Pozdrawiam TikkietPlagg za odgadnięcie co siedzi w mojej głowie.
Adrien dalej całował mnie w szyje,aż nagle za plecami usłyszałam "Fuuuuuj".Odwróciłam się w stronę Louisa i Emmy którzy patrzyli na nas.Emma powiedziała:
-A wcale nie fuj takie to romantyczne.
-Blee. Dodał Louis.
-Nie znasz się.Mamo kiedy będzie obiad?
-Zaraz kochanie.Idźcie do pokoju i pobawcie się jeszcze chwilę. Dzieci pokiwały głową i pobiegły do pokoju.Adrien dostał ode mnie w głowę i poszedł do salonu.Jeszcze chwilę smażyłam rybę,frytki też były prawie zrobione.Na stół w jadalni dałam talerze i sztućce.Na talerzach leżały już dania i zawołałam:
-Obiad!
-Idziemy! Usiadłam przy stole i czekałam na resztę,Adrien wraz z dzieciakami weszli do jadalni.Usiedli i zaczęliśmy pałaszować jedzenie,po minach było widać że wszystkim smakowało.Gd wszyscy skończyli odeszli od stołu,a ja zabrałam talerze i poszłam je myć.Na szyi poczułam mokre pocałunki.
-Przestań bo dzieci przyjdą.
-Mają na co patrzeć.
-Adrien. Krzyknęłam cicho i odgoniłam go od siebie.On zrobił minę smutnego szczeniaczka i odszedł do salonu,a ja wróciłam do zmywania brudnych naczyń.Gdy skończyłam wytarłam ręce i sprawdziłam która godzina była 20:36.Jeszcze chwilę pozwole dzieciom posiedzieć.Usiadłam koło Adriena na kanapie i wtuliłam się w jego tors.On dał ręke za moje plecy i przytulił mnie do siebie mocniej,jak by to miał być nasz ostatni przytulas.Oglądaliśmy jakiś film który teraz nie miał dla mnie znaczenia,bardziej obchodziło mnie to że siedziałam wtulona w męża.Dochodziła godzina 21,nie miałam siły by iść uśpić dzieci.Na krańcu wyczerpania energii cicho powiedziałam:
-Uśpij dzieci.
-Nie przejmuj się.Śpij kochanie. Ucałował mnie w czoło,najdelikatniej jak potrafił by tylko nie przeszkodzić mi zasypiać.Delikatnie mnie podniósł by wstać i pójść do maluchów,potem położył znowu na kanapę.Zasnęłam.
Następny dzień
Spokojnie spałam do czasu jak nie usłyszałam spadającego na ziemie przedmiotu.Zaspana poszłam do kuchni gdzie przy blacie stał Adrien i robił kanapki.
-Obudziłem cię?
-Trochę.
-Jeju tak cię przepraszam kochanie,nie chciałem.
-Nic się nie stało.Co robisz?
-Śniadanie dla dzieci.Tak słodko spałaś,nie chciałem cię budzić.
-Dziękuje.
-Idź jeszcze spać.
-Nie ma po co. Popatrzyłam na zegarek i była godzina 6:30,za pół godziny obudzę dzieci.
-Zawiozę je.
-Idź spać księżniczko.
-Ale ja chce je zawieść.
-No dobra,dobra.Jak chcesz. Wrócił do robienia kanapek.Ja poszłam do sypialni by się ubrać,wyjęłam z szafki czarne rurki i czarny sportowy stanik do tego czerwona koszula w czarną kratę.Poszłam do łazienki i ubrałam się,pomalowałam.Zrobiłam na oczach kreskę i czerwoną szminką przejechałam po pełnych ustach.Wyszłam z łazienki i na łóżku leżał Adrien patrzący w ekran laptopa.Gdy zwrócił na mnie uwagę przykryzł wargę i następnie ją oblizał.
-Mmmm. Tylko tyle dało mu się wyrwać.
-Nawet o tym nie myśl.Za niedługo zaworze dzieci. Zrobił minę dziecka któremu odebrało się zabawkę lub lizaka.
-Później.
-Obiecujesz?
-Tak. No to przekichane.Brawo!Powiedziała moja podświadomość.Nie pomagasz.Odezwał się kolejny głos w głowie.Cisza!Powiedział trzeci i na tym skończyła się moja dyskusja w głowie.Każdy głos mówił prawdę,przekichane.Jest już 7 idę do pokoju dzieci.Otwieram cicho drzwi i patrzę na rozkosznie śpiące maluchy.Powoli podeszłam do łóżka Louisa i pogłaskałam go po granatowych loczkach opadających delikatnie na twarz.Cichutko powiedziałam:
-Wstawaj Louis.Czas do szkoły. Fiołkowe oczka delikatnie się otwierały.
-Cześć mamo. Powiedział równie cicho co ja przed chwilą.Teraz podchodziłam do Emmy.
-Emma wstawaj.Do szkoły słoneczko.
-Już wstaję mamusiu.
-Co chcecie na śniadanie?
-Lody!
-Dobrze,ale za 10 minut macie być w kuchni.
-Dobrze. Poszłam do kuchni powoli i potem otworzyłam zamrażarkę.Wyciągnęłam wiśniowe i jagodowe lody,nałożyłam łyżką do miseczek i przygotowałam do jedzenia.Dzieci po chwili przyszły,punktualnie.
-Smacznego słoneczka wy moje.
-Dziekujemy mamusiu. Zaczęły zajadać i gdy skończyły kazałam im umyć zęby i się ubrać.Grzecznie mnie posłuchały i poszły do łazienki,następnie do pokoju się przebrać.Gdy skończyły była 7:30.
-Dzieciaki jedziemy!
-Już idziemy.
-Dobrze. Stałam pod drzwiami ubrana i uszykowana i gdy dzieci doszły poszliśmy do auta.Odpaliłam i ruszyłam w stronę placówki i gdy byłam na miejscu zaparkowałam przed i wypuściłam dzieci na lekcje.Pożegnałam i pojechałam do domu,mój telefon zawibrował.Odebrałam gdy byłam na światłach:
-Halo?
-No cześć Marinette.Chcesz iść do kina?
-Tak pewnie,tylko pamiętaj muszę odebrać dzieci.
-No spoko.
-Okej to gdzie?
-Pod moim domem za 10 minut?
-Okej podjade.
-Dobra pa.
-No papa. Rozłączyłam się i skręciłam w uliczkę kierującą do domu Aly.Właśnie wjeżdżałam na jej posesje,czekała już pod domem.Gdy mnie zobaczyła podeszła i wsiadła do auta.
-To na co?
-Nowy film jakiś leci.
-Jaki?
-Legion samobójców.
-Brzmi fajnie. Ruszyłam do kina niedaleko,kupiłyśmy pop-corn i poszliśmy do sali.Po filmie pojechaliśmy do domu Aly bo chciała coś wziąć i potem pojechaliśmy do mnie.Po wejściu do mieszkania,nie mogłam uwierzyć w to co widzę...
-------------------------------------------------------------------------------
Co Marinette zobaczyła w domu?I co Alya wzięła z domu?Zastanawiam się nas waszymi komentarzami.
CZYTASZ
Ja zawsze wygrywam Agreste
Fiksi PenggemarWakacje się właśnie skończyły.To miał być wspaniały początek dla naszej Marinette,jednak jej szczęście omija ją szerokim łukiem i spotyka kłopoty już pierwszego dnia.