7 lat później
Z p.Aurory
-Oj nie płacz,proszę.-powiedziała Liza.
-Nie mogę.-cicho powiedziałam.
-Nie płacz,błagam.-nie odpowiedziałam nic,wpadłam w większy płacz.Ona otuliła mnie swoimi ramionami i głaskała po głowie.
-Ja chce go!
-Ale on nie jest wart twojej uwagi.
-Ale ja chce do niego!-załkałam głośno.
-Odpuść go sobie.
-Ja nie chcę.-chodzi o Emila.Już tłumacze.
"Chodziłam z Emilem 3 wspaniałe lata.Nie mogło być lepiej,kochaliśmy się nawzajem i było super.Śmialiśmy się i codziennie mówiliśmy "kocham cię" było szczere.Tak przynajmniej myślałam.Pewnego dnia wracam do jego domu,gdzie przez jakiś czas byłam u niego.Niosłam ciężkie torby z zakupami,otwierałam z trudem drzwi.Gdy je otworzyłam nie mogłam uwierzyć...zobaczyłam go całującą się z jakąś dziewczyną.Torby upuściłam na ziemie przez co się odwrócił.Gdy mnie zobaczył mina mu zrzedła,zaczął ubierać pośpiesznie spodnie i koszulkę.
-Misiu to nie tak.-zaczął się tłumaczyć.
-Mów sobie dalej.-pokazałam mu środkowego palca i zamknęłam pośpiesznie drzwi.Szłam spokojnie pozwalając łzom lecieć delikatnie po policzkach.Na ramieniu poczułam jego rękę,odwróciłam się.Wymierzyłam mu z całej siły z otwartej ręki z policzek,złapał się za obolałe miejsce.
-Nie odzywaj się do mnie!Nie dzwoń i nadstaw drugi policzek jak chcesz coś powiedzieć!-odwróciłam się od niego i zaczęłam biec.Łzy leciały powoli ale było ich pełno.Zza pleców słyszałam jego krzyki,nic mnie nie obchodziły.Biegłam dalej przed siebie,nagle w opustoszałym leśnym miejscu potknęłam się.Co się okazało o małe leżące pudełeczko na ziemi.Kucnęłam obok niego i wzięłam do rąk.Otworzyłam je i siedziało tam małe zawiniątko,rozdarłam je.Leżała tam mała srebrna i chyba ostra żyletka.Wzięłam ją w dwa palce i obracałam ją w nich.
Nie! Mówiła podświadomość.Ale bolące serce mówiło "Tak!". Posłuchałam serca.Żyletkę przyłożyłam do ręki.Jeszcze chwilę się zastanawiałam i przycisnęłam ją mocniej.Przeciągnęłam mały kawałek przez nadgarstek.Czerwona ciecz leciała powoli po mojej ręce,uśmiechnęłam się do nadgarstka.Spojrzałam na nią,lśni w świetle słońca.Kolejną kreskę wykonałam,jedną za drugą.Jeszcze kilka kresek narysowałam,ciecz leciała powoli po ręce.Przyglądałam jej się z taką fascynacją jak nigdy.Wstałam z ziemi i wyciągnęłam chusteczki z kieszeni.Owinęłam je sobie wokół nadgarstka i wstałam.Szłam spokojnym tempem do domu koleżanki.Zadzwoniłam domofonem i po dwóch sygnałach odebrało.
-Halo.-odezwała się.
-To ja Miki.-pociągnęłam nosem i wytarłam o rękaw.Miki to moja ksywka,ale tylko najbliżsi o niej wiedzą.
-Kochana co się stało?
-Zaraz będę otwórz.-usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi,popchnęłam je i weszłam.Wsiadłam do windy,drzwi właśnie się zamykały.Ale kogoś ręka zablokowała drzwi i jego właściciel wdarł się do środka.Młody chłopak wyższy ode mnie o głowę.Włosy miał niebieskie i kolczyk w wardze.Ubrany był w czarne jeansy i białą koszulkę z jakimś nadrukiem.Spojrzał na moją rękę i zapytał:
-Przez kogo?
-A co cie to?-wystawił rękę w moją stronę,była zabandażowana.
-A ty przez kogo?
-A co cie to?-udawał mój głos.Wyszłam z windy,a chłopak pokierował się za mną.
-Szpiegujesz mnie?-prychnął.Stanęłam przed drzwiami Lizy.Właśnie miałam pukać,ale chłopak powiedział:
-Otworzę ci.
-Skąd masz klucze?-ponownie prychnął.Otworzył drzwi i razem ze mną wszedł do mieszkania.Zza rogu wyszła Liza.
-O cześć Luke.-wyłoniłam się zza niego i przywitała się ze mną.
-Czekaj...Luke!?
-No a co?
-To twój brat?Ten który był taki ułożony i grzeczny?-wskazałam na chłopaka.
-A co nie widać?-uśmiechnęła się.
-No niezbyt.-on tylko uśmiechnął się cwaniacko i przeczesał włosy ręką.
-Luke idź do pokoju musimy pogadać.-kiwnął głową i poszedł do czarnych drewnianych drzwi.Zostałyśmy same.
-Co się dzieje Miki?
-Widziałam jak się całował z inną."
Na tym moje wspomnienia się kończą.
-Czekaj Miki pójdę na chwilę do sklepu.
-Okej.
-Czekoladowe?
-Jak ty mnie znasz.
-Jak zwykle.
-Dobra poczekaj tu zaraz wrócę.
-Spoko.-ona wyszła z domu a ja siedziałam na kanapie.Przeglądałam strony internetowe w telefonie.Nagle usłyszałam otwieranie drzwi,zza których wyłonił się Luke.Uśmiechnął się cwaniacko i podszedł do mnie.Przybliżył się do mojego ucha i uwodzicielsko powiedział:
-To ty Miki.Wyładniałaś i coś ci urosło.-oddalił się i popatrzył na moje piersi.Założyłam ręce na piersi i patrzyłam na niego.Wyładniał,ma teraz zdecydowanie większeee mięśnie.
-Wiem.Ale nie poznałam cię.
-Wiem.A ja ciebie.Ładna jesteś.Ale wracając do tematu przez kogo?-on był mi jak brat i zawsze się mną opiekował.Teraz to pociąga mnie i pewnie ja jego.
-Chłopaka,a ty?
-Mama,ale to robiłem jak miałem 13 lat.Wiesz co się z nią stało.
-Wiem.
-Jak on się nazywa?Może go znam.
-A po co ci imię?
-Muszę wiedzieć komu obić ryj.
-Nie trzeba.-on tylko pokręcił głową i poszedł do kuchni.
-Chcesz coś pić,jeść?
-Sok,jeśli macie.
-Pewnie że mamy,już ci daje.-potem powiedział coś szeptem,dobrze że usłyszałam.
-Ale mnie pociągasz.-bardzo cicho to wymówił.
-Ty mnie też.-powiedziałam głośniej.On odwrócił się i podszedł do mnie podając mi sok.Przyglądał mi się jak pije pomarańczowy napój.Odłożyłam szklankę na szafkę obok.On usiadł bliżej mnie.Odwrócił twarz w moją stronę,ja w jego.Przybliżył swoją twarz do mojej i.....
------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie bijcie.XD.Do następnego!
CZYTASZ
Ja zawsze wygrywam Agreste
FanfictionWakacje się właśnie skończyły.To miał być wspaniały początek dla naszej Marinette,jednak jej szczęście omija ją szerokim łukiem i spotyka kłopoty już pierwszego dnia.