{ 43 }

2.3K 293 50
                                        

Scottie;

Czuję jak Luke mocno ściska mój nadgarstek a chwilę potem, po słowach "musimy pogadać" ciągnie mnie za sobą na górę. Nie mam ochoty z nim iść, ale nie chcę też zostać w salonie wraz z moim tatą, który bez wątpienia stoi za tym, że w tym samym pomieszczeniu spotkało się moich dwóch byłych narzeczonych.
Wchodzę więc do pokoju, w którym się zatrzymał a blondyn zamyka za sobą drzwi. Opiera się o nie plecami a ja podchodzę do okna.
─ Wyjaśnisz mi to jakoś? ─ pyta ze złością. Kręcę głową i biorę głęboki wdech.
─ Co?
─ Skąd wziął się tutaj Waldorf?
─ Nie wiem ─ odpowiadam cicho, ale Luke nie odpuszcza.
─ Robisz mi na złość, co? Zaprosiłaś go specjalnie ─ znów podnosi głos.
─ Tak, jasne. Tylko na tym mi zależy i dlatego jest tutaj Alex. Nie miałam zielonego pojęcia, że tata go zaprosił, nawet słowem nie wspomniał o nim od miesiąca ─ tym razem to ja podnoszę głos, bo wiem, że i tak mi nie wierzy.
─ Miesiąca, co? ─ nie odpowiada na moje słowa a jedynie ciągle drąży temat dalej.
Jakby naprawdę wierzył, że to ja go zaprosiłam, aby zrobić mu na złość.
─ Tak, był tutaj miesiąc temu, ale co to ma do rzeczy?
─ Może to, że zdążyłaś już znaleźć nowego super tatusia dla dzieciaków ─ znów podnosi głos, więc nie wytrzymuję.
─ Wiesz co? Żałuję, że na to nie wpadłam. Powinnam była, skoro ten, którego uważają za swojego drugiego tatę tak po prostu ich zostawił, bo lepiej było mu zajmować się nimi na odległość i pić do upadłego ─ tym razem i ja kolejny raz podnoszę głos.
Patrzę w innym kierunku i wzdycham cicho. Wtedy widzę, że na łóżku leży jego torba oraz wyrzucone z niej rzeczy.
Luke wciąż milczy, czuje się winny.
I dobrze, bo powinien.
─ Wiesz co to jest? ─ pytam.
─ Co?
Zdaje się nie wiedzieć o co mi chodzi, więc wskazuję palcem na łóżko, a będąc dokładnym na torbę.
─ Torba ─ odpowiada jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
─ Tak. A wiesz dlaczego jest to torba i kilka rzeczy? Bo nie wróciłeś tu na stałe, tylko na święta. Panoszysz się tutaj, bo to też twój dom, ale zapominasz o jednym drobnym fakcie. Nie jesteśmy razem i nawet gdybym zapragnęła zaprosić Alexandra na święta to nie możesz mi tego zabronić ─ mówię udając się w kierunku drzwi, które wciąż barykaduje, opierając się o nie plecami.
─ Więc jednak go zaprosiłaś?
─ Nie. Ale żałuje, że na to nie wpadłam. On nigdy nie zostawiłby mnie samej z dziećmi i tym domem. Boże, jaka byłam głupia. Kiedy chciał coś zmienić w swoim życiu nie wymazał mnie, ani dzieci. Zaakceptował je i nawet chciał zabrać nas ze sobą do Monachium. Powinnam była wyjechać z nim. Ale nie, jak skończona idiotka wierzyłam, że się zmieniłeś. Ale ty
... ─ mówię wskazując na niego palcem ─ ty się nigdy nie zmienisz.
Przepuszcza mnie. Wie, że mówię prawdę i zapewne zabolały go moje słowa.
Schodzę więc na dół, do salonu pełnego gości, którzy zajęci są rozmową.
Tata spogląda na mnie przez ramię i odkłada szklankę z alkoholem na bok.
─ Scottie, kochanie. Chodź do nas ─ mówi, ale udaję, że muszę zrobić coś w kuchni. Spodziewam się, że nie będę tam sama i chowam kilka talerzy do zmywarki a wtedy słyszę za sobą głos Michaela.
Wiem, że chce mnie przekonać o dobrych zamiarach Luke'a, co jest dość niezręczne, ponieważ jest moim... cóż, trzecim byłym narzeczonym? Jak znalazłam się w takim punkcie?
─ Hej... Dobrze się spisałaś z tą kolacją ─ mówi, by zagaić rozmowę. Uśmiecham się pod nosem i patrzę na niego dość uważnie. ─ Wiem, Luke to dupek, ale kto z nas nie popełnia błędów.
─ Nie powinien nas zostawiać ─ mówię.
─ Nie powinien. Ale instytucja rodziny go przerasta, nie zna czegoś takiego, bo sam nigdy jej nie miał ─ zaczyna, opierając się o blat szafki.
─ Nigdy nie mówił o swojej rodzinie ─ nagle dochodzi do mnie to, że naprawdę nigdy wcześniej nie opowiadał mi o tym, co stało się z jego rodzicami. Skoro kilka razy powtarzał, że może liczyć tylko na Lachlana i jego mamę pomyślałam, że może oboje zmarli dawno temu.
─ Nikomu nie mówił ─ odpowiada, zabierając kawę spod ekspresu.
─ Ale i to go nie usprawiedliwia ─ mówię cicho. Michael kiwa głową.
─ Pewnie nie. Chcę tylko powiedzieć, że powinnaś spróbować mu wybaczyć. Drugi raz by tego nie zrobił. Zrozumiał, że jest idiotą.

