Rozdział 47

170 29 4
                                    

Właśnie sobie przypomniałam,że...mam odebrać przecież dzieci z przedszkola.Która to godzina?Rozglądnęłam się nerwowo po pokoju i gdy znalazłam zegarek utkwiłam w nim wzrok i starałam się odczytać godzinę,był dość daleko.Gdy przeczytałam w końcu godzinę obudziłam się i powiedziałam do Adriena:

-Bierz kluczyki,musimy jechać.

-Gdzie? Spojrzał na zegarek i pognał po kluczyki,ubrał buty i ruszył w kierunku auta.Pojechaliśmy do przedszkola i weszliśmy przez te same szklane drzwi co rano.Pognaliśmy do sali do której prowadziliśmy nasze dzieci.Weszliśmy i nasze uszy zostały zaatakowane przez niewyobrażalny hałas spowodowany dziećmi biegającymi po sali.Wychowawczyni gdy tylko nas zobaczyła podeszła i przywitała się mówiąc:

-Dzień dobry jestem pani Buster.

-Dzień dobry,Marinette Dupain-Cheng-Agreste.

-Pewnie po szkraby?

-Tak. Szukałam wzrokiem Emme i Louisa.Emma siedziała przy stoliku z chłopakami,a Louis w kącie z książką.Louis podniósł wzrok znad książki i gdy mnie zobaczył od razu pognał w moją stronę.Emma widząca biegnącego brata pognała za nim i natrafiła na mnie.Od razu wytuliłam oba skarby i wycałowałam.Wzięłam Emme i Louisa na ręce i podziękowałam wychowawczyni i poszliśmy w stronę auta.Zapakowałam razem z Adrienem dzieci do fotelików i siadając na swoich miejscach zapytaliśmy:

-Co dzisiaj robiliście? Emma ospowiedziała:

-Ucylismy sie tloche i bawilam sie z chlopcami.Bylo strasznie fajnie.

-A ty Louis?

-Cytalem ksiazki.

-To wszystko?

-Tak. Ruszyliśmy w drogę i zapytałam jeszcze dzieci:

-Kto chcę na lody?

-My! Krzyknęły równo i Adrien skręcił do znanej lodziarni.Jak byliśmy młodsi lubiliśmy tu przychodzić. Adrien stanął i wszyscy wyszliśmy z auta i poszliśmy do wymienionego wcześniej miejsca. Odrazu po przekroczeniu progu poczułam intensywny zapach wspomnień i kawy.Powróciły miłe wspomnienia z bycia nastolatką.Może jutro zrobimy taki wieczorek,taki jak kiedyś.Zaproszę przyjaciół będzie świetnie.Podeszłam do kasy i powiedziałam:

-Dzień dobry.Poproszę cztery lody.

-Dobrze Marinette jakie smaki?

-Skąd pani zna moje imię?

-Tak często tu przychodziłaś.Jak byłaś nastolatką i z...rodzicami. Katie!

-Ciocia Katie?

-Jak dobrze że pamiętasz.Po co wam aż tyle lodów? No tak dzieciaki są tak niskie że ich zza lady ich nie widać.Kucnęłam i wraz z Adrienem wzięłam dzieciaki na ręce,kobieta gdy tylko zobaczyła dzieciaki na jej twarzy pojawił się wielki uśmiech.Ciocia Katie wyszła zza lady i wzięła Louisa na ręce i przyglądała mu się dokładnie.

-Jak mamusia. Odwróciła głowę i zerknęła na Emme i powiedziała:

-A to za to córeczka tatusia.Te zielone intensywne oczka.Będą z nich wspaniałe dzieci.Tak samo jak z mojej małej Marinette.

-Już nie takiej małej. Wtrącił się Adrien za co dostał kuksańca w ramie i pomasował się teatralnie.Kobieta...znaczy ciocia Katie była po 30-stce. Była średnią ale wyższą ode mnie blondynką i teraz jest ubrana w białą koszule w kwiaty bez rękawów i różowe spodnie do kostek.Do tego czarne conversy i czerwona koszula w czarną kratę przewiązana na pasie.Ciocia postawiła Louisa na ziemi i powiedziała cicho:

-Jak będziesz starszy będę twoją babcią.

-Babcia!

-Tak babcia. Wstała i podeszła do Adriena mówiąc:

-Dla ciebie też jestem ciocią,Adrien.  Wiem jak masz na imię,kocie oczko. Mrugnęła do niego i wróciła za ladę.

-To samo?

-Pewnie,tylko dwie nowe gałki. Podeszła do szyby za którą były lody i wzięła rożek i nałożyła dla mnie i dla Adriena jagodowe i wiśniowe.Podnieśliśmy dzieci i zapytaliśmy co chcą,Emma powiedziała:

-Ja chcę jagodowe!

-Ja wiśniowe!

-Czyli to samo?

-Tak ciociu. Nałożyła te same smaki i w czwórkę  poszliśmy do stolika.Posadziłam dzieciaki na krzesłach i zaczęliśmy pałaszować lody.Ciocia myła stoły i pucowała je do błysku,właśnie skończyłam jeść lody i wstałam z miejsca.Podeszłam do cioci Katie i wzięłam od niej ścierkę i zaczęłam myć stoły za nią.

-Ale..

-Nie ma ale ciociu.Mówiłam kiedyś będę ci pomagała.

-Twoje dzieci tam siedzą.

-Nic im się nie stanie.Są z Adrienem.

-No właśnie.

-Nie przesadzaj ciociu.

-Emma właśnie sobie ubrudziła całą twarz jagodowymi lodami. Odwróciłam się i Emma miała całą twarz ubrudzoną,za to Louis siedział spokojnie i jadł swojego loda i nie był nigdzie brudny.Emma na pewno będzie tak samo szalona jak ojciec.

-Adrien?

-Hm? Podniósł swój wzrok z nad lodów.

-Co myślisz nad zaproszeniem najbliższych przyjaciół na małą imprezę w domu?

-Może być brzmi spoko,dawno się nie widzieliśmy z nie którymi.

-Wytrzyj Emme..i przy okazji siebie. Wziął chusteczkę ze stołu i wytarł powoli Emme,potem siebie i oboje byli czyści.Potem dosiadłam się do nich i sprawdziłam czy wszyscy zjedli lody,gdy okazało się że tak więc wychodziliśmy wszyscy.Przed wyjściem wytuliłam ciocię Katie i wyszłam.

-Kto chcę na plac zabaw? Zapytałam i na odpowiedź nie czekałam długo.

-Tak. Odpowiedzieli wszyscy hurem. Ruszyliśmy w stronę parku i dzieci od razu pobiegły i zaczęły się bawić z innymi dziećmi...


Ja zawsze wygrywam AgresteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz