rozdział 28

310 45 22
                                    

Wsiadłem w samochód i pojechałem do szkoły. Byłem szczęśliwy i zestresowany jednocześnie. W końcu mogę porozmawiać z Mery, ale jednocześnie cholernie się tego boję. Obawiam sie, że nie będzie chciała mnie słuchać.
Wysiadłem z pojazdu i zamknąłem go przyciskiem na pilocie. Ruszyłem do szkoły, gdzie były już puste korytarze, bo przyszedłem jak zwykle spóźniony. Przyspieszyłem tępo i wbiegłem do klasy.

-Przepraszam, Panią za spóźnienie.- powiedziałem z lekką zadyszką po biegu.

-To już kolejny raz Styles!- krzyknęła- Proszę wytłumacz się przed klasą co było powodem twojej niepunktualności.- powiedziała stając z rękoma złożonymi na klatce piersiowej.

-Yyy...brak paliwa?- powiedziałam niepewnie, ale zgodnie z prawdą, bo po drodze musiałem uzupełnić pusty bak.

-Żartujesz sobie ze mnie?-wrzeszczała wściekła- zostajesz godzinę po lekcjach.- nienawidziła mnie, w sumie z wzajemnością.

-Okresik- powiedziałam pod nosem i zająłem miejsce, w kącie sali. Kilka osób zaśmiało się z tego co powiedziałem.

-Masz jeszcze coś do powiedzenia Styles?- spytała.

-Nie, nie, dlaczego?- spytałem widocznie rozbawiony. Kobieta wypuściła powietrze ustami i pokręciła głową z zażenowaniem.

***

Po dzwonku wyszedłem z klasy i kilka razy przeszedłem korytarz w tę i z powrotem. Stresowałem się. Naprawdę się stresowałem. Moje ręce zaczęły się pocić. Co ja mam właściwie jej powiedzieć? Jako realista, dobrze wiem, że nie będzie łatwo, ale jak teraz z nią nie porozmawiam to kiedy?

-Odwagi, Harry, odwagi.- powtarzałem sobie w myślach.

Czułem się jak cipa, która boi się rozmowy z dziewczyną. Może nie zachowałbym się tak, gdyby mi na niej tak cholernie nie zależało. Kocham ją.

Ruszyłem szukać Mery. Przeszedłem wszystkie korytarze i nigdzie jej nie było. Jedyna osoba, na którą się natknąłem, a może być pomocna to Ally.

-Hej! Czekaj!-krzyknąłem w kierunku dziewczyny. Ta zatrzymała się- Gdzie Mery?- spytałem.

-Powiesz mi co się z nią dzieje?- odpowiedziała mi pytaniem.

-Nie rozumiem.

-Miała u mnie nocować w piątek po imprezie, a nie przyszła. Zapchałam jej cała skrzynkę wiadomościami i nic. Dzwoniłam milion razy i to też nic nie dało. Nie daje żadnego znaku życia.- mówiła zdenerwowana z wyszywalną paniką w głosie.

-To nieważne. Powiedz mi, gdzie ona jest?- powtórzyłem pytanie.

-Nie ma jej dzisiaj.

-Co?!- krzyknąłem- Ja pierdole.- powiedziałem i zacząłem odchodzić.

-Co się dzieje?- spytała za mną.

-Nic. Dzięki.- powiedziałem szorstko nie odwracając się w jej stronę i zniknąłem za ścianą.

Unika mnie. Ona po prostu chce uniknąć tego, czego ja się od rana cholernie obawiam. Muszę z nią dzisiaj porozmawiać, nieważne gdzie, ważne żeby wszystko wyjaśnić.

Spojrzałem na zegarek, było kilka minut po dziesiątej. Powinna już nie spać. Przyspieszyłem kroku i wybiegłem ze szkoły w stronę samochodu. Wsiadłem do czarnego Range Rover'a i odpaliłem silnik. Chwilę potem wyjechałem z parkingu na ulicę i kierowałem się w stronę domu Mery.

___________

Na dworzu była piękna pogoda, więc wyszłam do ogrodu. Wzięłam ze sobą koc i książkę. Promienie słoneczne raziły moje oczy, więc wróciłam się jeszcze do domu po okulary przeciwsłoneczne. Rozłożyłam na miękkiej trawie za domem koc i położyłam się na nim po czym położyłam przed sobą lekturę. Moja chwila relaksu nie trwała długo, bo zaraz przybiegła Saba, która miała ochotę na zabawę. Rzucałam jej ulubioną zabawkę, za którą biegała. W pewnym momencie sama się tym zmęczyła i położyła się na trawie obok mojego koca, po czym zasnęła. Ja znów wróciłam do czytania. Z transu wyrwał mnie zachrypnięty głos za mną.

-Mery- wiedziałam już kto stoi za mną. Poderwałam się do pozycji siedzącej.

-Co ty tu robisz?- zirytowałam się.

-Muszę z tobą porozmawiać.- westchnął.

-Ja nie mam o czym z tobą rozmawiać.-stwierdziłam- Skąd wiesz, że tu jestem?-warknęłam.

- Przyjechałem i nikt mi nie otwierał, ale usłyszałem twój śmiech zza domu...

-To już możesz iść.

-Mery posłuchaj mnie...

-Nie- przerwałam mu- Ty mnie posłuchaj. Nie przychodź do mnie, nie dzwoń i nie pisz, rozumiesz? Nie mam ochoty cię widzieć ani z tobą rozmawiać. Wykorzystałeś mnie jak...

-Skończ już!- tym razem to on mi przerwał- Zrozum, że nie mógł bym cię wykorzystać.

-Czemu mam ci wierzyć?- powiedziałam nieco spokojniejszym tonem niż wcześniej.

-Bo...ja....um...no..

-Co?

-Bo...ja sam kiedyś zostałem wykorzystany.- powiedział i schował twarz w dłoniach.

-Nie rozumiem...-powiedziałam.

-Po prostu ktoś mnie kiedyś wykorzystał.- powiedział z bólem w oczach.

-Um...Harry ja przepraszam...-zaczęłam,a brunet przytulił mnie mocno. W kącikach moich oczu zaczęły zbierać się łzy- Myślałam, że jesteś taki jak reszta, kiedy ty.... Tak strasznie przepraszam.- po moich policzkach zaczęły spływać łzy.

-Spokojnie- mówił troskliwym głosem.

-Możesz mi coś o tym opowiedzieć?- spytałam niepewnie.

-No dobrze. Kiedyś mieszkałem w Holmes Chapel i gdy miałem szesnaście lat, wszyscy moi kumple mieli dziewczyny, ale ja nie byłem zbyt zdolny do uczuć. Pewnego dnia doszła nowa dziewczyna do szkoły, była idealna. Była moją pierwszą miłością- w skupieniu słuchałam jak brunet opowiadał mi swoją historię- Zacząłem z nią kręcić i po kilku tygodniach byliśmy razem. W końcu stwierdziliśmy, że chcemy ,,to" zrobić i mieć swój pierwszy raz za sobą. Zostawiła mnie na drugi dzień.

-Co?-przerwało mu moje zdziwienie.

-Byłem tylko zakładem.- powiedział.

-Jak to?

-Cała nasza relacja była udawana. Założyła się z koleżankami, że mnie w sobie rozkocha i zaciągnie do łóżka, a powiedziała jeszcze, że miała na mnie wielką ochotę, więc szło jej lepiej.

-Nie wierzę...- zakryłam usta dłonią.

-Na szczęście niedługo po tym się wyprowadziłem.-stwierdził.

-Suka-powiedziałam, na co loczek zareagował śmiechem- Jak można tak potraktować człowieka?

-Mery, już spokojnie.- mówił lekko rozbawiony.

-No, ale ja naprawdę tego nie rozumiem.- stwierdziłam.

-Przestań już o tym myśleć.- powiedział brunet i usiadł obok mnie na kocu, a ja położyłam głowę na jego kolanach.

-Przepraszam Harry- powiedziałam, a brunet pocałował mnie w czoło- Po prostu nie wiedziałam, że spotkałeś się z takim potworem.

-Mery-westchnął.

-Mogę chociaż wiedzieć jak ta pizda się nazywa?-spytałam.

-Po co ci to?-spytał.

-Tak po prostu. Czyli jak?

-Lily Ross.

***
Hejka 😍
Macie kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się podoba. Swoją drogą chciałam bardzo podziękować wszystkim, którzy to czytają. W dwa dni wbiło mi prawie 3k wyświetleń. Dziękuję także za komentarze i głosy- bardzo motywują. Piszcie co sądzicie o rozdziale.
Buziaki❤

,,I was always alone" H.SWhere stories live. Discover now