90

46.6K 2.2K 132
                                    

- Nie wierzę - zaśmiał sie Dawid, odstawiając kubek na blat wyspy kuchennej. - Michał ojcem ? 

- No nie ?

- Cholera. Musi być przerażony..

- Nie jest z nim tak źle. - uśmiechnęłam się uspokajająco - Rozmawiałam z nim wczoraj wieczorem... Chyba powoli zaczyna się godzić z myślą, że jego szalone, studenckie życie dobiega końca. 

Od ostatniej wizyty chłopaka, nasze relacje znacznie się polepszyły. Michał dzwonił do mnie praktycznie co dwa dni. To, z jakim zapałem opowiadał mi, że wybrał się z Julią na USG i miał okazję zobaczyć swoje "aniołki" na ekranie monitora, z jego ust brzmiało wręcz śmiesznie. Oczywiście nie chodzi mi o to, iż mam jakiekolwiek wątpliwości czy poradzi sobie z dwójką dzieci - bo jestem tego pewna niemalże tak bardzo, jak tego jak mam na imię. Mówił o tym wszystkim z takim zapałem, że nie potrafiłam się uśmiechnąć. Był szczęśliwy, a ja cieszyłam się jego szczęściem. 

- O której wraca Filip ? - głos Dawida wyrwał mnie z zamyśleń.

Oderwałam się od krojenia warzyw, z których miałam zamiar zrobić sałatkę na kolacje, by móc spojrzeć na zegarek wiszący na jednej ze ścian kuchni. 

- Powinien niedługo być - wzruszyłam ramionami. Obiecał przecież, że postara się wyjść wcześniej prawda? Uśmiechnęłam się lekko pod nosem, na wspomnienie tego, jak szczęśliwym i beztroskim chłopakiem był, zanim zajął się swoją obecną pracą. Szeroki, szczery uśmiech, którym obdarzał mnie kiedyś każdego dnia, teraz był rzadkością. To, jak miał w zwyczaju droczyć się ze mną godzinami, przyprawiało mnie o skurcz żołądka kiedy zdawałam sobie sprawę, że teraz w zasadzie rozmawiamy coraz to mniej. Mieszkaliśmy ze sobą. Byliśmy tak blisko, a tak naprawdę tak cholernie daleko. 

Spojrzałam na zegarek, zaciskając usta w cienką linię. Dochodziła już prawie 21:00, a po Filipie nadal nie było śladu. Zimna już kolacja, w dalszym ciągu czekała na chłopaka, na stole kuchennym. Byłam zła. Obiecał... Trzy razy zapewniał w sms, że uda mu się dostać do domu przed 20:00. Po raz kolejny w ciągu zaledwie kilku dni, ponownie przełknęłam gorycz, by nie wybuchnąć. Nie zamierzałam psuć sobie dnia.

- Może coś mu wyskoczyło. - uśmiechnął się lekko Dawid, chcąc mnie rozluźnić. 

Wzruszyłam ramionami, podnosząc się z kanapy. Obiecałam bratu, że zabiorę go na przechadzkę po Krakowie i miałam zamiar spełnić tę obietnicę. 

- Ubieraj się - rzuciłam w kierunku nadal siedzącego w fotelu Dawida, kiedy ja wiązałam już swoje trzewiki.

- Ale jak to ? - spytał lekko zdezorientowany. 

- Nie zmarnujemy przez naszego księciunia wieczoru. - fuknęłam, wciskając na dłonie ocieplane rękawiczki. 

Chłopak wyraźnie zaskoczony, w końcu ruszył w moim kierunku.

Wychodząc z kamienicy, skierowaliśmy się w kierunku rynku głównego. Miejsca, gdzie o tej godzinie, miasto w zasadzie dopiero budziło się do życia.
Wolnym krokiem stąpaliśmy po chodniku, co chwilę śmiejąc się w głos z sucharów którymi zaszczycał mnie Dawid. Już pomijam nawet fakt, że połowa z nich nie była nawet trochę śmieszna, druga za to kompletnie pozbawiona jakiegokolwiek sensu, ale w jego ustach każdy brzmiał niczym z ust zawodowego komika, który już samym wyrazem twarzy potrafił doprowadzić widownię do łez.

- Wszystko w porządku ? - spytał nagle, jeszcze bardziej zwalniając kroku. 

- Tak.. Jest okej - zebrałam wszystkie swoje wewnętrzne siły, by przybrać na twarz jak najszczerszy uśmiech. Oczywiście misja zakończyła się niepowodzeniem, jednak ku mojemu szczęściu chłopak kupił tę bajeczkę. Albo po prostu chciał, żebym tak myślała. 

Mam Cię (1&2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz