{30}

2.9K 377 7
                                        

[ Luke ]

─ Tak, was też było miło zobaczyć. Jasne, dobranoc ─ mówię ściskając dłoń mamy Scottie a chwilę potem staję oko w oko z Garettem, podczas gdy brunetka rozmawia ze swoją mamą, pragnąc ją przeprosić za dzisiejszy dzień.
─ Nie jesteś zły, prawda? ─ pyta mężczyzna. Drapię się po karku i kręcę przecząco głową.
─ Jasne, że nie. Na ciebie nigdy ─ mówię obdarzając staruszka uśmiechem i gdy ten nieznacznie się uśmiecha wiem, że mogę odetchnąć z ulgą.
─ Cieszę się. Wiesz... kiedy Scottie przyprowadziła cię kilka lat temu pomyślałem sobie, że nie ma szansy, żeby z tobą skończyła. Chciałem cię nawet pogonić, ale wydawała się tak bardzo zakochana. Teraz się zmieniłeś. Na lepsze. Czuję, że dasz jej szczęście na jakie zasługuje, dlatego będę twoim sprzymierzeńcem ─ wyjaśnia i jak zwykle klepie mnie po ramieniu.
─ Powiedzmy, że najlepszym skrzydłowym jeśli chodzi o Scottie ─ odpowiadam, powodując tym samym śmiech ze strony Garretta.
─ Jasne ─ ciągnie słowo a następnie spogląda przez ramię na brunatkę, która żegna się ze swoją mamą. ─ Ale to nie jest oferta bez odwołania. Jeżeli będzie przez ciebie...
─ Nie będzie ─ zapewniam go i otwieram drzwi od samochodu. Nie chcę by pomyślał, że się go pozbywam, ale taki mam zamiar.
─ Daj jej go w końcu. Chcę dożyć wesela a nie mam trzydziestu lat ─ mówi wsiadając do auta. Unoszę brwi ku górze na te słowa.
─ Nie masz? A ile niby? ─ pytam a Garrett śmieje się i zamyka drzwi, czekając na swoją synową. Gaia wychodzi, by pożegnać się z matką, więc wiem, że mam jeszcze chwilę na rozmowę z dziadkiem Nygaardem. Pukam więc w szybę a gdy mężczyzna ją opuszcza, opieram łokieć.
─ Michael to fajny facet. Jest jak ja, tylko mniej kochany. I nie jest zabawny ─ mówię, gdy Garrett kolejny raz kręci głową, śmiejąc się ze mnie jak zwykł to robić. ─ Nie skrzywdzi Gaii. Też dorósł.
─ W porządku, wierzę ci. Ale z całym szacunkiem i sympatią do ciebie, jeżeli któryś z was skrzywdzi moją wnuczkę to rozstrzelam obu ─ mówi z kamiennym wyrazem twarzy i podnosi szybę. Szybko podnoszę łokieć i staję prosto, obserwując jak Garrett wciąż poważny, patrzy przed siebie. Więc tak wygląda gdy nie żartuje?
─ Do zobaczenia Luke ─ mówi mama Scottie i Gaii zanim wsiada do auta.
─ Do zobaczenia pani Nygaard ─ mówię wciąż stojąc niemalże na baczność. Gdy kobieta zapala silnik Garrett spogląda na mnie przez ramię i zaczyna się śmiać. Zapewne dlatego, że dostrzega jak przejęły mnie jego słowa. Wtedy wyjeżdżają z posesji i znikają na leśnej drodze prowadzącej do autostrady.
─ Świetny obiad ─ mówi Gaia a Scottie mierzy ją wzrokiem.
─ Świetny? ─ pyta gdy obejmuję ją ramieniem. ─ Kiedy miałaś zamiar nam powiedzieć o Michaelu?
─ Myślałam, że problemem może być jedynie mój pobyt tutaj a nie to, że daliśmy sobie szansę ─ odpowiada obracając się na pięcie. Obserwujemy jak wchodzi do domu.
─ Pogadam z nią ─ mówi cicho i puszcza moją dłoń, udając się w kierunku wejścia do budynku. Przez chwilę stoję patrząc przed siebie i za siebie.
Ostatnio nic nie idzie zgodnie z planem...

÷

─ Garrett był najgorszy ─ mówi Mike, gdy zaciąga się dymem.
─ Chciał cię pogonić?
─ Stary, trzesły mi się dłonie gdy go widziałem ─ mówi ze śmiechem i już wiem, że nie żartuje. ─ Jak to się stało, że z nim trzymasz?
─ Jestem zastępczym ojcem jego prawnuków, nie może mnie pogonić ─ mówię zabierając z paczki papierosa. Clifford odsuwa tytoń od ust i wypuszcza kolejny raz dym.
─ Myślisz, że to w jakiś sposób cię ratuje?
─ Na pewno ─ odpowiadam.
W końcu decyduje się zapytać go o to, co nie daje mi spokoju od kilku dni.
─ A ty? Nie jesteś zły, że sprowadziłem tu Gaię?
─ Żartujesz? ─ pyta patrząc mi prosto w oczy. ─ Miałbym być zły za to, że przez ciebie...
─ Ale jakoś nie tryskasz radością ─ przerywam mu a przyjaciel jedynie zaciąga się po raz kolejny.
─ Martwi mnie ta różnica wieku, nie wpasuje się pomiędzy jej przyjaciół, studia i jej życie. Tutaj jest w porządku, ale po powrocie... widzisz, możemy mieć zupełnie inne priorytety ─ mówi w końcu. Uderzam się w czoło i automatycznie przypominam sobie to, co powiedział mi rano Garrett. ─ Co jest?
─ Mój wojskowy skrzydłowy zagroził, że nas rozstrzela ─ tłumacze, ale gdy słyszymy wydźwięk tych słów zaczynamy się śmiać jak idioci.
─ W co my się wpakowaliśmy ─ mówi Clifford i opiera się na łokciach o schodki.

÷

─ Luke, czy...
─ Nie.
─ Nawet nie wiesz o co...
─ Nie.
─ Nie wiesz o co chcę cię zapytać ─ mówi oburzona Scottie i spogląda na mnie przez ramię.
─ Zaprzecz jeśli nie mam racji. Chcesz zapytać mnie o to, co powiedział Garrett oraz o to, czy naprawdę miałem zamiar ci się oświadczyć. Co sprowadza się do pytania czy to zrobię w najbliższym czasie. Pomijając fakt, że nie chce o tym rozmawiać to... ─ w tym momencie całuje mnie, więc tym samym przerywa mój wywód. Nie zaprzecza, więc zgaduję, że trafiłem.
─ Nie spieszmy się ─ mówi cicho ─ myślę, że na przestrzeni lat zapomniałam jakie to uczucie być twoją dziewczyną ─ szepcze, gdy siada na moich kolanach. Kładę dłonie na jej biodrach i całuję jej szyję.
─ Mogę ci zaraz przypomnieć ─ mówię cicho. Oboje się śmiejemy i opadamy obok siebie na łóżko. Kiedy patrzy w moje oczy nagle zdaję sobie sprawę z tego, że nie chcę już niczego szukać. ─ Jeżeli nie chcesz za mnie wyjść to w porządku. Będę ci się oświadczał do skutku. W najmniej oczekiwanych momentach ─ mówię, gdy palcem odchylam skrawek jej szlafroka. Scottie śmieje się i przybliża, by mnie pocałować, ale ją uprzedzam.
─ To co mówiłeś o przypomnieniu mi? ─ pyta kiedy pochylam się nad nią. Zsuwam szlafrok z jej ramienia i całuję jej skórę.
─ Mam nadzieje, że Gaia nie jest tak bardzo jak ty i nie stoi pod drzwiami ─ mamroczę a brunetka śmieje się i ujmuje moją twarz w swoje dłonie.
─ Głupi ─ mówi zanim składa pocałunek na moich ustach.

Okazuje się, że mamy powody do maratonu, bo wedlock zajęło 30 miejsce w kategorii fanfiction :o
Jestem w takim samym szoku jak wy xd

wedlock • hemmings.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz