{25}

3.6K 408 59
                                    

[ Luke ]

─ Wiesz jak się ustawić ─ wyznaje Ashton i sięga po puszkę piwa stojąca na stoliku.
─ To miejsce może stać się całkiem dobrym pensjonatem gdyby nad nim popracować. Nie żebym twierdził, że nikt nie widzi tego lepiej niż ja i tylko dlatego, że w październiku wypowiadają mi mieszkanie ─ mruczy Hood i opada na kanapę obok Michaela.
─ I nie żebym chciał cię oglądać na co dzień, ale możliwe że byś się przydał ─ odpowiadam a Clifford otwiera swoje piwo.
─ Resztę kumpli też przyjmiesz? ─ zadaje pytanie, na które odpowiedzi udzielam przez skinienie głową.
─ Albo dasz nam darmowy weekend. Chętnie przyjechałbym tu z Jazmyn ─ wymamrotał rozbawiony Irwin.
─ Tą twoją azjatką? ─ pyta główny zainteresowany, Calum.
─ Właśnie, kiedy ją poznamy? ─ tym razem to ja zadaję pytanie a Ashton uśmiecha się pod nosem.
─ Wtedy gdy zafundujesz nam darmowy weekend tutaj ─ mówi wciąż się uśmiechając.
─ Sprawdzę jak tam pizza ─ oferuje Michael zostając kompletnie odizolowany od tematu.
─ Jasne. Wtedy poznacie oficjalnie Scottie ─ dodaje a reszta kiwa głową. Poza Calumem, który zna dziewczynę moich marzeń na wylot.
Gdy Michael znika w kuchni siadam we fotelu i spoglądam na kominek przywołując kilka wspomnień z zeszłego tygodnia. Zaraz po powrocie podpisaliśmy umowę z Edem i Scarlett, oferując im, że zamieszkają w nowym domu jeszcze we wrześniu a potem kupiliśmy ten. Nie chcieliśmy czekać. Scottie miała miliony pomysłów a budynek nadawał się do użytku, gdyż nie na długo został opuszczony. Do najbliższego sklepu było około pięć kilometrów, a do najbliższych sąsiadów kilkaset metrów. Wyjątkowo spokojna okolica. Dokładnie taka o jakiej marzyliśmy. Malcolm i Mavelle ucieszyli się z przeprowadzki. Może chłopca bardziej ucieszyła ta nowina, ponieważ miał dość swoich znajomych i chciał rozpocząć nowy etap w życiu. Osobiście wydaje mi się, że dzieciaki w wiosce są bardziej otwarte i tolerancyjne niż te w wielkim miejsce, więc wiąże z nimi spore nadzieje.
─ Panowie, podano ─ krzyczy Michael, wchodząc do pokoju z pierwszą gotową pizzą.
Kiedy siada na kanapie sięgam po kawałek i rozglądam się po pomieszczeniu.
─ W tym miejscu powiedziała mi, nie w dosłowny sposób, że mnie kocha ─ mówię wskazując palcem na podłogę przed kominkiem.
─ Jeden dzień i już macie wspomnienia? ─ pyta Ashton, na co odpowiadam śmiechem.
─ Nie chcesz wiedzieć.
─ Więc uprawialiście seks ─ podsumował Mike i tym razem wszyscy się roześmialiśmy.
─ Ta, tam. I tam. I tam ─ mówię wyliczając i tym samym powodując kolejną falę śmiechu.
─ Okej, wystarczy ─ mówi przez śmiech Michael a wtedy wszyscy skupiamy na nim wzrok.
─ A co z tobą? Umawiasz się w końcu z kimś? ─ pytam nagle. Clifford do pewnego czasu był strasznym kobieciarzem, ale któregoś razu zakochał się bez opamiętania i zdecydowanie zmienił swoje podejście do kobiet i życia. Potem znów wrócił do dawnego siebie z dnia na dzień, mówiąc, że jest za młody, by się ustatkować.
─ Nie ─ odpowiada odkładając puszkę piwa na oparcie kanapy.
─ Czemu nie? Ciągle się łudzisz, że ta dziewczyna wróci? ─ pyta Calum. Hood z całej naszej czwórki miał prawdopodobnie największy wskaźnik byłych niedoszłych dziewczyn. Zazwyczaj jego próby i randki kończyły się niepowodzeniem, w efekcie czego zostawał sam. Tym się różnił od Michaela, że przynajmniej próbował.
─ Może. Skoro Luke miliony razy spotyka swoją byłą, dlaczego ja nie mogłbym spotkać swojej? ─ unosi brwi ku górze a oboje spoglądamy w jego kierunku. Odpuszczamy temat. Nigdy nie chce mówić nam o tamtej dziewczynie, więc obstawiam, że nie rozstali się w przyjaźni.
─ Sprawdzę jak druga ─ tym razem to Calum maszeruje do kuchni. Dziś udało nam się odmalować pokój Malcolma, który zgodnie z jego życzeniem jest zielony a jedna ze ścian pozostaje biała, z pomarańczowymi półkami, które Scottie kupiła w Ikei. Poza nim pomalowaliśmy też na żółto pokój Mavie i sypialnię na kompletnie morski kolor. Ashton uporał się też z marynarską tapetą, którą wybrała brunetka a całość wyszła nam naprawdę dobrze.
─ Zazdroszczę ci, stary ─ Ashton nagle przerywa ciszę i upija łyk piwa gdy spoglądam na niego pytająco.
─ Tego cholernego szczęścia. Nie miałeś niczego, wynajmowałeś obskórną kawalerkę w brudnej dzielnicy ─ kontynuował.
─ Pracowałeś jako kelner i nie miałeś planów na przyszłość a Lachlan cię uratował. Do końca życia nie spłaciłbyś tego długu. Nagle dostajesz ten wielki dom, urocze dzieciaki, ufam, że fajną nową mamę dla nich i pieprzoną ofertę pracy dla Milana Blackforda ─ Mike kończy wywód i kręci głową przecząco.
─ Pieprzony farciarz ─ znów przemawia Irwin a chwilę potem wraca Calum. Jemy w ciszy. Myślę o tym co powiedzieli i wiem, że mają rację. Poza jednym faktem. Jestem w stanie spłacić ten dług, będąc najlepszym ojcem na świecie dla tych dwóch malutkich gwiazdek na moim nadzwyczaj już pogodnym niebie.

÷

─ Nie byłem taki głupi, ale Ben myślał, że się nabiorę ─ śmieje się Hood, gdy Irwin wraca do salonu.
─ Spodziewamy się kogoś? ─ pyta gdy po ciemnym pokoju roznosi się smuga światła dochodzącego z zewnątrz.
Wstaję z fotela i podchodzę do wielkiego, drewnianego okna a widząc białe audi należące do Scottie uśmiecham się szeroko.
─ Wychodzi na to, że tak. Chłopaki, dobra wiadomość. Poznacie moją przyszłą żonę dzisiaj ─ mówię a Calum zaczyna się śmiać. ─ Kogoś tu trafiło ─ zaćwiergotał Irwin.
─ A ona wie o tych planach? ─ pyta Clifford. Przedrzeźniam go a następnie odchodzę od okna i udaję się wzdłuż korytarza do drzwi frontowych. Otwieram je zanim robi to kobieta, przez co podskakuje w miejscu.
─ Rany, Luke. Gorzej ci? Chcesz żebym umarła na zawał? ─ pyta gdy moja dłoń ląduje na jej prawym biodrze. Całuje wówczas jej policzek, a ona mój i wchodzi do środka.
─ Chciałem cię zaskoczyć jak ty mnie ─ mówię gdy wydąłem dolną wargę. ─ Więc co tu robisz?
─ Wcale nie sprawdzam czy nie imprezujecie zamiast pracować i czy nie kręcą się tu kobiety w skąpych strojach ─ mówi ze śmiechem, więc łapie ją za nadgarstek gdy idzie w kierunku salonu. Tym samym zatrzymuję ją i gdy cofa się automatycznie o dwa kroki kładę obie swoje dłonie na jej biodrach.
─ Więc jesteś zazdrosna ─ mamroczę ocierając swój nos o jej.
─ Może odrobinę ─ szepcze ze śmiechem i unika mojego pocałunku, przez co muskam jej ucho.
─ I przejechałaś sześćdziesiąt kilometrów tak późno?
─ Brakowało mi ciebie w domu. Nie miałam się do kogo odezwać ─ powiedziała cicho, gdy splotła nasze palce ze sobą. ─ Chyba nie zepsuję wam męskiego weekendu? Moja walizka jest w bagażniku ─ mówi śmiejąc się cicho gdy ujmuje moją twarz w swoje dłonie. Chwilę potem ciągnie mnie w kierunku salonu. Wchodzimy tam trzymając się za ręce a promienny uśmiech brunetki nagle znika gdy patrzy na moich przyjaciół. Talerz zaś, na którym znajdowała się pizza upada na panele i tłucze się. Michael drapie się po karku patrząc na rozbite naczynie.
Czy coś pominąłem?

Nie zmotywowało, ale wena pozwoliła.

Pisane na szybko.

wedlock • hemmings.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz