"Załatwimy go" - Rozdział 58

7.9K 638 87
                                    

Ellie's pov

Właśnie siedziałam na szpitalnym korytarzu czekając na jakiekolwiek informacje o stanie zdrowia mojej przyjaciółki. Siedzimy tu dopiero kilkanaście minut, a ja mam wrażenie jakby minęła wieczność. Ja i Zoe nadal czekamy na chłopaków, zdajemy sobie sprawę, że są poza miastem, ale powinni się pospieszyć. Nie wiem czego się spodziewać, co zrobią, ale wiem, że ten kto jej to zrobił pożałuję tego bardzo mocno. Mimo, że to wszystko mnie przeraża staram zachować się zimną krew, wystarczy, że Zoe cały czas płacze. Gdybym do niej dołączyła obydwie byśmy zwariowały. Trzymając mocno Zoe w objęciach nagle usłyszałam pisk opon dobiegający z zewnątrz, szybko zerwałam się z krzesła i pobiegłam w stronę wyjścia. Zanim zdążyłam cokolwiek zauważyć poczułam silne ramiona oplatające moje ciało, poczułam dobrze znane mi perfumy i już wiedziałam kto to jest....Luke. Oddychał głośno i gwałtownie, trzymał mnie tak mocno, jakby nie wierzył, że na prawdę tutaj jestem. 

- Mój boże nic ci nie jest? - zapytał dokładanie przyglądając się mojej twarzy.

- N-nie, mi nic nie jest. Dobrze, że jesteście Mia właśnie jest na badaniach - powiedziałam kiedy zauważyłam resztę chłopaków stojących tuż za mną. 

- Kurwa gdzie ona jest?! - krzyknął Ashton. - Gdzie do cholery jest moja dziewczyna?!

- Uspokój się, powiedziała, że jest na badaniach, tak?! Nic już jej nie grozi, Irwin. Jest bezpieczna - powiedział Michael. Zdziwiłam się kiedy go zobaczyłam, jedyne co słyszałam od niego od dłuższego czasu to tylko to jak kłóci się z chłopakami.

- Ashton, Michael ma rację. Robią tutaj wszystko, żeby jej pomóc. Dobrze wiesz, że jest w dobrych rękach. Usiądźmy i poczekajmy - powiedział spokojnie Calum. Ashton niechętnie przytaknął i spuszczając głowę usiadł na jednym z krzeseł.

- Ellie? - szepnął Ashton zwracając moją uwagę. - Co wam przyszło do głowy żeby iść do tego klubu akurat wtedy kiedy nas nie ma? - zapytał nie patrząc na mnie. Spuściłam głowę i mocno zagryzłam wargę tak, aż poczułam metaliczny smak krwi. Nie wiedziałam co powiedzieć, czułam się winna, czułam, że to wszystko moja wina. Może gdybyśmy cały czas trzymały się razem nic takiego nie miałoby miejsca? 

- My...chciałyśmy po prostu spędzić trochę czasu razem - szepnęłam.

- Dlaczego do kurwy nie mogłyście po prostu zostać w domu?! - podniósł głos wstając. 

- Ashton uspokój się! Dobrze wiesz, że to nie jest ich wina - powiedział Luke.

- Zoe tobie coś się stało? - Ashton spoglądnął na nią.

- Nie, ze mną wszystko w porządku - odpowiedziała przyciskając nogi bliżej swojego ciała.

- Najpierw Ellie, potem Mia...Zoe nie możesz zostawać teraz sama. Najlepiej wyjedź z miasta do jakiejś rodziny - powiedział Ashton podchodząc do niej, a ja powtórzyłam jeszcze raz jego słowa w mojej głowie. Najpierw ja, potem Mia? Teraz kolej na Zoe? - pomyślałam przypominając sobie sytuację kiedy zostałam zraniona nożem.

- Zaraz, zaraz.. o co w tym wszystkich chodzi? Ktoś chce nas zabić? - szepnęłam.

- Hej, spójrz na mnie - podszedł do mnie Luke. - Kiedy jesteś ze mną, jesteś bezpieczna. Nic ci się nie stanie, rozumiesz? - powiedział podnosząc mój podbródek.

- Tamtej nocy była z tobą i co? Pomogłeś jej? Nie masz na to wpływu, Luke! To wszystko nasza wina, jeszcze nie zrozumiałeś?! One zostały wciągnięte w ten świat mimo, że nigdy nie powinny się w nim znaleźć. Nie zasłużyły na to! - krzyczał Ashton. - Jeśli nie załatwimy tego raz na zawsze - podszedł do niego tak blisko, że ich klatki piersiowe się stykały. - To wszystkie zginą - dokończył, a ja poczułam wielką gulę w moim gardle. 

My dick is dangerous./Luke HemmingsWhere stories live. Discover now