniętego w wisiorku noszonym przez nią na szyi. Vanora potrafiła zrobić coś takiego, ale tego ranka nie było to potrzebne, gdyż ciało pozostało, a jedynie świadomość zasnęła, szukając odpoczynku. Oznaczało to, że Rowena powoli zatracała swoją boskość.

Stworzona przez Tarę, była trzecią częścią jej mocy z cudzą świadomością, ale przede wszystkim była wiedźmą. Wokół wiedźmy gromadzi się czarna magia, gdy ta używa przeklętego elementu bóstwa ciemności. Jeśli przestanie, słabnie. Rowena, ze względu na Arthura, przez ostatnie kilka tygodni nie użyła żadnego zaklęcia, stąd straciła przytomność. Świadomość została odrzucona przez magię, która chciała opuścić wiążący ją umysł nastoletniej dziewczyny. Tym razem było naprawdę blisko, żeby stracić Rowenę na zawsze. W żadnej z miedzianych sfer nie ma wspomnień oryginału, który zmarł prawie pięćdziesiąt lat temu. Nie wiadomo, kiedy kolejny taki incydent może się wydarzyć, wiec wiedźma zaczęła na nowo gromadzić energię, tym razem z całej Ornory. Tak cicho i ostrożnie, aby nikt nie zauważył, gdzie cała moc wędruje. Zbierała ją w różnych miejscach, a teraz, gdy wszystko było gotowe, musiała się jedynie po nią udać.

Złączyła obie dłonie. Krąg Czarnej Magii za jej plecami zaczął się obracać, pochłaniając przy tym ciemną mgłę będącą manifestacją jej elementu. Opadła ostrożnie na ziemię i uklękła, żeby pozbierać miedziane sfery. Przekręciła górną połowę każdej z nich, zamykając szczelnie, a następnie włożyła je do walizki bez widocznego dna, gdzie zniknęły pochłonięte przez ciemność.

— Wychodzę — powiedziała, zarzucając na ramiona jelenią skórę. Kiedy zakryła plecy, zniknęły również symbole na jej ciele i obracający się czarny krąg. — Powinnam wrócić przed świtem.

— Szerokiej drogi — mruknął Vin, nadal w skupieniu oglądając szachownicę. — Następnym razem pójdę z tobą.

— Uważaj na siebie — odparła Vanora, zakrywając twarz wachlarzem z błękitnych piór. — Wkrótce powinno przestać padać. Przynajmniej na jakiś czas.

Śmierć NiebiosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz