rozdział 1

902 76 9
                                    

Miałam właśnie lekcję chemii. Siedziałam znudzona i wpatrywałam się w białe znaki na tablicy. Jeszcze półtora roku i wyjdę z tej cholernej szkoły. Nie wiem jeszcze co będę robić dalej, ale mogą edukację pokieruje w stronę aktorstwa, na pewno nie będzie mi potrzebna chemia. Niecierpliwie czekałam na dzwonek, który jak na złość nie chciał zadzwonić. Spojrzałam na zegarek, zostało dziesięć minut do końca lekcji. Westchnęłam cicho i z nudów zaczęłam rysować szlaczki na marginesie zeszytu. Nagle na moją ławkę spadła zgnieciona karteczka. Rozejrzałam się po klasie i zobaczyłam uśmiechnięta Ally, która pokazywała ręką na kawałek papieru leżący przede mną, dając mi tym do zrozumienia żebym przeczytała wiadomość od niej. Starając się nie szeleścić rozwinęłam karteczkę i przeczytałam co było na niej napisane.

,, Słyszałaś o tym nowym?"

Spojrzałam na koleżankę pytająco po czym zaczęłam pisać odpowiedź. Zgniotłam małą karteczkę i rzuciłam na ławkę Ally.

,,O kim?!"

Dziewczyna przeczytała i zaczęła odpisywać na moją wiadomość po czym rzuciła papier w moją stronę.

,,Od przyszłego tygodnia ma dojść do naszej klasy nowy chłopak, może jakaś dupa XD"

Zaśmiałam się pod nosem i odpisałam.

,, Przekonamy się za 4 dni haha"

Zadzwonił dzwonek.

Wyszłam z klasy i razem z Ally poszłam do szatni gdzie zmieniłyśmy buty. Potem kierowaliśmy się w stronę wyjścia. Gdy opuściłyśmy budynek, pogadałyśmy chwilę przed bramą szkoły i rozeszłyśmy się w kierunku swoich domów.

Idąc przed siebie myślałam o dzisiejszej kartkówce z geografii i kłótni z Jack'iem. Jack był moim kolegą z klasy, posprzeczaliśmy się dzisiaj trochę. Pochłonęłam się w rozmyśleniach na różne tematy, po prostu odpłynęłam.

Przechodząc przez pasy usłyszałam przerażający pisk opon z mojej lewej strony. Stanęłam jak wryta, zamknęłam oczy i wstrzymłam oddech. Ku mojemu zdziwieniu nie odczułam żadnego bólu, może już umieram?! Otworzyłam oczy i odziwo stałam na własnych nogach, zastanawiałam się czy jestem już duchem czy naprawdę nic się nie stało? Zobaczyłam że dosłownie dwa centymetry od mojej nogi znajduje się zderzak pięknego czarnego samochodu. Szkoda by było jakbym mu wgniotła trochę maskę, zaśmiałam się w myślach. Moja radość w sekundzie zamieniła się w strach, przerażenie i panikę, gdy uświadomiłam sobie, że chwilę temu już podawałam sobie rękę że śmiercią bo prawie mnie kurwa potrącił samochód. Nagle z pojazdu wyszedł przystojny brunet, był bardzo zdenerwowany i zaczął kierować się w moją stronę, a ja cały czas stałam na środku drogi sparaliżowana strachem. Mężczyzna zaczął krzyczeć.

-Patrz kurwa jak chodzisz! Mało brakło, a bym musiał zbierać twoje kawałki z drogi.- spojrzałam na bruneta swoją bladą jak ściana twarzą i przerażeniem w oczach. Gdy zobaczył w jakim stanie jestem, jego mina od razu się zmieniła. Podszedł do mnie lekko zdezorientowany i troskliwie złapał za ramię - Ej mała, nic ci nie jest? - delikatnie pokręciłam głową dając mu do zrozumienia, że wszystko w porządku- No twoja mina mówi co innego.- zaśmiał się próbując rozluźnić atmosferę.

-Serio nic mi nie jest.- powiedziałam odsuwając się od chłopaka.

-Mogę przynajmniej wiedzieć jak masz na imię?- spytał.

-Mery.- odpowiedziałam.

- Zack.- podał mi rękę

- To ja już sobie pójdę.- powiedziałam, odwróciłam się i zaczęłam odchodzić w kierunku domu.

- Może cię podwiozę? - spytał brunet.

-Nie trzeba.- odpowiedziałam nie patrząc na mężczyznę.

Szłam przed siebie, nogi miałam jak z waty a serce biło mi z dziesięć razy szybciej niż normalnie.Każdy samochód, który mnie mijał był przerażający, miałam wrażenie, że wszystkie jadą prosto we mnie. Nigdy, te dobrze mi znane, londyńskie drogi mnie tak nie przerażały. W końcu znalazłam się przed barmą mojego podwórka. Otworzyłam furtkę i zobaczyłam szczęśliwa Sabe, która biegła w moją stronę. Saba to mój pies. Kucnęłam przed owczarkiem i zaczęłam ją głaskać. To spotkanie z moim pupilem od razu umiliło mi dzień. Weszłam do domu, oczywiście był pusty, bo rodzice jak zwykle byli w pracy. Pochodzę z dosyć zamożnej rodziny, nie jesteśmy jakimiś bogaczami ale mamy wystarczająco pieniędzy na normalne życie i niektóre zachcianki. Przez to, że zawsze rodziców nie ma, nie potrafię rozmawiać z ludźmi. Nie umiem zaufać innym dlatego też od przedszkola nie byłam w prawdziwej przyjaźni i jako dziewiętnastolatka nie miałam jeszcze chłopaka. Nie mówię że jest mi z tym źle ale wiem że potrafię rozpoznać człowieka któremu będę mogła zaufać w stu procentach. Nie zamierzam stracić dziewictwa z chłopakiem, który ruchał dwadzieścia dziewczyn przede mną i zmienia panienki jak rękawiczki. Czekam aż pojawi się w moim życiu prawdziwą bratnia dusza, która będzie rozumieć co to ,,samotność" nie taka fizyczna, bo wokół siebie maam dużo koleżanek i rodzinę, ale taka samotność mentalna. Nikt o mnie nic nie wie, oprócz mnie i mojego pamiętnika, w którym opisuje wszystko, co mi się przytrafia, włącznie z dzisiejszym dniem.

Drogi pamiętniku!

Dzisiaj mało nie umarłam, dosłownie. Prawie potrącił mnie jakiś Zack, nie znam człowieka ale miałam ,,przyjemność" poznać dzisiaj na środku drogi. Miał ładny samochód. Od poniedziałku będziemy mieć nowego chłopaka w klasie, z każdą osobą dochodząca do tej szkoły mam nadzieję, że to będzie osoba, która będzie potrafiła mnie zrozumieć. Dobra, koniec tych marzeń. Idę coś zjeść, umyć się i spać. Do jutra!

Skończyłam pisać, odłożyłam pamiętnik pod materac łóżka, tam nikt by go nie znalazł. Zeszłam na dół ugotowałam sobie obiado-kolacje bo było już dość późno. Zjadłam, poszłam nakarmić Sabę potem się umyłam i poszłam spać.

***

Hejka:*
Oto pierwszy rozdział mojego ff postaram się aby rozdziały dodawać średnio raz na tydzień. Mam nadzieję że się wam spodoba.
Miłego dnia!
A.

,,I was always alone" H.SWhere stories live. Discover now