rozdział 46

200 28 18
                                    

Obudziło mnie głośne pukanie do drzwi.

-Już idę.-jeknęłam i wstałam  z łóżka, przekręciłam klucz w zamku i szybko wróciłam z powrotem pod kołdrę.

-Cześć śpioszku!-przywitał mnie Styles.

-Cześć śpioszku!-przywitał mnie Styles

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

O ktoś sobie o mnie przypomniał.

-Hej.-odpowiedziałam.

- Czy to moja bluza?- spytał patrząc na materiał, który tulę w rękach.

-Em... Tak.- zarumieniłam się- Jest bardzo miękka.- zaczęłam się tłumaczyć, co wyszło żałośnie.

-Co tam u ciebie?- spytał kładąc się obok mnie.

Chujowo, bo mój najlepszy przyjaciel mnie olewa, ale sama jestem sobie winna.

-Dobrze, a u Ciebie?- spytałam.

- Też dobrze, swoją drogą nie wiedziałem, że Al jest taka fajna.- zachichotał.

Jeszcze coś ciekawego masz do powiedzenia?

-Mówiłam Ci.- uśmiechnęłam się.

***

Wieczorem zdecydowaliśmy się zagrać w siatkówkę. Gdy wszyscy się przygotowywali, ja poszłam do domu po SWOJĄ bluzę. Wchodząc do pomieszczenia, zauważyłam, że jest strasznie duszno w środku, więc otworzyłam okno. Otworzyłam szafkę w poszukiwaniu ciepłej i wygodnej bluzy. Przejrzałam wszystkie ubrania i nigdzie jej nie było. Poszłam do łazienki,gdzie rozczesałam i związałam włosy gumką, by nie przeszkadzały mi podczas rozgrywek. Po chwili wyszłam z łazienki i dalej szukałam bluzy.

Harry pov

-Harry grasz w siatkę?- usłyszałem głos Liam'a, który stał pod drzwiami.

-Tak, już idę.- powiedziałem i wyszedłem przed domek. Zauważyliśmy, że jeszcze nikt nie jest gotowy, więc usiedliśmy na schodach przez wejściem.

-Jak tam z Ally?-spytał.

-Stary, wczoraj to był ogień.-westchnąłem na wspomnienie z ostatniej nocy.

-Ile ta laska potrafi zrobić swoimi rączkami i ustami.

-Wiem, coś o tym.- powiedział bez entuzjazmu w głosie.

-Mam nadzieję, że nic wczoraj nie słyszeliście.- zachichotałem.

-U kogo byliście?- spytał.

-No właśnie u nikogo. Odeszliśmy w las i pierdoliłem ją na ziemi.- zaśmiałem się.

-To jesteś bogatszy o nowe doświadczenia.- zaśmiał się.

-Stary, gałęzie tak się łamały, że myśleliśmy, że wszytko słyszycie.

-Spoko, nic nie było słychać.

-Ej, idziecie?- krzyknął Louis, a my wstaliśmy ze schodów i ruszyliśmy w stronę bruneta. Po chwili przyszła także reszta z wyjątkiem Mery.

-Gdzie jest Mery?- spytał Niall.

-Pójdę po nią.- stwierdziłem i ruszyłem w stronę jej domku.

-Ej, Mery- powiedziałem otwierając drzwi. Zobaczyłem, że siedzi zapłakana i pakuje swoje rzeczy do walizki- Cholera, co się stało?- kucnąłem obok niej i przytuliłem mocno. Dziewczyna nic nie odpowiedziała, dlatego złapałem jej podbródek palcami i uniosłem do góry, zmuszając by patrzyła mi w oczy- Co się dzieje?-spytałem.

-Babcia jest w szpitalu, muszę wracać.-powiedziała.

-Mery, powiedz prawdę.

-Mowię przecież.

-Widzę, że kłamiesz. O co chodzi?- zaniepokoiłem się.

-Chcesz znać prawdę? Dobrze. Miałam otwarte okno i słyszałam twoją rozmowę z Liam'em. Jak mówiłeś o wczorajszym wieczorze to poczułam jak coś we mnie pęka. Jesteśmy tu trzy dni, a ja nawet raz się nie uśmiechnęłam.Cały czas spędzasz z nią czas, a ja się już duszę z tej zazdrości. Jak usłyszałam o waszej nocy, to jestem już pewna, że cię straciłam-rozpłakałam się jeszcze bardziej.

-Posłuchaj-złapał za moje policzki- Spędzałem z nią czas, bo myślałem, że tego chcesz. Wczoraj do niczego nie doszło. Byliśmy na spacerze, ale ona mi tylko całą drogę pierdoliła coś, że kupiła za ciemny podkład, jakbym wiedział o co chodzi. Zdecydowaliśmy, że powiem tak Liam'owi, żeby dał sobie spokój z Al i ja chciałem też mu zrobić na złość bo ostatnio mnie wkurwił. Mery, nigdy mnie nie stracisz.

,,I was always alone" H.SWhere stories live. Discover now