                   •                    •                  •

─ A pomożesz mi złożyć tę kolejkę? ─ pyta Malcolm, spoglądając w kierunku Alexandra. Mężczyzna uśmiecha się do niego i kiwa nieznacznie głową.
─ Teraz? Jeśli Scottie  pozwoli.
─ Pozwoli ─ mówię uśmiechając się do ich obu. Alexander przez chwilę łapie mój wzrok, więc kolejny raz się uśmiecham a Malcolm próbuje podnieść wielkie pudełko.
─ Kiedy byłem w twoim wieku marzyłem o kolejce. Wtedy chyba jeszcze chciałem być konduktorem. Jak każdy chłopiec ─ mówi.
─ Ale ja będę piłkarzem ─ odpowiada dumnie malec i przenosi dzielnie pudełko na drugi koniec pokoju.
─ Nie musiałeś kupować im prezentów ─ mówię cicho a mulat dotyka mojej dłoni.
─ To nic wielkiego, chciałem im coś kupić. I tobie.
─ I mojemu ojcu, dziadkowi ─ napominam gdy mężczyzna obraca w dłoniach alkohol przywieziony z Berlina przez Alexa.
─ Ogólnie wam. Niegdyś czułem się jak członek rodziny. Nie ważne, po prostu też przyjmij ten prezent ─ dodaje, gdy podaje mi pudełko. Uśmiecham się pod nosem, gdy widzę, że w środku znajduje się winylowa płyta Lany Del Rey.
Alex opiera łokieć na kolanie i wtedy zauważam, że wciąż nosi zegarek ode mnie. Przez chwilę patrzę na niego i nic nie mówię, jedynie się uśmiecham.
Może przez chwilę, dosłownie chwilę myślę, że mogę jakoś zemścić się na Luke'u. Ale odpuszczam, nie jestem taką osobą.
─ Mamo, mamo zrobisz nam kakao? ─ pyta Mavie. Odgarniam jej włosy z czoła i uśmiecham się pod nosem.
─ Jasne ─ odpowiadam i przepraszam Alexa. Idę do kuchni i otwieram lodówkę. Przez chwilę stoję przed nią i dopiero czując czyjąś obecność za plecami znów wracam do świata żywych.
Nie wiem jaka część mnie łudzi się, że to Luke, że ze mną porozmawia, wytłumaczy wszystko. Ale czuję perfum Alexandra, więc gdy odwracam się i widzę jego twarz nie jestem zaskoczona.
─ Posłuchaj ja... Naprawdę nie chciałem tu przyjeżdżać dzisiaj. Twój tata nalegał a i tak chciałem was odwiedzić. Tamten weekend był naprawdę najlepszym, jaki miałem od kilku miesięcy. Przemyśl to czy... Wiem, że to za wcześnie, ale pomyśl... Czy chcesz przyjąć to z powrotem ─ mówi cicho i wyjmuje z wewnętrznej kieszeni marynarki to samo pudełko, które już kiedyś widziałam.
Oboje milczymy. Wpatruję się w jego twarz. Uśmiecha się i przez chwilę robię to samo, ale dociera do mnie fakt, że jego obecność nie jest tym, czego chcę, czego mi brakowało.
─ Nie... nie mogę, Alex. Powinniśmy ruszyć dalej.
Mężczyzna nie odpowiada. Milczy przez kolejnych kilka minut a wtedy do kuchni wpada Michael.
─ Pokłócikiście się?
─ N... nie ─ odpowiadam a Alex tym samym odsuwa się ode mnie.
─ To dlaczego pojechał? Miał zostać na święta  ─ mamrocze. Mam wrażenie, że jest zły.
─ Zaczekaj ─ mówię do Alexa i odchodzę na kilka kroków. Potem wychodzę z kuchni i biegnę na górę, by sprawdzić czy zabrał wszystkie swoje rzeczy. 
Kiedy wchodzę do pokoju od razu zauważam, że dotychczas leżące dosłownie wszędzie rzeczy blondyna zniknęły. Jedyne, co po sobie pozostawił to niewielkich rozmiarów granatowy pakunek, przewiązany czerwoną wstążką, do której przywiązana była kartka z moim imieniem. Siadam na łóżku i przez chwilę spoglądam tylko bez celu przez okno. Śnieg zaczął sypać. Dlaczego wyjechał w taką pogodę? Jest już późno, jeśli chodziło o naszą rozmowę to mógł poczekać do następnego dnia. Widzę jego biały sweter na klamce. Pewnie w pośpiechu zapomniał go zabrać. Zabieram go stamtąd i znów siadam na łóżku.
W końcu decyduję się otworzyć prezent. Rozwiązuję wstążkę i unoszę górną część opakowania a moim oczom ukazują się dwa bilety lotnicze. Spoglądam na jeden z nich.
Cel podróży, Santorini.
Unoszę drugi i dostrzegam kartkę. Biorę głęboki wdech i spoglądam na kartkę.
" Obiecałem Ci kiedyś zaręczyny na bajkowej wyspie. Chciałem abyś wiedziała, że zawsze dotrzymuję słowa. Ale chyba powinnaś zabrać kogoś innego. - Luke".
Zamykam na moment oczy i kładę się na materacu, przysuwając do nosa materiał swetra. Czuję woń alkoholu i wstaję jak opatrzona. Pił.
Boże, dlaczego wsiadł za kierownicę?

Dłuższy i drama na ostatnie rozdziały xd

wedlock • hemmings.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz