marzec; luke
─ Dobre wino, mniejsza z tym, że się na nich nie znam ─ instynktownie macham dłonią, łamiąc język, gdy staram się powiedzieć coś do kelnera po grecku. Bez większej potrzeby. No chyba, że chodzi o zaimponowanie brunetce, która w skupieniu przygląda się mi od kilku minut, jak wertuję na zmianę strony przewodnika po Santorini oraz słownika angielsko-greckiego.
─ Najlepsze jakie macie ─ dodaję już po angielsku a ciemnowłosy kelner kiwa głową na znak zrozumienia.
─ No i po co ci to było? ─ pyta w końcu.
─ Dla nastroju ─ odpowiadam bez wahania, za co zostaję obdarzony uśmiechem.
─ Dobra. I tak oboje wiemy do czego to zmierza. Trzęsiesz się jak Milton po kąpieli. Albo gdy szczeka ─ odpowiada, splatając ze sobą swoje palce.
─ Scotlyn Nygaard, czy ty zawsze musisz psuć wszelkie niespodzianki? ─ pytam, unosząc brew ku górze.
─ To ty ją zepsułeś, obiecując mi pewnego dnia, że oświadczysz mi się na wyspie ─ mówi, prostując się na krześle. Przez chwilę po prostu ją obserwuję. Restauracja ze wspaniałym klimatem, zachód słońca i Scottie na przeciwko mnie, w czerwonej, zwiewnej sukience. Prawie tak jak to sobie wyobrażałem.
─ Prawda. Zatem to ─ pstrykam palcami i znów pojawia się kelner a kilku grajków zaczyna grać jedną z najpopularniejszych greckich piosenek ─ i to ─ wstaję od stolika i niemalże, teatralnie padam przed nią na kolana. ─ To ─ dodaję, gdy wyjmuję z kieszeni spodni to samo pudełko ─ i to ─ mruczę pod nosem, gdy je otwieram a brunetka mam wrażenie, że się ze mnie śmieje. ─ Żadnego wrażenia? Zero? Czy ty masz serce z kamienia, Scotlyn Nygaard?
Oboje się śmiejemy. Jestem wręcz pewien, że jakaś część ludzi się na nas patrzy, gdy odwiązuję muszkę i rzucam ją za siebie.
Chwilę później czuję jak usta Scottie przywierają do moich.
─ Czy zawsze musisz to robić w tak dziwny i popieprzony sposób? ─ pyta ze śmiechem, gdy na moment się ode mnie odsuwa.
─ Wybacz, że jestem taki głupi i naiwny, że pomyślałem, że tylko raz będę ci się oświadczał ─ dodałem, znów całując jest wargi.wrzesień cztery lata później; scotlyn
─ Wszystkiego najlepszego panienko Nygaard ─ Tom zwraca się do mnie i całuje mój policzek. No cóż, traktuję go już jak członka rodziny, zwarzając na to, że bywa u nas przynajmniej raz w miesiącu.
─ Dziękuję, Tom ─ mówię do mężczyzny, gdy wręcza mi przepiękny bukiet polnych kwiatów.
─ Być może powinienem powiedzieć pani Hemmings, ale nie szczbególnie mogę przywyknąć do tego.
─ Nie ma sprawy. I tak nie zmieniłam nazwiska ─ odpowiadam, gdy przychodzi i Luke. ─ Więc pan Lucas Nygaard.
Blondyn otwiera szeroko oczy, słysząc te słowa a ja zaczynam się śmiać.
─ Prze zabawne, pani Hemmings ─ odpowiada, całując moją skroń. ─ Przepraszam, panie Burton, ale muszę porwać moją żonę. Wie pan...
─ Oczywiście. Czy zastałem gdzieś twojego dziadka? Garrett obiecał mi koniaka z podróży do Francji na tę okazję ─ kieruję więc go do mężczyzny, z którym widziałam się dosłownie chwilę wcześniej. Potem decydujemy się na chwilę pójść tam z nim, ponieważ został sam na sam z Adoette. Niziutka blondynka wspina się po kolanach siwowłosego mężczyzny nawet na nas nie patrząc, knując coś ze swoim pra dziadkiem.
─ Adoette Hemmings, czas spać ─ mówi Luke i zabiera ją, przerzucając sobie przez ramię. Dzieeczynka śmieje się, gdy ją łaskocze a ja siadam obok dziadka, który czeka na przybycie pana Burtona wraz z kieliszkami do koniaku.
─ Więc jak tam twoje randki? ─ pytam, gdy mężczyzna wzdycha. Cóż, zawsze był i będzie strasznym kobieciarzem, bez wątpienia.
─ Ah, jestem już na to za stary ─ macha ręką i chwilę potem łapie moją dłoń w swoją. ─ Widzisz. Zawsze wiedziałem, że z tego Hemmingsa to coś będzie. Nie wiedziałem do końca co, ale wiedziałem, że coś. A tymczasem został ojcem mojej prawnuczki. Co za historia ─ splata nasze palce i uśmiecha się po raz kolejny.
─ A wiesz co? Zaprosił babcię swojego przyjaciela z myślą o tobie. Nie możesz odmówić ─ przyznaję ze śmiechem, gdy puszcza moją dłoń, zaraz po tym jak wskazuję kobietę w tłumie.
─ No nie, to byłoby niegrzeczne. Tylko ją poznam.
─ Jasne ─ śmieję się kolejny raz i obserwuję ich wszystkich.
Luke'a, obok którego, w stronę domu maszeruje Adoette, tupiąc nogą co jakiś czas.
Widzę dziadka, który zaczepia Jennifer Irwin, babcię Ashtona. Widzę też i jego, wraz Yasmine.
Uśmiecham się pod nosem, widząc też pijacki taniec państwa Clifford. Choć w zasadzie z tej dwójki tylko Michael miał do czynienia z alkoholem. Chwilę potem pochyla się i całuje brzuch swojej żony.
Opieram łokieć na oparciu wiklinowego krzesła i dostrzegam w oddali moich rodziców. Mam wrażenie, jakby cofnęli się do własnego wesela.
Zaraz za nimi jest i Calum, tańczący z Mavelle.
M
CZYTASZ
wedlock • hemmings.
Fanfictionw której była para musi zostać rodziną. ⓒ twentyonecoldplay, 2016-2017. 5 II 2017 - fanfiction #30