Droga do domu minęła mi bardzo szybko. Przed oczami cały czas miałam scenę niczym z koszmaru która niedługo ma się stać rzeczywistością. Filip w czerwonych rękawicach na ringu z jakąś górą mięsa... Przecież to cholernie niebezpieczne. Nie wiem po co on się w ogóle w to pakuje. No bo pomyślmy.... Co może być fajnego w tym że ktoś się na ciebie żuci z pięściami ? Dzisiaj Filip zarzucił mi że go w ogóle nie rozumiem i nie doceniam jego pasji. Coś w tym jest i choć naprawdę chciała bym móc cieszyć się z nim na tę walkę, nie potrafię. Jest mi naprawdę trudno pogodzić się z tym że hobby mojego chłopaka to obijanie cudzej mordy. To cholernie niebezpieczne i najzwyklej w świecie się o niego martwię.
- Niki - chłopak uścisnął lekko moją dłoń - Nie bardzo wiem co mam teraz robić. Chcesz wrócić do domu wcześniej ?
- Tak chyba tak. Co prawda nie mam pojęcia co powiem tacie, ale coś jeszcze wymyślę. - odwróciłam głowę od szyby i popatrzyłam na bruneta.
- Bo wiesz... Jeśli nie chcesz jeszcze wracać do domu, możesz zostać u mnie - uśmiechnął się nieśmiało i splótł nasze palce. Nie odrywał ode mnie wzroku czekając na moją odpowiedzieć.
- Hmm... Czemu nie - odwzajemniłam uśmiech.
- Cieszę się że nasze wakacje jednak się jeszcze nie kończą.
- Ja też - odpowiedziałam krótko.
- Ej skarbie... Co jest ? - spojrzał na mnie z troską. Kiedy odpowiedziałam na jego pytanie milczeniem , zadał kolejne. - Chyba nie myślisz ciągle o tej walce co ?
- Filip ja nie wiem co mam o tym myśleć. Nawet nie wiesz jak bardzo nie chcę żebyś brał w tym wszystkim udział.. Wolała bym później nie wysiadywać przy twoim łóżku szpitalnym.
- No ale chyba byś mnie odwiedzała co ?
- No... Może czasem - wzruszyłam obojętnie ramionami. Chłopak odwrócił ode mnie twarz i udając obrażonego przyspieszył wymijając kolejne auta. Ciekawe jak długo będzie udawał obrażonego.
Pokręciłam głową lekko się uśmiechając i wyciągnęłam telefon. Zaczęłam grać w Angry Birds jednak kiedy po raz kolejny nie udało mi sie awansować na poziom wyżej, zła odłożyłam go ponownie do torby.
- Jesteśmy - z drzemki wyrwał mnie cichy głos Filipa. Przeciągnęłam się na fotelu i spojrzałam przed siebie.
Samochód stał już na parkingu przed mieszkaniem bruneta. Odpięłam pasy i zasuwając suwak bluzy Filipa którą miałam na sobie, wyszłam z samochodu. Ruszyłam w kierunku drzwi wejściowych. Po chwili dołączył do mnie chłopak z walizkami.
Kiedy weszliśmy już do domu, nie dbając o nic po prostu wślizgnęliśmy się pod kołdrę. Silna ręka owinęła mnie w pasie, przyciągając bliżej siebie. Wtuliłam się więc w tors mojego ukochanego a chwilę potem już słodko chrapałam.
Wczesnym rankiem obudziło mnie słońce wdzierające się do pokoju przez szpary w żaluzjach. Odwróciłam głowę w przeciwnym kierunku. Wyciągnęłam rękę przed siebie, szukając obok Filipa. Otworzyłam leniwie jedno oczy, jednak nie dostrzegłam niczego innego jak pustego miejsca. Usiadłam powoli na łóżku i rozejrzałam się po pokoju. Byłam sama. Zsunęłam się z łóżka i wyszłam z pokoju w poszukiwaniu bruneta.
Ku mojemu rozczarowaniu nigdzie go nie znalazłam. Zrezygnowana otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam z niej karton soku pomarańczowego. Usiadłam przy stole i dopiero teraz rzuciła mi się w oczy mała karteczka przypięta do lodówki.
"Wyszedłem na trening. Niedługo wrócę.
F. "
Wiadomość zostawiona przez Filipa odrazu przypomniała mi o dzisiejszej walce. Nie wiem jeszcze co ale zrobię coś. Cokolwiek. Byle tylko się ona nie odbyła. Nie mogę na to pozwolić.
CZYTASZ
Mam Cię (1&2)
Teen FictionNowa szkoła, nowi znajomi, now miłość. Nowe życie. Ale czy aby na pewno nowe oznacza lepsze ? Jak dużo figli potrafi spłatać los w ciągu tak krótkiego czasu? Jak szybko się poddasz gdy twoje życie obraca się o 180 stopni każdego dnia ? Zapraszam ;3