[Luke]
Patrzę na nią znacznie uważnej niż dotychczas, wyczekując jakiejś sensownej odpowiedzi. Po głowie chodzą mi przeróżne scenariusze. Od tego, że zrozumiała, że go nie kocha, po fakt, że ją zdradził czy coś w tym rodzaju. Nie proszę nawet o to, żeby przyznała się, że wciąż kocha mnie. To zbyt wiele i wciąż pozostaje raczej nierealne.
- To fakt, że nie potrafiłam się z nim widywać po tym co się stało po pogrzebie Daisy - mówi a ja automatycznie wzdycham i odwracam się na pięcie, by spojrzeć przez okno. No tak. Jak zwykle uczciwa do bólu strona Scottie przejęła władzę nad jej zachowaniem i życiem. Ale nawet to rozumiem. - Więc zerwaliśmy i wtedy mu powiedziałam. Życzyłam mu, aby znalazł kogoś kto pokocha go całym sercem, ponieważ na to zasługuje. Powiedział, że mi wybaczy, że nie musimy z tego rezygnować, ale to już nie było to samo - odpowiada. Wzruszam bezradnie ramionami. W tym momencie, dość szybko wracam do rzeczywistości. Być może spodziewałem się czegoś więcej. Być może oczekiwałem zbyt wiele.
- I odpuścił?
- Wyjechał do Monachium. Powiedział, że zawsze mogę do niego zadzwonić - mówi oglądając się na mnie. Kiwam głową ze zrozumieniem, choć całkowicie ich nie rozumiem. W końcu mieli brać ślub, ona go zdradziła z mężczyzną, z którym wychowuje nie swoje dzieci. W takich okolicznościach zostaje się przyjaciółmi?
- Zawsze wiedziałem, że równy z niego gość - mruknąłem a gdy brunetka się zaśmiała, sam także to zrobiłem.
- Akurat. Na pewno nie wtedy, gdy Cię potrącił.
- Zwłaszcza wtedy, gdy mnie potrącił - mówię unosząc brew ku górze.
Patrzymy na siebie przez chwile, ale dosłownie kilka sekund później do pokoju wpada zdyszany Malcolm. Łapie mocno klamkę od drzwi i biorąc szybkie wdechy gestykuluje wolną dłonią.
- Pan Edward pyta czy możemy iść z nimi nad jezioro. Oczywiście z wami - mówi łapiąc oddech. Spoglądam na Scottie i opieram się plecami o szybę.
- Jasne. Przyprowadź Mav i za kilka minut będziemy gotowi - odpowiada kobieta. Malec znów biegnie wzdłuż korytarza, widzę to ponieważ z całej tej ekscytacji nie zamknął nawet drzwi. Spoglądam na brunetkę otwierającą szafę i śmieje się mimowolnie pod nosem.
- Jeśli można jakieś trochę wybrakowane bikini - mówię a Scottie rzuca we mnie tym, co aktualnie ma pod ręką. W tym przypadku jest to jakaś bluza. Kiedy ją łapie okazuje się, że należy do mnie. Wymachuję palcem wskazującym i gdy i ona się śmieje idę w kierunku szafy, w której są rzeczy moje i Malcolma.
- A co? Chcesz pożyczyć i się ubrać? - pyta. Nie muszę oglądać się przez ramie by wiedzieć, że porusza brwiami, bądź wciąż się śmieje. Znam ją na wylot i sam nie wiek, czy jest osoba, która zna ją lepiej niż ja.
- Skąd wiedziałaś? - pytam otwierając szafę, z której wyjmuję kąpielówki malca.
- Przeczucie. Kto zna cię lepiej niż ja - mamrocze pod nosem na co jedynie się uśmiecham.
Jasne, że nikt. Ale gdyby tak dobrze mnie znała nie bylibyśmy dziś w takiej sytuacji.÷
- Malcolm ma sześć lat a Mav prawie cztery - odpowiada dumnie Scottie gdy nasuwa na nos okulary przeciwsłoneczne. - A Dylan?
- Siedem - odpowiada Scarlett z uśmiechem na twarzy - nigdy nie chciałam by był jedynakiem i udało nam się. Za cztery miesiące będzie miał się o kogo troszczyć - dodała gładząc swój widoczny brzuch.
Edward dumnie spoglądał na dzieciaki bawiące się na brzegu wody a ja słuchałem ich pół uchem. Mimo to zacząłem nieco uwazniej gdy usłyszałem kolejne słowa kobiet.
- Będziecie mieli córkę? - pyta najwyraźniej zainteresowana ich życiem Scottie a ja jedynie kiwam głową uznając, że tego wymaga sytuacja.
- Tak.
- Winszuję - mówię, kompletnie wcinając im się w rozmowę. Przez dłuższy czas się śmieją, opowiadają o czymś, aż jedno pytanie trafia do mnie. Ale nie od razu.
- Mavelle mówiła, że sprzedajesz domy. Szukamy czegoś... gdziekolwiek. Chcemy kupić coś własnego zanim Grace przyjdzie na świat - mówi Ed a ja spoglądam na Scottie porozumiewawczo.
- Sprzedajemy dom - mówię dotykając dłoni brunetki. Kobieta potwierdza moje słowa i uśmiecha się nieznacznie. - Mam nawet kilka zdjęć. Kupiliśmy go niedawno, ale to nie to czego szukamy - wyjaśniam dostrzegając uśmiech na jej twarzy. Wiem, że chce uciec z miasta i mieć dom, który wygląda właśnie w taki sposób, z dala od zanieczyszczeń, hałasu, codzienności i... przeszłości. Bez problemu znajdzie pracę. Ja będę miał znacznie gorzej, ponieważ nie wiem jak na wymówienie zareaguje kuzyn Ashtona i sam Ashton. A co dopiero Calum, na wiadomość, że się wyprowadzam.
- Świetny - mówi pod nosem Scarlett oglądając zdjęcia. Uśmiecha się patrząc na Eda i już wiem, że wstępnie decyzja została podjęta. Oczywiście, że będą go oglądać i być może się rozmyślą, ale może wszystko pójdzie znacznie szybciej niż myśleliśmy.
- Grace, śliczne imię - wtrąca nagle Scottie. Szatynka siedzącą obok uśmiecha się szeroko.
- Po mamie Scarlett - mówi Ed a ja spoglądam na ciężarną kobietę unosząc kąciki ust ku górze. Zawsze zastanawiałem się jak to jest oczekiwać na narodziny dziecka, mieć dziecko, rodzinę. Teraz poniekąd ją mam, choć to bardziej pokręcone niż mógłbym sobie wyobrazić.
- A wy? Rozważacie jeszcze jedno dziecko? - pyta nagle kobieta a ja w porę się otrząsam.
- My nie...
- Póki co nie - odpowiada za mnie ściskając nieznacznie moją dłoń.
- Macie wspaniałe dzieci. Malcolm wciąż o was mówił - wyznał Ed. I prawdopodobnie z momentem, w którym podbiegł Malcolm tuląc się do moich pleców i mówiąc zdanie w stylu: "Mój tata tworzy piękne plakaty" mogę obiecać, że prawie pękło mi serce.Widzę, że muszę robić polsat bo to budzi największe emocje xd
To dla odmiany sielanka. W ogóle serio aż tak ich nie lubicie że chciałyście dać im trzecie dziecko 😂
Spodziewałam się takich komentarzy xd

CZYTASZ
wedlock • hemmings.
Fiksi Penggemarw której była para musi zostać rodziną. ⓒ twentyonecoldplay, 2016-2017. 5 II 2017 - fanfiction #30