Rozdział 76

109 15 3
                                    

Z.p.Auro

-Idź się przygotować,zaraz wychodzimy.-powiedział i uśmiech nie schodził mu z twarzy.

-Dobra idę.-odpowiedziałam.Ruszyłam w kierunku swojego pokoju.Z szafy wyjęłam czarną sukienkę bez ramiączek i sięgała mi do kolan.Na dole była lekko rozkloszowana i pofalowana.Obkręciłam się wokół własnej osi,sukienka rozwiała się.Na nogi założyłam czarne conversy.To że mam sukienkę to nie znaczy że nie mogę być sobą,do tego bransoletka z kotkiem i włosy upięłam w niechlujnego koka.Dwa pasma wyjęłam i dałam na przód.Poprawiłam rzęsy,szminką przejechałam po ustach i zrobiłam kreskę.Wyszłam z pokoju,ten już stał podparty przy ścianie.

-Pięknie wyglądasz.

-Dziękuje.-zarumieniłam sie.

-Idziemy?

-Tak.-wystawił rękę w moją stronę.Ułożyłam na niej swoją i pasowała.

-Wychodzimy!-krzyknął do siostry.

-Okej.-wyszliśmy z domu.Wypuścił mnie w drzwiach.Znaleźliśmy się na dole.Otworzył mi drzwi do auta i potem sam wsiadł.

-Gdzie jedziemy?

-Zobaczysz.-uśmiechnął się cwaniacko i ruszyliśmy.Zawiązał mi oczy hustą i nastała ciemność.Wysiedliśmy z auta i on położył swoją jedną ręke na mojej tali,a drugą ujął moją.W porównaniu do jego moje ręce są malutkie.Prowadził mnie chwilę,ale w pewnym momencie wziął mnie w stylu panny młody.Usłyszałam trzeszczenie.Posadził mnie na kocu,nie pozwolił jeszcze odkryć oczu.

-Za 3..2..1. Możesz odkryć.-zobaczyłam cicho falujące morze i na tle już zachodzące słońce.Wszystko to komponowało się idealnie,piękny zachód słońca.Siedział obok mnie,stykaliśmy się barkami.Czułam że jest obok,że jestem bezpieczna.Czułam od niego bijące ciepło.

-Auro?

-Tak?-spytałam nieśmiało.

-Poczekaj.-pokiwałam głową.On z kieszeni wyjął pudełeczko,wręczył mi je.Delikatnie poniosłam wieczko,w środku na poduszce leżał naszyjnik ze znakiem nieskończoności.Taki sam znak jak na bransoletce.Uklęknął przede mną i z kieszeni wyjął ponownie małe pudełeczko.Otworzył je i był tam pierścionek.

-Auroro czy uczynisz mi ten zaszczyt i zechcesz zostać moją na nie skończoność?-na pierścionku był wygrawerowany znak obróconej ósemki.Zakryłam usta rękami,łzy spływały po moich policzkach.Nie mogłam uwierzyć w to.On uśmiechnął się.

-Tak!-wykrzyczałam na całe gardło.-Tak chcę!-krzyknęłam głośniej.Wziął mój serdeczny palec i założył na niego pieścionek.Rzuciłam się na niego,przez co oboje upadliśmy na złoty piasek.Leżałam na nim szczęśliwa,patrzył mi w moje radosne oczy.

Z.p.Luke

Powiedziała tak.Nie wierze w to.Chciałem by się tak stało i się stało.Rzuciła się na mnie przez co upadłem.Leżała na mnie,ja jej patrzyłem w jej przepełnione radością oczy.Złączyłem nasze usta w czułym pocałunku,odwzajemniła go.Rękami błądziłem po jej talii,ona swoje małe rączki wplątała w moje włosy.Czasami ciągnęła za ich końcówki przez co warczałem jej w usta.Będę dziś musiał umyć włosy,ale warto.Odsunęła się ode mnie i wstała.Zdjęła trampki i zaczęła skakać,tańczyć,cieszyć się.Przyglądałem jej się,wyglądała uroczo.Sukienka rozwiewana prze wiatr i kok był bardziej niechlujny.

-Stój tak.-poprosiłem.Wyciągnąłem telefon i zrobiłem jej zdjęcie.W momencie kiedy nacisnąłem guzik wstążka z jej włosów odleciała rozpuszczając je.W idealnym momencie pstryknąłem fotkę.Nie było widać jej twarzy tylko jej sylwetkę,sukienka wraz z włosami została rozwiana.

-Już.-nie stała tylko dalej skakała.Chodziła po brzegu i jej gołe stopy dotykała czysta woda.Po woli robiło się ciemno.Pięknie to wszystko wygląda.Dziewczyna biega boso po brzegu.

-Chodź już.-powiedziałem.Nie chciałem by zmarzła.

-Jeszcze chwilę.-zrobiła minę zbitego szczeniaczka.

-Okej.10 minut.

-Dziękuję.-uśmiechnęła się,odwzajemniłem gest.

Z.p.Auro

Miałam ochotę skakać,płakać,cieszyć się,wszystko naraz.Jestem szczęśliwa.Nie umiem opisać uczucia które mnie ogarnęło.Wszystkie uczucia w jednym,nie do opisania.On pstryknął mi zdjęcie idealne jak to się mówi.Nie widziałam go ale zobaczę.Robiło się coraz ciemniej,ale i tak wszystko dla mnie wyglądało tak samo pięknie.On przyglądał się mi gdy biegałam brzegiem.Moje stopy stykały się z czystą wodą.Gwiazdy już wisiały na niebie.

-Idziemy.Minęło 10 minut.-uśmiechnęłam się i podeszłam do niego.Wstał wziął mnie w stylu panny młodej  i rzucił na mnie buty.

-Przecież umiem chodzić.-zaśmiałam się.

-Ale masz mokre nogi i są w piasku.

-No i?

-Będę cię nosił.

-Nie musisz.

-Ale chce.-postawił mnie na ziemie i kucnął.

-Wskakuj.-powiedział.Usiadłam mu na barkach.Wstał i ruszył w dalszą drogę.

-Przecież mam nogi.

-Ja też.

-Ehh..nie przekonam cię co?

-Nie.-postawił mnie przed drzwiami mieszkania.W końcu poczułam że mam nogi.Otworzył nogi i wpadł do mieszkania.

-Co powiedziała?-zapytała Liza.

-Tak!-krzyknął.Liza wstała i wskoczyła na Luke a potem na mnie.

-Jak ja się ciesze!Długiego życia.Dzieci i wszystkiego co dobre.-cały czas się uśmiechała.

-Dzięki Liza.-uśmiechała się od ucha do ucha.

-Dobra dam wam czas dla siebie.-poszła do pokoju.Gdy zamykała drzwi widziałam jeszcze jak rusza sugestywnie brwiami.Ruszając ustami powiedziałam "wal się",zrozumiała to i uśmiechnęła się szatańsko.Duże ramiona oplotły mnie,czułam się bezpieczna.Odsunął mnie od siebie i nagle wypadł mi but.Schyliłam się po niego,gdy wróciłam wzrokiem do niego.On przygryzał (jeśli miał to dobrze) kolczyk w wardze.

----------------------------------------------------------------------------

Chyba już tracę wenę na to opowiadanie :'(

Ja zawsze wygrywam AgresteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz