Rozdział 59

151 22 4
                                    

7 miesięcy później

Z p.Emmy

-Zack jedź szybciej!

-No przecierz jadę.

-Wolniej sie nie da!?

-Jade szybko jak moge.Nie krzycz na mnie! To wszystko przez emocje,moja mama jest w szpitalu.Nie martwcie się ona tylko rodzi,a tak to nic jej nie jest.

-Kur**a szybciej Zack!

-Nie denerwuj mnie! Właśnie stoimy przed białym budynkiem,ja jak błyskwica wyskoczyłam z auta i pognałam przed siebie.Kobiety siedzącej przy ladzie zapytałam:

-Marinette Agreste-Dupain-Cheng?

-A kim pani jest?

-Rodziną,a teraz gdzie jest moja mama?

-Drugie piętro sala 18.

-Dziękuje. Pobiegłam pędem potykając się o własne nogi,wreszcie dotarłam do odpowiedniej sali.

-Nie może tam pani wejść.

-Ale ja jestem rodziną!

-Ale nie możemy tam pani wpuścić.

-Gówno mnie to obchodzi tam leży moja mama,rozumie to pan!?]

-Rozumiem,ale niech się pani uspokoi bo wezwę ochronę.

-To se wzywaj,albo mnie tam wpuścisz albo wbije ci pazury w oczy! Wysyczałam niczym żmija.

-Proszę się uspokoić.

-Wpuść mnie pan bo będe zmuszona urzyć siły. Nie dał mi wyboru,gdy się odwrócił by wejść do sali skoczyłam mu na plecy.I wtedy usłyszałam coś tak pięknego,że brzmiało mi cały czas w uszach.Płacz dziecka.A dokładniej mojej siostry.Lekarze w końcu się odsuneli i mogłam zobaczyć dziecko w pudrowym zawiniątku.

-Prosz... Nie dane lekarzowi było skończyć,spojrzałam na niego złowieszczo i nie odezwał się już.Ponownie spojrzałam na swoją siostrzyczkę.

-Jaki dajesz przykład siostrze?Skakanie na plecy lekarzom?Co ci znowu odbiło? Zapytała mama,z rozbawieniem we fiołkowych oczach.

-Nie chciał mnie wpuścić.

-Mogłaś poczekać.

-Nie,nie mogłam.

-Zack możesz wejść. Nie śmiało Zack wszedł do sali.

-Dzień dobry.

-Co tak oficjalnie?Cześć,jak tam u was?

-Super,w nowym domu jest mega.

-Cieszę się że wam się podoba.

-Mogę? Zapytałam nie śmiało,wskazując na zawiniątko w rękach mamy.

-Pewnie. Do rąk dostałam małe dziecko.

-Cześć Miki,jestem twoją siostrą.Kocham cię,wiesz?Jesteś śliczna. Miała mały blond loczek i zielone oczka.

-Nie mogłam sobie wymarzyć lepszej siostry,mamo.

-Ona też nie. Piękna.Wyróżnia się z naszego rodzeństwa,jest blondynką.A my to...?Jak można nazwać ten kolor włosów?Hmm?Nie mam Zielonego pojęcia.

-Gdzie tata?

-Gdzieś z Louisem i Emilką.Chyba przy automacie.

-Widział Miki?

-Tak.

-Pójdę do automatu,przynieść coś wam? Zapytał Zack kierując się do drzwi.

-Ciastka.

-Mi to samo. Odpowiedziała moja mam.

-Okej zaraz będę. Wyszedł.Znowu,płacz.Piękny płacz mojej siostry.Uśmiechnęłam się do mamy i wyszłam z sali by dać odpocząć mamie.Długo podobno rodziła,musi odpocząć.Ale szczerze nie spodziewałam się siostry.Ja już jestem prawie dorosła(17 przypominam),a tu się okazuje że będę miała siostrę.Młodszą ode mnie o 17 lat,przepraszam Aż 17 lat.Siedziałam przed salą,w moim kierunku szedł właśnie Zack.Uśmiechnęłam się miło i po chwili podał mi opakowanie ciastek czekoladowych.

-Dzięki.

-Mogę tam wejść?

-Tak,pewnie daj też mojej mamie. Zack pokierował się do sali w której leżała moja mama.Wręczył jej ciastka i wyszedł siadając obok mnie i zabierając wypiek.Oboje zaczęliśmy je pałaszować.Gdy skończyły się wyrzuciłam pudełko i usiadłam ponownie na miejscu.Zaczynałam czuć zmęczenie.

-Chcesz iść?

-Nie. Ziewnęłam.

-Nie zostawię jej.

-Dobrze. Oczy zamykały się i głowa opadła na ramię siedzącej obok.

Rano

Otworzyłam oczy i zobaczyłam drzwi z małym okrągłym okienkiem.Gdzie ja jestem?Rozejrzałam się do o koła...byłam w szpitalu?Na stoliku obok mnie były ciastka i jeszcze parująca kawa.Zack siedział obok mnie i chrupał drugie opakowanie ciastek.

-Spałeś?

-Tak,ale wstałem o 5.

-Kocham cię.Myślałam że zabierzesz mnie do domu.

-Nie chciałaś zostawiać mamy.

-Dziękuje,kocham cię.

-Ja ciebie też. Pocałował mnie w czubek głowy.Wyglądał na zmęczonego,cały czas siedział tu i pilnował mnie,na chwilę zasnął i wstał by ponownie mnie pilnować.Weszłam cicho do sali w której leżała mama,jeszcze spała.Otworzyła oczy i rozciągnęła się.

-Dzień dobry córciu.

-Cześć mamo. Podeszłam do niej i pocałowałam ją w czoło.

-Zack jest z tobą?

-Tak.

-Cały czas tu siedzieliście?

-Całą noc.

-Jesteś uparta.Jak tata.

-Nie chciałam cię zostawić.

-A co z tatą i Louisem?

-Nie mam pojęcia.

-Odpoczywaj i nie przemęczaj się.

-Wracajcie do domu,jesteście zmęczeni.

-Nie..

-Nie dyskutuj ze mną. Serio jestem uparta po tacie?Na pewno?Ehh..nie ważne.

-No dobra,ale jakby cokolwiek się działo dzwoń od razu.

-Dobrze córcia.Idźcie już.

-Pa mamo.

-Papa. Wyszłam z sali i Zack siedział na telefonie.

-Możemy iść.

-Chcesz zostawić mamę?

-Pogadałam i w ogóle więc możemy iść. Złapałam go za rękę i wyszłam z nim ze szpitala żegnając się z recepcjonistką.Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do domu.Wychodzimy z auta i wyglądamy jak zombie,ja mam rozmazany makijaż i pogniecione ubrania.Za to on wygląda podobnie.Od razu po wejściu rzuciłam się na łóżko,Zack zaraz po mnie i oboje zasnęliśmy.

Z p.Marinette

Rodziłam dobre 10 godzin.Było trudno,ale udało się urodzić zdrową córeczkę.Za to moja starsza pociecha siedziała cały czas przed salą byle tylko mnie nie zostawić,kochane dziecko.Miki na razie leży wśród innych małych czerwonych i płaczących dzieci.Dobrze że zostawiłam wczorajsze ciastka.Teraz przynajmniej mam co jeść.

--------------------------------------------------------------------------------

I tak o to kolejny rozdział.No dobra miski dzięki za przeczytanie i do kolejnego.Papapa

Ja zawsze wygrywam AgresteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz