[ Scottie ]
─ A czy w nowym domu będziemy mogli mieć psa? ─ pyta z zainteresowaniem Mavie.
─ Zawsze chcieliśmy mieć psa, prooooszę, zgódź się ─ ciągnie Malcolm.
─ Porozmawiam o tym z Luke'm ─ mówię i uśmiecham się do nich a Malcolm macha dłonią.
─ Tata się zgodzi ─ mówi malec, przez co uważniej mu się przyglądam przez chwilę, jednak nie wiedząc co powinnam powiedzieć odpuszczam.
─ Poczekajcie w samochodzie, zapomniałam kupić dwóch rzeczy. Dosłownie za chwilę jestem z powrotem ─ mówię cicho i zamykam drzwi od auta a następnie przeczesuję włosy palcami. Tata? Co prawda Malcolm już raz tak go nazwał, a i Luke coraz częściej mówił o nim "moje dziecko" ale nie sądziłam, że sprawa nabierze takiego obrotu.
Chwilę później wchodzę do sklepu i kupuje warzywa mrożone i lody, które kazała mi kupić Gaia, a także wino na wieczór. Płacę i wychodzę na zewnątrz, od razu spoglądając na samochód, w którym siedzą dzieciaki. Otwieram bagażnik i dokładam zakupy do reszty a następnie zamykam go, udając się w kierunku drzwi od strony kierowcy. Gdy prawie chwytam klamkę słyszę dobrze mi znany głos.
─ Scottie?
Odwracam się i nagle zapominam, że w ogóle potrafię mówić, widząc go, stojącego przede mną. Mulat w idealne skrojonym, beżowym garniturze w kratę przygląda mi się uważnie, jakby wyczekiwał mojej reakcji.
─ Alex, cześć ─ mówię zdobywając się na uśmiech, choć spotkanie go po tym wszystkim nie należy do łatwych i przyjemnych.
─ Twoje włosy, świetnie wyglądasz. Z resztą jak zwykle ─ mówi zwracając uwagę na to, że je skróciłam i nieco rozjaśniłam.
─ Ty też, naprawdę bardzo dobrze. Słyszy ci to Monachium ─ mówię, uśmiechając się nieco szerzej. W każdym razie próbuję to zrobić.
─ Nie wyjechałem do Monachium ─ mówi spoglądając przez szybę i unosi dłoń, gdy łapie spojrzenie dzieciaków. Malcolm opuszcza szybę i wita się z nim.
─ Jak tam ostatni mecz? ─ pyta Alexander, a Malcolm wzdycha.
─ Skończyłem karierę ─ mówi niczym zmęczona życiem gwiazda. ─ Nie wiem czy w nowej szkole jest drużyna.
─ Nowej szkole? ─ pyta mój były narzeczony a chłopiec kiwa głową.
─ Mamy nowy dom ─ wtrąca się Mavie.
─ Zamykajcie szybę, klimatyzacja chodzi ─ mówię pod nosem a gdy Malcolm wykonuje moje polecenie wzdycham cicho.
─ Wyprowadzasz się? ─ słyszę jego pytanie i kręcę głową nieznacznie.
─ Kupiliśmy nowy dom ─ mówię obracając kluczyki w palcach.
─ Ze mną nie chciałaś się wyprowadzić ─ mówi jakby pod nosem, choć wiem, że pragnie, bym mu to wyjaśniła. Wiem też, że wcale nie muszę tego robić.
─ Chciałeś żebym przeprowadziła się na drugi koniec świata, na inny kontynent nie znając języka. To nie to samo co inna miejscowość w tym samym stanie ─ zaprzeczam momentalnie ─ nie możesz tego porównywać.
─ Wiem, przepraszam. Po prostu pragnąłem tylko, żeby nam wyszło. Moja mama wciąż nie może się pogodzić z tym, że oddałaś pierścionek i odwołaliśmy ślub ─ mówi drapiąc się po karku i patrzy na czubki swoich butów. ─ Myślałem, że byłaś ze mną szczęśliwa.
─ Bo byłam. Bardzo ─ mówię cicho i przytulam go. Przez chwilę trwamy w tym uścisku, ale gdy przypominam sobie o dzieciakach i Luke'u odsuwam się.
─ Do widzenia, Alex ─ mówię cicho i nie odwracając się za siebie, ani nie spoglądając za siebie wsiadam do samochodu.÷
─ Cześć maludy ─ krzyczy Luke a Malcolm wyskakuje z samochodu niczym poparzony. Nim się oglądam blondyn ściska już obie pociechy, które zaczynają opowiadać mu o wakacjach i całych tych dwóch tygodniach, które spędziły ze swoją babcią. Uśmiecham się pod nosem i otwieram bagażnik a wtedy wychodzi Gaia i to ją zaczynają zamęczać opowieściami. Jeden przez drugiego.
Blondyn idzie w moim kierunku a ja zastanawiam się czy powiedzieć o tym przypadkowym spotkaniu z Alexandrem. Ostatecznie odpuszczam, choć całą drogę o nim myślałam. Nie wyjechał do Monachium? Przecież tak bardzo mu na tym zależało.
─ Tęskniłem ─ słyszę, a chwilę potem Luke całuje mnie przelotnie. Mruży powieki, gdy zamiast odwzajemnić pocałunek podaję mu torbę z rzeczami dzieciaków i jedną z siatek.
─ To tylko trzy dni ─ mówię i sama zabieram torbę.
─ Zostaw ją, przyjdę po resztę to i ją zabiorę ─ mówi, gdy kładzie siatkę na ziemi. Łapie mnie za dłoń i próbuje zdobyć moją uwagę. Spoglądam w końcu w jego oczy, lecz nic nie mówię i prawdopodobnie to go niepokoi.
─ Co się dzieje?
─ Nic, po prostu źle się czuję ─ mówię wprost. Po części nawet to jest prawdą.
─ Może odpuść sobie dzisiaj składanie mebli. Michael z Calumem złożyli już te do salonu ─ mówi biorąc z powrotem siatkę i torbę a następnie idzie w kierunku domu.÷
─ Podoba ci się tutaj? ─ pytam gdy Malcolm kładzie się na swoim nowym, złożonym w połowie przez siebie łóżku. Chłopiec uśmiecha się i przeciąga, zmieniając co chwilę pozycję, co powoduję, że się śmieje.
─ Jest suuuper ─ wyznaje.
─ To się cieszę.
─ A wuja Alex też będzie z nami mieszkał? ─ pyta, a mi odbiera na moment mowę. Zupełnie tak jak wtedy, gdy zobaczyłam przedmiot naszej rozmowy.
─ Nie. Jasne, że nie. Dlaczego pytasz? ─ zadaje pytanie a Malcolm kiwa głową.
─ Kiedyś mówiłaś, że bardzo go kochasz a ludzie, którzy się bardzo kochają mieszkają ze sobą ─ mówi pocierając oczka.
─ Trochę się zmieniło ─ odpowiadam przykrywając go kołdrą.
─ Teraz kochasz wujka Luke'a? ─ zadaje kolejne pytanie, jednak zanim cokolwiek mówię dodaje ─ bo z nim mieszkasz.
─ Nie tatę? ─ umiejętnie omijam odpowiedź, a chłopiec uśmiecha się pod nosem.
─ Kiedy kogoś poznaję, wujek mówi, że mam mówić o nim jak o tacie, żeby inni myśleli, że mam rodziców, żeby nie było jak wcześniej ─ mówi cicho i zamyka oczy.
─ Jeśli chcesz to naprawdę dobry plan ─ mówię cicho i gdy dotyka mojej dłoni uśmiecham się pod nosem.
─ Też się zgadzasz? ─ pyta nagle otwierając zmęczone powieki. Kiwam głową i uśmiecham się tak szeroko, jak tylko potrafię.
─ Oczywiście.Halo, dodaje taki denny, ale dlatego, że nie wiem czy do piątku cos się tu pojawi. Brak czasu i weny trochę co widać w dzisiejszym.
Do usłyszenia. c:

CZYTASZ
wedlock • hemmings.
Fanficw której była para musi zostać rodziną. ⓒ twentyonecoldplay, 2016-2017. 5 II 2017 - fanfiction #30