Juvia Pov.
Rano obudziłam się ze świetnym humorem. Powiększył się on jeszcze bardziej, gdy okazało się iż jest dopiero 6.30. Stwierdziłam, że wstanę te 15 minut szybciej. Wygramoliłam się z łóżka i podeszłam do krzesła na którym leżał przyszykowany mundurek. Poszłam do łazienki i wykonałam moją poranną rutynę w toalecie. Wróciłam się do poprzedniego pomieszczenia, ubrałam się szybko, spakowałam piórnik o, którym wczoraj zapomniałam do plecaka i zeszłam do kuchni. Okazało się, że jest już 7.00.
Zrobiłam sobie na śniadanie tosty. Wyjełam z lodówki ser, masło i szynkę, a z szafki toster. Nalałam wodę do czajnika i wstawiłam go na gaz. Wybrałam z szafki mój ulubiony kubek i wrzuciłam do niego saszetkę z herbatką ziołową. Podłączyłam toster do kontaktu i zabrałam się za przygotowane wcześniej produkty. W czasie robienia do kuchni weszły moje kuzynki. Ja nie wiem jak z łóżka wyciągnąć je może zapach jedzenia. Mnie w dni wolne mobilizuje to, że jak za długo śpię rano to w nocy jest wtedy nie za ciekawie z moim spaniem.- Co tak pachnie? - zapytała Sherry
- Tosty. - odpowiedzialam - Chcecie?
- Zawsze i wszędzie. - odpowiedziały razem. Dziewczyny zrobiły to samo co ja wcześniej i po chwili jadłyśmy przygotowane wcześniej zasłużone śniadanie . Z racji tego iż była już 7.35 musiałam powoli zbierać się do wyjścia.
- Już wychodzisz? - zapytała Sherria
- Musze się powoli zbierać.
- Możemy cię odprowadzić. - zaproponowały w tym samym, gdyby nie to, że nie chce mi się iść samej, pewnie zastanawiałabym się czy one to ćwiczą po nocach.
- Jasne, czemu nie. - ubrałyśmy kurtki, buty zimowe i czapki oraz szaliki. Jesteśmy typem dziewczyn, które chodzą ubrane jak na wiosne, tylko jak pulpeciki (dop. aut. Autorka tak samo). Wzięłam plecak, w którym miałam butelkę wody i jakąś drożdżówkę, żeby mieć co zjeść między lekcjami. Po chwili wyszłyśmy z domu i zaczęłyśmy rozmawiać.
- Co tam u ciebie Sherria? Masz już chłopaka? - dziewczyna zawsze miała popęd (dop.aut. O ludzie jak to brzmi) u chłopaków na te słowa przybrała koloru czerwonego - Ten buraczek na twarzy mam rozumieć, jako potwierdzenie moich słów? - zapytałam niepewnie.
-Tak. - odpowiedziała za starszą ta młodsza - Jest z Blue Pegasus.
- No to nieźle, a ty Chelia miałaś kogos na oku?
- Miałam. Nazywał się Lyon Vastia, ale niestety przeprowadził sie do innej szkoły i mi w sumie przeszło, więc jak narazie nie jest źle i w sumie znalazłam innego, który także jest z Blue Pegasus. - jeszcze rozmawiałyśmy około 10 minut i chwilę poźniej byłyśmy pod szkołą.
- Dzięki, ale nie musiałyście
- No co ty tak to tylko byśmy się nudziły. - pożegnałyśmy się i po wejściu do szkoły skierowałam się do szatni. Ogarnęłam się i chwilę poźniej byłam w drodze pod salę od polskiego. Spojrzałam na zegarek w telefonie i zdziwiłam się, gdyż była 7.50. O tej godzinie, a tu ani żywej duszy na korytarzu. Nie przejmując się tym postanowiłam się pouczyć. No bo przecież może mnie zapytać, chociaż w sumie. Ona mi to sama zapowiedziała.
- Juvia, co ty tu robisz? - ktoś się mnie zapytał
- Lyon? - spytałam sama siebie
- Tak to ja. - odpowiedział z głupim uśmieszkiem - Nie mamy dzisiaj wogóle lekcji. - oznajmił, na co ja wstałam entuzjastycznie, lecz po chwili wykrzyknęłam.
- Yeah. Przynajmniej od tej szurniętej kobiety mam dzisiaj spokój!- złożyłam ręce i klęknęłam jak do modlitwy - Alleluja, czyli ktoś tam na górze nade mną czuwa. - po chwili usłyszałam śmiech Lyona tarzającego się i równocześnie płaczącego ze śmiechu na podłodze. Popatrzyłam na niego jakby z buszu uciekł, ale po chwili, gdy zdałam sobie sprawę z rego co powiedziałam i oparłam się o ścianę żeby nie wygladać jak biało-włosy z którego także się śmiałam.
CZYTASZ
Akademia Fairy Tail
FanfictionLucy Heartfillia to zwykła dziewczyna, wyśmiewana i obgadywana w poprzedniej szkole, przenosi się do Akademii Fairy Tail. Czy znajdzie nowych przyjaciół i zaakceptują ją rówieśnicy, a może spotka tam miłość swojego życia? Książka jest w trakcie popr...