Rozdział 45

205 28 8
                                    

Obudziłam się w sypialni i wokół mnie stało kilka osób.Adrien,Pędzel,Mija,Mike,Luke.Patrzyli na mnie jakby na coś czekali.Adrien wytulił i wycałował mnie.

-Coś cię boli? Zapytał Adrien,reszta wyczekiwała odpowiedzi.

-Nie.Ale mogłabym prosić sok?

-Pewnie. Adrien wywracając się o własne nogi kilka razy pognał do kuchni.Po chwili wrócił z sokiem w ręce,podał mi a ja usiadłam.Wzięłam od niego szklankę z sokiem i zaczęłam pić,nie mogłam się skupić przez to że wszyscy mi się przyglądali.

-Nic mi nie jest.Serio. Wszyscy odetchnęli z ulgą spojrzeli jeszcze raz na mnie i gdy pokiwałam głową odeszli.Adrien położył się koło mnie i dał ręce pod głowę.Przez te ciszę słyszałam trochę przyspieszone bicie serca.Tak bardzo się martwił?Przysunęłam się bliżej niego i położyłam głowę na jego torsie,wczywając się w bicie serca.Bicie serca bliskich osób zawsze mnie uspokajało.Adrien zaczął powoli głaskać mnie po głowie,coraz wolniej biło mi serce.Byłam tak spokojna jak chyba nigdy w życiu.Trochę bolał mnie tył głowy,pewnie po tym upadku.

-Wiesz co mogło spowodować stracenie przytomności? Dalej mnie delikatnie głaskał.

-Fala.

-Jaka fala?

-Wspomnień. Pewnie wiedział że chodzi o rodziców więc nie pytał dalej.Jego głaskanie mnie uspokojało tak jak tulenie się z tatą.Ahh...wspomnienia.Kątem oka zobaczyłam że jest wieczór,lubiłam wieczory.Były takie tajemnicze i trochę straszne.

-Ahh..te wieczory.Takie piękne niebo przypomina mi ciebie.

-Czemu mnie?

-Niebo przypomina twoje włosy.Od wieczorów jednak wole jasne dni. Tacy sami,a jednak inni.On lubił dzień ja wieczór.Ja lubiłam zielony,a on niebieski.Różniliśmy się ale kochaliśmy,tak jak to w powiedzeniu "przeciwieństwa się przyciągają".To powiedzenie było stworzone dla nas.Specjalnie dla nas i moich rodziców.Ona niska drobna kobieta,on wysoki postawny mężczyzna.Dobrze że nie mam takiego czegoś "wyznaje Adrienowi miłość a on mówi że kocha inną" (sugerujesz mi coś!?). Ciekawe jak by teraz wyglądało moje życie bez Adriena.Napewno inne,ale...nudne.Wstałam z łóżka i poszłam na balkon.Uwielbiałam paryskie małe kule oświetlające ulice Paryża.Z każdą tą latarnią wiąże się jakaś historia.Nie dla mnie ogółem.Ostatnie pocałunki przed porzegnaniem,ostatnie ciche słówka i patrzenie ostatni raz na osobę którą się kochało i trzeba ją zostawić.Nie jeden raz widziałam czułe pocałunki pod latarniami.Zawsze lubiłam patrzeć jak ludzie się całują ostatni raz albo tak po prostu.Za każdym razem gdy widziałam całujących ludzi myślałam "jakie to romantyczne". Teraz inni mogą patrzeć na mnie.Wdychałam świeże powietrze Paryża,poczułam odświeżenie.Wiatr lekko rozwiewał mi moje rozpuszczone włosy.Dalej nie mogę uwierzyć że z tego "Bad Boya" stworzyłam kochającego męża oraz ojca.Czasami trochę myśle że jestem jego kulą u nogi i przeszkadzam mu.Ale...żartowałam.Wcale tak nie myślę,jaki prank.Na balkon wchodzi Pędzel i wystawia ręke przed moją twarz na znak piątki.Przybijam i mówi:

-Niezły prank.

-Uczę się od najlepszych.

-Weź bo się wzruszę. Pędzel wychodzi,a Adrien patrzy na mnie wzrokiem "Co sie stało się?". Machnęłam ręką od niechcenia i podziwiałam dalej Paryż nocą.Podeszłam do szafki i wyjęłam getry galaxy i czarną bluzkę z rękawem 3/4 i z dziurami na ramionach.

-Gdzie idziesz?

-Przejść się. Adrien wstał z łóżka i podszedł tak samo jak ja do szafki.Ubrał się w jeansy i czarną koszulkę z napisem i strzałką w lewą stronę "ona jest moja". Nie wiem gdzie ją kupił,ale wiem że będę stała po jego lewej.Tak,to jest pewne.Adrien wziął mnie pod ramie i wyjął z tajemniczego kantorka wózek od Aly i Nino.Rozłożył go i poszedł po dzieci,po krótkiej chwili wrócił z dzieciakami w ramionach.Delikatnie położył do wózka i razem ze mną kierował się w stronę wyjścia.Zamknęłam drzwi i z Adrienem kierowałam się w nieznanym celu.Z małej torebki zabranej z domu wyjęłam błyszczyk jagodowo-wiśniowy i pomalowałam dwoma warstwami.Adrien mi się bacznie przyglądał i zapytał kierując za razem wózkiem:

-Sugerujesz mi coś?

-Czym?

-Malowaniem się?

-Co mogłabym ci tym sugerować?

-Bym się na ciebie rzucił. Chyba nie przeszkadzało mi to,odwróciłam wzrok.Jednak kątem oka zobaczyłam jego cwaniacki uśmiech i słyszałam ciche prychnięcie.Louis przyglądał nam się z zaciekawieniem,za to Emma rozglądała się do okoła.Najwidoczniej była ciekawa świata.Jak ojciec.(nie tylko świata *lennyface).

--------------------------------------------------------------------------------------------

Przepraszam za długi brak.Wiecie to więzienie 10 miesięcy i inne sprawy.Nie miałam czasu.Teraz wiem krótki ale przepraszam jeszcze raz nie miałam weny. Papa buźki P.R.

Ktoś zgadnie co to P.R??????

Ja zawsze wygrywam AgresteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz