-Mery! -Mery, czekaj!- krzyknąłem w jej kierunku. Szybkim ruchem zdjąłem plecak z ramion i rzuciłem pod ścianę. Ruszyłem za blondynką. Gdy przebiegłem kilka metrów zrozumiałem, że założenie dość ciasnych, czarnych spodni, nie było dobrym rozwiązaniem. Materiał uniemożliwiał mi wykonywanie dużych kroków, które musiałem robić by dogonić Mery. Między nami była odległość kilkunastu metrów. Przez jej krótkie nóżki bez problemu mogłem zmniejszyć dystans między nami. Nagle dziewczyna zniknęła za ścianą. Skręciłem w tym samym kierunku co ona, wbiegając w pusty korytarz. Siedziała skulona opierając się plecami o ścianę, a jej twarzy schowana była w jej drobnych dłoniach. Płakała. Powoli zmierzałem ku dziewczynie. Miałem cholerne wyrzuty sumienia. Nie powinienem jej całować, wiedziałem, że mogłem się powstrzymać. Kucnąłem przed nią kładąc moje dłonie na jej kolanach.
-Ja nie jestem taka...-powiedziała depresyjnie.
-Mery..-powiedziałem żałośnie.-przepraszam.-na moje słowa blondynka odsłoniła twarz ukazując mi swoje mokre policzki całe w rozmazanym tuszu.
- Za co ty mnie przepraszasz? To przecież ona kurwa powinna nas przeprosić.- powiedziała bardzo zdenerwowanym tonem.
- Nie powinienem cię całować.- spuściłem głowę.
-Harry ty nie jesteś niczemu winien. Chciałeś mi tylko pomóc,-powiedziała przeczesując palcami loki opadajace mi na czoło- to ja zjebałam i teraz ludzie nie będą patrzeć na mnie jak kiedyś. W ich oczach będę szmatą,która całuje się z chłopakiem, z którym nawet nie jest.
-Właśnie. O to chodzi.- powiedziałam przez co Mery spojrzała na mnie ze zdziwieniem- Musimy udawać parę przez tydzień czy dwa, a później wymyślimy powód dlaczego zrywamy. W ten sposób Ally będzie wściekła, że nie udało jej się nas załatwić,a nasza reputacja będzie taka jak wcześniej.-wytłumaczyłem z dumą w głosie, że wpadłem na jakiś pomysł, który może być rozwiązaniem.
-Harry, to nie...-nie dałem jej dokończyć.
-Chcesz dać jej satysfakcję?-po tych słowach spojrzała na mnie i przewróciła oczami. Zaśmiałem się z jej gestu. Zdjąłem ręce z jej kolan i podniosłem się, by zaraz usiąść obok niej. Moje plecy dotykały zimnej powierzchni ściany, a mój bark niemalże stykał sie z jej. Trwaliśmy chwilę nic nie mówiąc ze wzrokiem skupionym na ścianie, wyglądało to co najmniej tak, jakby znajdowało się na niej coś niezwykłego. Cisza była przepełniona myślami krążącymi po naszych głowach. Stwierdziłem, że zrobiło się dość nudno,dlatego szturchnąłem ją lekko ramieniem. Oddała mi. Teatralnie upadłem na podłogę, próbując ją rozbawić jak dziecko. Zawsze tak się bawiłem z Frank'iem, moim młodszym bratem ciotecznym. Udawłem, że upadam a on się śmiał i myślał, że jest tak silny by móc powalić kogoś tak silnego jak ja. Wspominałem już, że jestem bardzo skromny?
Gdy zaparłem się łokciem o podłogę i przełożyłem na nim cały ciężar mojego ciała, zrobiłem skwaszoną minę. Udawałem, że odepchnięcie Mery było tak silne, by sprawiło mi ból uderzenie o posadzkę podłogi.-Ałaaa!-krzyknąłem- Moja ręka!- złapałem się za łokieć.- Chyba mi ją złamałaś.- powiedziałem drżącym głosem i mocno zaścinąłem oczy. Delikatnie otworzyłem jedno oko, by móc zobaczyć minę Mery, którą naprawdę chciałem rozbawić. Dziewczyna natomiast patrzyła na mnie z zażenowaniem, jednak gdy zobaczyła, że zerkam na jej reakcję, ta wybuchnęła śmiechem. Chichotała przez łzy. Uwielbiam jej uśmiech i to gdy jest szczęśliwa. Podniosłem się i stanąłem przed dziewczyną posyłając jej uroczy uśmiech i wystawiając rękę. Dziewczyna odwzajemniła mój gest. Łapiąc za jej drobną dłoń pomogłem jej wstać. Oboje kierowaliśmy się w stronę chłopaków by wyjaśnić im całą sytuację.
Stanęliśmy za rogiem ściany, za którą słychać było chłopaków. Razem z Mery zdecydowaliśmy, że ich też wtajemniczymy w nasz ,, związek". Dziewczyna chciała już wyjść zza ściany i iść do chłopaków, ja jednak złapałem jej rękę i przyciągnąłem do siebie, zamykając ją w mocnym uścisku. Położyłem brodę na jej głowie. Bokiem twarzy przylegała do mojej klatki piersiowej. Zacisnąłem mocnej ręce po czym nachyliłem lekko głowę, tak, że połowa mojej twarzy zanurzona była w jej włosach. W takiej pozycji mogłem poczuć jej cudowny zapach. Zamknąłem oczy i przez chwilę korzystałem z sytuacji, do momentu, aż Mery delikatnie zadrżała. Otworzyłem oczy i zobaczyłem Ally, która szła wzdłuż korytarza, na którym staliśmy. Zaczęła lustrować nas wzrokiem. Na jej twarzy było widać zazdrość i gniew. Dobrze jej tak. Znienawidziłem ją za to co zrobiła. Podniosłem delikatnie twarz by móc pocałować Mery w głowę. Był to troskliwy pocałunek. Po moim geście blondynka oderwała twarz od mojego torsu i spojrzała mi prosto w oczy.-Kocham Cię Mery- powiedziałem na tyle głośno by Ally także mogła usłyszeć. Moje słowa były szczere i wypłynęły prosto z serca. Nie myślałem w tym momencie, żeby zrobić Al na złość. Chciałem po prostu powiedzieć to co czuję.
- Ja Ciebie też.- odpowiedziała. W jej słowach było zero prawdy. Zależało jej tylko na tym co pomyśli Ally.
***
Hejka!
Przepraszam że nie było tak długo rozdziału i obiecuję, że w tym tygodniu pojawią się przynajmniej 2 rozdziały. Mam nadzieję, że się podoba.
A.
YOU ARE READING
,,I was always alone" H.S
Fiksi PenggemarJeden ruch potrafi zmienić cały scenariusz. Przez zwyczajny mały gest może powstać nowa historia. Ale jest wiele ról, w tym te zazdrosne, które zrobią wszystko by zmienić zakończenie. Jedynym logicznym wyjściem z sytuacji jest gra, zwyczajne udawani...