Rozdział 11

581 52 3
                                    

Wstałam i nie było Adriena.Pewnie poszedł na chwilę do toalety albo gdzieś indziej.Wstałam rozciągnęłam się ale nie byłam w domu Aly,byłam w jasnym pokoju ten pokój był jak tamten szpitalny.Wstałam z łóżka i byłam w...szpitalu!?Co ja tu do cholery robię!?Nagle do sali wszedł Adrien i podbiegł do mnie i wyglądał na takiego szczęśliwego.Potem mnie całą wycałował,a ja się zapytałam:

-Co się stało?I gdzie ja jestem?

-W szpitalu.

-Co się znowu stało,że tu trafiłam?

-Pamiętasz te noc gdy wróciłaś ze szpitala i poszliśmy do twojego pokoju i...ten..no..my?

-Pamiętam,a co?

-No ty nagle wstałaś i poszłaś po telefon chociaż nie wydał nawet dźwięku.Potknęłaś się i zanim zdążyłem cię załapać upadłaś uderzając przy tym głową o półkę.Potem czekałem z twoimi bliskimi aż się obudzisz.

-Ile czekaliście?

-Równo 6 miesięcy.

-Co!? Nie mogłam w to uwierzyć że spałam 6 miesięcy!Ale ja wszystko widziałam jak Alya miała wyjechać i w ogóle.Spaliśmy u niej,Adrien zrobił mi malinkę potem zemściliśmy się na nich,kopałam z Alyą Adriena.To wszystko było tylko snem trwającym 6 miesięcy?Nie jestem w stanie nic z tego zrozumieć...nagle wszystko co było przed moimi oczami znika i pojawia się czarne tło.Poza ciemnością nic nie widzę i czuję mocne uderzenie w głowę.Potem lekko otwieram oczy i widzę mocne światła i wiele osób wokół mnie,pewnie czekają aż się obudzę.Widzę te zielone oczy które były zalane łzami,oczy moich rodziców i Aly oraz Nino.Chciałabym obudzić się i zrobić to dla tych którzy mnie kochają,ale...czuje że jestem za słaba na to.Powraca ciemność i przez długi czas nic nie widzę,chociaż chciałabym zobaczyć te dzikie oczy Adriena,one by mi teraz pomogły.Później czuje że mam pełno sił i otwieram oczy,gdy Adrien je widzi cieszy się jak dziecko i płaczę dalej.Gdy tak spałam słyszałam wiele głosów i pamiętam co mówiły: Marinette nie możesz się poddać,nie to nie może się tak skończyć,jesteś silna wierzę w ciebie.To co najbardziej pamiętam i co utkwiło mi w pamięci to krzyki mojego imienia przez Adriena,gdy wołał moje imię czułam uderzenia pięściami w łóżko na którym leżałam.Gdy byłam na siłach wstać podniosłam się i zobaczyłam tych których najbardziej kochałam: Mamę,Tatę,Alye,Nino i tego który był moim wsparciem "Adrien".Tęsknota to dla mnie teraz najgorsze uczucie jakie może tylko być,a teraz czułam je prawie cały czas.Tęskniłam za Alyą która w moim śnie miała wyjechać,za rodzicami którzy mnie zawsze wspierają i oczywiście Adrienem który jest najlepszą rzeczą jaka mnie spotkała.Kochałam ich wszystkich tak samo nie było wyjątku,kochałam ich w inny sposób.Rodziców jak opiekunów,Alye jak przyjaciółkę i Nino jak przyjaciela,a Adriena jako skarba.Wszyscy byli dla mnie ważni właściwie najważniejszy na świecie,Oni byli moim światem.Nie mogłam bez nich żyć,życie nie miało by sensu bez nich.Oni stworzyli resztę mojego życia,bez nich mogłabym równie dobrze skoczyć z mostu.Nie wiedziałam że ten skok z mostu to dobry pomysł po tym co się stało.

Zwykły słoneczny dzień...jednak nie był taki zwykły.

Wstałam jak zwykle do szkoły i byłabym chyba chora gdybym się nie spóźniła.No tak u mnie to normalka,jak zwykle.Usiadłam w ławce koło Aly z którą zaczęłam szeptać,skończyłyśmy gdy usłyszałyśmy dzwonek.Spakowałam się razem z Alyą i wyszłyśmy z sali,podążaliśmy do swoich domów.Każdy do swoich nawet Adrien,co mnie zdziwiło ale nie zadawałam zbędnych pytań.Poszłam do domu i gdy weszłam zamiast rodziców zobaczyłam policję i bałagan oraz...plamy krwi i dwa miejsca w których były ponaklejane taśmy w kształcie ciał.O nie!Nie to nie mogą być moi rodzice!Weszłam do pokoju i wszystkie wzroki zostały skierowane na mnie,do mnie podszedł jeden z policjantów i zaczął ze mną rozmowę:

-Przepraszam czy pani tu mieszka?

-Tak,ale co się tu stało?

-Z tego co wiemy ktoś włamał się do tego domu próbując coś ukraść i został przyłapany przez dwie osoby z nazwiskiem "Dupain-Cheng". I zostały zadźgane nożem.  To nazwisko które usłyszałam zabiło mnie.Moi rodzice nie żyją,tylko przez jakiegoś głupiego złodzieja.Moje serce właśnie pękło na nieskończoność kawałków,oczy zaszkliły się a głos mi się łamał.Ledwo co odezwałam się do tego policjanta który z twarzą która nie wyrażała uczuć przy mówieniu tego.

-Dobrze dziękuje.

-Czy ma pani skończone 18 lat?

-Tak mam.

-Dobrze więc nic nie możemy z panią zrobić.Oczyścimy pani dom i wyjdziemy z tego mieszkania.Oraz zostawimy z panią ochronę na kilka dni by mieć pewność że nic pani nie będzie.

-Dobrze dziękuje za wszystko i proszę powiadomić mnie o złapaniu tego mordercy. Potem policjant do reszty krzyknął żeby sprzątali szybciej,a ja wbiegłam do swojego pokoju.Usiadłam w koncie i zaczęłam płakać i nic mnie nie mogło pocieszyć ani trochę,nie miałam siły na nic.Byłam dobra i pomocna a świat taki mi się odpłaca?Jedyne co mogłam teraz zrobić to iść spać,nie mogłam nic poza tym zrobić.Byłam za słaba na wszystko po za skończeniem ze sobą,nie mogłam o niczym myśleć.Serce waliło jak jeszcze nigdy do tego czasu,nie straciłam nigdy kogoś tak bliskiego.Teraz chciałam i musiałam liczyć tylko na siebie.Jutro zadzwonię do Adriena i zrobię to co powinnam zrobić już dawno,dla jego i mojego dobra.Ja będę szczęśliwy i on bo nie będę go trzymała na smyczy,będzie robił to na co ma ochotę.Już nigdy nie przeszkodzę mu w byciu szczęśliwym nawet jeśli będę musiała wyjechać z miasta by uszczęśliwić wszystkich których kochałam.Jestem tak zmęczona tą całą sytuacją że mam wywalone czy oni dalej tu są czy już wyszli.Pójdę spać nie przejmując się niczym poza tym o czym dowiedziałam się przed chwilą.


Ja zawsze wygrywam AgresteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz