rozdział 33

211 37 9
                                    

Odepchnęłam z całej siły swoimi małymi dłońmi Justina, jednak bezskutecznie. Po raz kolejny ułożyłam ręce na jego klatce piersiowej i powtórzyłam czynność z większą siłą. Nacisk jego ciała na moje był dość bolesny, ale udało mi się z niego uwolnić.

-Co to do cholery miało być?- warknęłam gdy oderwał swoje usta ode mnie.

-Zawsze chciałem to zrobić- oblizał wargi i znów docisnął swoje ciało, tak, że przylegało do mojego. Czułam się bezsilna. Przybliżył twarz by złożyć pocałunek na moich ustach, jednak szybko przekręciłam głowę w taki sposób, że jego wargi zetknęły się z moim policzkiem-Taka opcja też jest kusząca.- stwierdził po czym złapał moje nadgarstki i docisnął do szafek. Stałam się bezbronna. Podążał swoimi mokrymi pocałunkami od policzka po szyi, zatrzymując się na moim obojczyku. Przy wszytkim delikatnie pomrukiwał. Zaczęłam ruszać biodrami by w jakiś sposób się uwolnić, jednak efekt był odwrotny. Justin docisnął jeszcze mocniej swoje ciało, przez co poczułam rosnącą w jego spodniach erekcję. Zorientowałam sie, że jedyną moją częścią ciała, którą mogę się bronić są nogi. Wymierzyłam cios kolanem w twardniejące krocze Okena. Chłopak puścił moje dłonie i złapał się z obolałe miejsce. Korzystając z chwili wolności odepchnęłam go od siebie.

-Następnym razem poczujesz ten język gdzie indziej, szmato.-wybełkotał, a ja uciekłam.

Byłam przerażona. Zrozumiałam, że gdy nie ma przy mnie Harry'ego, jestem naprawdę bezbronna. On był gotów mnie zgwałcić, a ja nie byłam w stanie nic zrobić.

Pobiegłam po swój plecak i wyszłam ze szkoły. Po drodze  telefon z kieszeni i wybrałam numer do Harry'ego.
Stwierdziłam, że powinien wiedzieć o incydencie z jego bratem. Pomimo naszej dzisiejszej rozmowy, która wypadła dość niezręcznie, myślę, że dalej się przyjaźnimy. Loczek nie odebrał telefonu, dlatego spróbowałam jeszcze raz. Po kilku sygnałach, usłyszałam głos bruneta.

-Halo?- powiedział cicho. Wydawało się jakby przed chwilą płakał przez łamiący się głos i brak entuzjazmu.

-Coś się stało?-spytałam zaniepokojona.

-Nie. Czego chcesz?- powiedział oschle.

-Jesteś na mnie zły?

-Zgadnij.

-Nie możesz mnie obwiniać o to, że nic nie czuję. Nie zmusisz mnie do miłości.- odpowiedziałam zirytowana.

-Jasne, nie mogę cię o to obwiniać, ale za to, że nie jesteś wobec mnie szczera, już mogę.-warczał.

-Kiedy cię okłamałam?-spytałam.

-Nie okłamałaś.- odpowiedział.

-Nie rozumiem.

-Raczej pominęłaś powiedzenie prawdy.- powiedział z wyrzutem.

-Możemy się spotkać i wszystko wyjaśnić?--zaproponowałam.

-Nie mam ochoty.

-Będziesz mnie teraz unikał?-spytałam.

-Jeszcze nie wiem..-odpowiedział obojętnie.

-Czyli mam rozumieć, że kończymy się przyjaźnić, bo nie czuję tego co ty?-krzyczałam.

-A ty byś chciała żyć obok osoby, której cholernie pragniesz, ale nie możesz się do niej zbliżyć?-jego głos się złamał.

-Co mam ci teraz powiedzieć? ,,Oh Harry też Cię kocham"? Chcesz urwać kontakt to urwij, ale nie licz...- usłyszałam dźwięk przerwanego połączenia. Rozłączył się. Nagle łzy napłynęły mi do oczu. Straciłam go.

,,I was always alone" H.SWhere stories live. Discover now