rozdział 14

423 46 2
                                    

Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.

Najwyraźniej chłopaki postanowili przyjść trochę wcześniej. Wstałam z kanapy i poprosiłam Harrego, by chwilę zaczekał, a ja pójdę otworzyć drzwi. Szłam przez korytarz i kazałam Sabie zostać tam gdzie leżała, na swoim legowisku. Saba jest niepewna wobec innych, więc nie wiem czy nie zareaguje agresywnie na moich gości. Podeszłam do drzwi i nacisnęłam klamkę, by je otworzyć . Po drugiej stronie nie zobaczyłam chłopaków. Stała tam Ally. Odruchowo pchnęłam drzwi, by znów je zamknąć, jednak jej noga mi w tym przeszkodziła.

-Poczekaj!- westchnęła.

-Czego chcesz?- warknęłam w jej kierunku.

-Rozmowy- stwierdziła. Nie dostała mojej odpowiedzi. Wyszłam na zewnątrz i stanęłam przed dziewczyną, dając jej tym do zrozumienia, że czekam na jej wypowiedź- Chciałam cię przeprosić, za wszystko.- dokończyła. Zrobiło mi się jej żal, ale musiałam być silna, by tego nie zauważyła. Zraniło mnie to co zrobiła w ostatnim czasie. Z drugiej strony cieszyłam się, że nigdy jej nie mówiłam nic o sobie. Wiedziałam, że prędzej czy później się na niej ,,przejadę". Zawsze mi się zwierzała, na szczęście bez wzajemności, co mogłabym wykorzystać przeciwko niej. Wiem bardzo dużo na jej temat. Niektóre rzeczy są bardziej wstydliwe, niektóre mniej, ale wszystkie by ją ośmieszyły gdyby ujrzały światło dzienne. Nie jestem taka jak ona i nie odczuwam satysfakcji z tego, że przeze mnie ktoś jest wytykany palcami albo wyśmiewany. Nie mogłam jej od razu powiedzieć, że wszytko jest w porządku, bo nie jest. Po prostu przesadziła.

-Po co to robiłaś?- spytałam zdenerwowana.

-Właściwie...- zawiesiła się- to nie mam logicznego wytłumaczenia. Nie wiem dlaczego zaczęłam, ale później przemawiała przeze mnie zazdrość.- powiedziała ze skruchą w głosie.

-Szczerze, nie wiem co mam zrobić...

-Dobra, powiem Ci prawdę- przerwała mi- Styles od zawsze mi się podobał. Zazdrościłam ci, że tak szybko się z nim związałaś, bo ja próbuję od dwóch lat i nic z tego. Po naszej dzisiejszej kłótni, zrozumiałam, że on naprawdę cię kocha i byłabym potworem gdybym to zniszczyła. Teraz naprawdę cieszę się twoim szczęściem.- powiedziała i delikatnie się do mnie uśmiechnęła. Zrobiło mi się jej szkoda. Żałowała.

-Przeprosiny przyjęte, ale nie myśl, że będzie tak jak wcześniej- stwierdziłam- ciężko będzie to naprawić.

-Dziękuję- rzuciła mi się na szyję.

-Dobra- powiedziałam odrywając się od dziewczyny- pogadamy w szkole. Ja muszę iść do Harrego.

-Jasne. Przepraszam, jeszcze raz. Do zobaczenia.- w odpowiedzi na jej słowa machnęłam ręką w pożegnalnym geście i weszłam do domu.

Wróciłam do salonu, gdzie na kanapie siedział Harry. Zajęłam miejsce obok niego.

-Gdzie chłopaki?- spytał.

- Jeszcze nie przyszli.

-To kto to był?- zapytał zdziwiony.

-Ally.- westchnęłam. Na moje słowa mięśnie bruneta się napięły, tak jak w supermarkecie.

- Czego chciała?- spytał dość zirytowany.

- Pogodzić się- uśmiechnęłam się szeroko próbując rozluźnić Harrego.

- Pff.. Naiwna jest myśląc, że tak łatwo jej wybaczysz.- parsknął wyrzucając ręce w powietrze.

-Tsaa...- powiedziałam odwarcając wzrok od bruneta i drapiąc się po głowie.

-Nie. Żartujesz.- jego twarz spoważniała. Uśmiechnęłam się nieśmiało.

- Bo ona mi wszystko wytłumaczyła.- zaczęłam się bronić.

- To w takim razie co ją upoważniało do takiego zachowania?- spytał zirytowany. Otworzyłam buzię by zacząć mówić, ale szybko ją zamknęłam.

-Nie mogę Ci powiedzieć.- powiedziałam cicho kręcąc głową.

-Jaka ty jesteś naiwna.- stwierdził. Wstał z kanapy i poszedł na korytarz skąd wziął kurtkę. Schylił się i wsunął  buty na swoje stopy. Biegłam cały czas za nim. Brunet nacisnął klamkę od drzwi i je otworzył.

-Co ty wyprawiasz?- spytałam zdziwiona.

-Wychodzę.- odpowiedział krótko.

-Dlaczego?! Przecież nie powiedziałam Ci nic złego.- stwierdziłam ze smutkiem.

-Boli mnie to, że potrafisz zaufać tamtej suce, a nie mi. To ja ci pomogłem, jak jej odpierdalało. A teraz boisz się mi powiedzieć, o co Al chodziło- krzyczał wściekły- tak się nie zachowują przyjaciele.- to zdanie powiedział dużo ciszej. Wpatrywałam się w jego zielone oczy, które patrzyły na mnie z bólem. Nagle poczułam Jak po moim policzku spływa łza. Przełknęłam gulę, która wytworzyła mi się w gardle.

- Będziesz mi wypominał swoją pomoc?- powiedziałam rozpaczliwie.

-Nie. Mówię ci tylko co mnie zraniło. Cieszę się, że mogłem Ci pomóc.

- Doceniam to, ale naprawdę nie mogę ci powiedzieć.- westchnęłam i spuściłam wzrok, by nie minąć się ze wzrokiem​ bruneta.

-To wiesz, nie marnuj czasu na kogoś komu nie ufasz, hej!- powiedział i odwrócił się, by odejść.

-Harry... to nie tak...- powiedziałam szlochając.

-To jak?-przerwał mi- Bo ja myślę, że po prostu, najzwyczajniej mi nie ufasz.- zacisnął usta tworząc z nich cienką linię.

-Ufam Ci i wiesz o mnie niewiele, ale więcej niż ktokolwiek. Tylko przy tobie jestem sobą, nie miałam przed tobą nikogo z kim się czułam tak swobodnie- łzy bezwiednie zaczęły mi mocniej lecieć z oczu. Nie można było tego nazwać płaczem. Ja po prostu ryczałam- ale jeśli nie potrafisz uszanować mojej decyzji to masz rację- idź.- dokończyłam. Odwróciłam się i weszłam do domu, zostawiając go po drugiej stronie. Trzaskając zamknęłam drzwi i oparłam się plecami o ich zimną powierzchnię. Zsuwając się na dół do pozycji siedzącej nie odwerwałam pleców od drzwi. Wpadłam w wielki płacz. Nie mogłam złapać powietrza i zaczęłam krztusić się łzami. Gdy udało mi się wziąć oddech, głowę oparłam o kolana  i głęboko oddychałam. Było cicho. Nagle usłyszałam kroki Harrego, który dopiero teraz odchodził od drzwi. Czemu stał tu tak długo?
Wstałam spod drzwi i po cichu zamierzałam do kuchni. Chciałam jeszcze chwilę na niego popatrzeć. Podeszłam do blatu i podciągnęłam się na rękach, by móc zobaczyć widok zaa okna co uniemożliwiał mi mój wzrost. Wdrapałam się obiema nogami na marmurową powierzchnię blatu i usiadłam na nim. W skupieniu przyglądałam się chłopakowi, który podążał w kierunku swojego samochodu. Stawiał bardzo ciężkie kroki. Podszedł do furtki i gwałtownie ją szarpnął otwierając, po czym mocno uderzył zamykając. Bezwiednie zacisnęłam oczy przed hukiem. Harry podszedł do samochodu i zajął miejsce kierowcy. Złapał mocno dłońmi kierownicę i spuścił głowę tak, że jego loki opadły mu na twarz. Siedział chwilę w takiej pozycji. Powoli podniósł głowę i z wielką siłą uderzył kilka razy w skórzaną kierownicę. Dłonią przeczesał włosy i odwrócił wzrok w stronę mojego domu. Szybko schyliłam głowę, by nie zauważył, że go obserwuję. Niepewnie zaczęłam wychylać się z powrotem w stronę okna. Wzrok bruneta znowu skupiony był na kierownicy. Oplótł ją rękami, na których położył swoją głowę. Był naprawdę zdenerwowany. Siedział w takiej pozycji około pięciu minut, a ja cały czas w skupieniu mu się przyglądałam. Blat był mokry od moich łez, a policzki całe brudne w tuszu. Po chwili chłopak podniósł głowę i wewnętrzną częścią dłoni przetarł twarz.
Czy on też płakał?

***
Hejka!
Przepraszam, że nie było rozdziału tak długo. Chyba straciłam wenę. Postaram się aby w tym tygodniu pojawiły się 2 nowe rozdziały, ale nie obiecuję. Jeden na pewno będzie. Piszcie jak wam się podoba.
Miłego wieczoru!
A.

,,I was always alone" H.SWhere stories live. Discover now